Nets zdeklasowani w Bostonie

Brooklyn Nets przyjechali do TD Garden z nadziejami i z Billym Kingiem, który powinien mieć dożywotni przywilej robienia w Bostonie wszystkiego za darmo. Tak czy siak nie będzie to w stanie zwrócić tego, co Billy King niegdyś Celtom sprezentował. Tymczasem Celtics zabrali Nets nadzieje i ci byli już naprawdę beznadziejni. Aż szkoda, że Maine Red Claws z D-League również grali w piątkowy wieczór. Z drugiej jednak strony, dla młodych bostońskich zawodników lepsze było chyba kilkadziesiąt minut przeciwko zespołowi D-League niż kilka minut z atrapą zespołu NBA. Nets polegli bowiem aż 95-120, a Celtowie ustanowili w tym spotkaniu kilka swoich rekordów. Następny mecz? Drugi z home-to-home na Brooklynie.

BOXSCORE

Co tu dużo mówić, od drugiej kwarty to był bardzo kontrolowany blowout. Nets jeszcze w pierwszej się jakoś trzymali, bo mimo niezłej obrony Celtics (goście mieli już siedem strat w pierwszych 12 minutach), wciąż brakowało im skuteczności zza łuku (1/7). Po pierwszej odsłonie Celtowie byli więc tylko +4, ale potem zrobili największą masakrę od 1984 roku i w drugiej kwarcie zdobyli aż 43 punkty. Najpierw bardzo aktywny David Lee (11 punktów), a potem aż sześć celnych trójek i do przerwy było już po meczu, 66-42.

Lee był na tyle aktywny, że nie tylko świetnie czuł się, grając do kosza, ale miał też jeden behind-the-back pass do Isaiaha Thomasa na trójkę i pass ten był takim rozrusznikiem, że zimny do tej pory Thomas w kolejnych minutach trafiał trójkę za trójkę. Wspomógł go też Jae Crowder, który już po dwóch kwartach miał swoje season-high 17 punktów (w drugiej połowie dołożył tylko dwa oczka). I znów dobrym pomysłem z ławki był Avery Bradley, który zapewnił drużynie fajne wsparcie z ławki (team-high 21 punktów).

Gino Time! Linki do highlights na zawodnikach. Kelly Olynyk miał 10 zbiórek!

I tak, Celtics trafili w drugiej kwarcie 18 z 21 rzutów (86 procent), a ogółem byli blisko granicy 60 procent. Mieli aż 39 asyst, 51 trafień z gry i tylko osiem ze swoich 120 punktów zdobyli z linii rzutów wolnych. Zatrzymali też Nets na 39-procentowej skuteczności z gry, choć to akurat nie było trudne zadanie. Jedyny minus? Marcus Smart obił sobie kolano i przejdzie badania rezonansem magnetycznym. Plusy są takie, że ostatnie siedem wygranych Celtics było co najmniej trzynastoma punktami oraz że w niedzielę kolejny mecz z Nets.

No i nie zapominajmy o naszych pickach na Brooklynie. Dzięki, Billy King :*

[gfycat data_id=”IllfatedCheerfulBergerpicard” data_autoplay=false data_controls=false]