Celtów problemy z trójkami

Boston Celtics mają po cichu jedną z najlepszych defensyw w lidze, ale nie idzie to niestety w parze z atakiem, który wciąż boryka się z wieloma problemami. Jednym z najpoważniejszych jest skuteczność zza łuku, bo po 11 meczach Celtowie zajmują w tym względzie dopiero trzecie miejsce od końca, trafiając niewiele ponad 30 procent trójek. Gorsi są tylko Houston Rockets oraz Brooklyn Nets trafiający mniej niż 30 procent. Jak więc widać, Bostończykom niewiele już zostało do dna, a pamiętajmy przecież, że nawet mimo tego grają w tym sezonie całkiem dobry basket. Pomyślcie więc, co będzie, jeśli rozwiążą ten problem i zaczną seriami zza łuku trafiać – wtedy może zrobić się już naprawdę miło.

Ale nie jest to niestety taka łatwa sprawa. Przede wszystkim, w tym momencie NBA to gra ustawień. Doskonale pamiętamy, jak efektywne były te niskie ustawienia z Isaiahem Thomasem w ubiegłym sezonie. Otoczony strzelcami mógł swobodnie penetrować do kosza, skąd albo punktował, albo trochę rzadziej asystował. Teraz jednak – choć Thomas pod kosz wchodzi nawet częściej – to tak łatwo już mu nie jest, ponieważ od pięciu meczu jako gracz pierwszej piątki gra w ustawieniu, które niezbyt dobrze wpływa na jego atuty.

Brad Stevens kilka meczów temu zdaje się znalazł pierwszą piątkę, bo kontuzja Avery’ego Bradleya spowodowała, że znalazł się tam Isaiah Thomas. Adrian udowodnił już, że Thomas ze Smartem to duet w obronie lepszy niż Thomas z Bradleyem, bo Smart jest po prostu bestią, a już nie buldogiem. Jest dłuższy, masywniejszy i silniejszy niż Bradley. Ta pierwsza piątka – w której jest też Thomas – ma jednak jedną bardzo poważną wadę. Nie ma w niej nikogo, kto mógłby rozciągnąć grę i dać w ataku trochę więcej swobody.

Jest to problem, bo Celtics wychodzą na mecz z piątką, która za trzy nie trafia, a co za tym idzie kuleje ich ogólna skuteczność. Marcus Smart trafił tylko dziewięć z 38 rzutów za trzy (23.7 procent skuteczności). Jae Crowder słabe 12 z 40 trójek (30 procent). Jared Sullinger spisuje się powyżej oczekiwań (10/27, 37 procent), ale obrońcy drużyn przeciwnych wciąż go nie respektują, a momentami wręcz zachęcają do oddawania rzutów z dystansu, bo lepszy Sully na obwodzie niż pod koszem (tym bardziej, gdy jest tak dobrym zbierającym).

Isaiah Thomas zdobywa najlepsze w drużynie 20.8 punktów, ale trafia najgorsze w karierze 30.6 procent trójek. Okazuje się, że z graczy pierwszej piątki najlepiej rzucającym za trzy graczem jest Jared Sullinger. Yikes. Toma swoje odbicie w grze Celtów, bo ta piątka jest najczęściej wykorzystywaną przez Brada Stevensa (spędziła na parkiecie 53 minuty) i trafia tylko 24.2 procent trójek, zdobywając średnio 97.3 punkty na 100 posiadań, co jest wynikiem gorszym niż ogólna średnia Celtics z trwającego sezonu (równo 100 punktów na 100 posiadań).

Jest też piątka z wychodzącym z ławki Bradleyem zamiast Smarta, która jednak ma nawet gorszy ofensywny rating, a do tego jest nieporównywalnie gorsza w obronie. Trafia co prawda lepiej za trzy (to dzięki Bradleyowi, który zza łuku ma skuteczność 39.5 procent, ale niestety wciąż co trzeci jego rzut to mid-range, stąd też mniejsza efektywność), ale w porównaniu do tamtej jest bez wątpienia piątką minusową. Wychodzi więc, że Bradley za Smarta w wyjściowym składzie to nie rozwiązanie jednego problemu, ale zastąpienie go innym.

Teraz kilka przykładów ze środowego meczu Celtów przeciwko Dallas.

Isaiah wchodzi pod kosz i ma na sobie trzech zawodników. Powód jest bardzo prosty: Amir Johnson w polu trzech sekund i Zaza Paczulia odpuszczający Sullingera. Thomas nie jest nawet obrócony w kierunku kosza, zamiast tego zaraz poda do Sully’ego i ten niejako zaproszony przez Paczulię do oddania rzutu ten rzut odda. Trafi, ale jest to rzut, jakiego Mavs chcą. Warto tez zwrócić uwagę, że Deron Williams broni bardziej Johnsona niż stojącego w rogu Crowdera. I tylko Avery Bradley rzeczywiście wymusza aktywną obronę Matthewsa.

Kolejny przykład, kolejny raz widzimy jak mocno broniony jest Bradley, natomiast Isaiah ma przed sobą czterech zawodników, gdyby chciał wchodzić pod kosz. Johnson dopiero dobiega do akcji, ale tak czy siak Mavs wolą go na obwodzie niż pod koszem. Zaza w roli rim-protectora, Parsons także jedną nogą w polu trzech sekund.

Kolejny przykład, niewielka zmiana. Na parkiecie co prawda Evan Turner oraz Marcus Smart, ale obaj bynajmniej nie rozciągają gry, stojąc w rogach. Zaza znów odpuszcza Sullingera, a zawodnicy Mavs swoim ustawieniem tworzą trójkąt z czubkiem jako Bareą. Thomas znów wejść nie może, bo czeka na niego nie jeden, a kilku zawodników. Może kreować, co często w tym sezonie robi, ale warto powtórzyć, że na obrazku powyżej najlepiej rzucającym za trzy graczem Celtics jest Jared Sullinger, który jest po prostu odpuszczany.

To samo ustawienie co wyżej, tym razem Thomas zdecyduje się na trójkę po koźle, której nie trafi. Pod kosz ciężko mu wejść, bo na słabej stronie nie ma żadnego porządnego strzelca. Zaza znów bardziej skupiony na rozgrywającym niż na swoim rywalu, Barea gdzieś tam przez tą zasłonę się przedrze i dostawi rękę. Tymczasem Thomas tak w zasadzie nigdy nie był jakimś super strzelcem po koźle, bo od zawsze czuł się lepiej jako opcja catch-and-shoot, trafiając w dwóch poprzednich sezonach ponad 40 procent prób w takich sytuacjach.

I to widać też w tym sezonie, w którym to po raz pierwszy Thomas zszedł poniżej tych 40 procent, a przy pull-upach po raz pierwszy poniżej 30 procent (trafia fatalne 24.3 procent, podczas gdy to tych rzutów oddaje więcej – taka sytuacja również po raz pierwszy w karierze). Jakby tego było mało, Thomas wjeżdża pod kosz nawet częściej niż w ubiegłych rozgrywkach, ale często podwajany czy potrajany nie może decydować się na rzut, bo rywale zamiast chronić obwód wolą zejść do paint i odciąć Thomasowi drogę do obręczy.

Na całe szczęście, nasz filigranowy rozgrywający jest naprawdę sprytny i choćby swoją świetną zmianą tempa potrafi samemu wykreować sobie dobrą pozycję przy obręczy, ale statystyki nie zmieniają faktu, że choć Thomas decyduje się na wjazdy częściej (średnio 11.0 w tym, 8.8 w poprzednim, licząc od dołączenia do Celtics) i kończy je z lepszą skutecznością (51.1 procent) to jednak oddaje średnio tylko 4.3 rzuty (do 4.0 w ubiegłym sezonie), ale za to 43.8 procent tych wjazdów kończy się podaniem (33.2 procent w ubiegłym).

Powód znów jest bardzo prosty – Thomas jest główną opcją bostońskiej ofensywy i zatrzymanie go to połowa sukcesu, a jeśli gra on w ustawieniach, gdzie nie ma dobrych strzelców to sypie się spacing i Thomas ma trudniejsze zadanie pod koszem, bo rywale często niemal podpuszczają Celtów do oddawania rzutów za trzy. Ci rzucają je średnio 28 razy w meczu, co jest trzecim wynikiem w lidze, ale wspomniałem już, że przecież są też trzeci od końca pod względem skuteczności. Jakie może być rozwiązanie tego problemu? Zmiany w ustawieniu.

Jonas Jerebko trafia 50 procent trójek, ale oddaje tylko 0.4 na mecz, bo gra stosunkowo mało i rzadko jest wykorzystywany. Kelly Olynyk wciąż szuka rzutu, ale choć rzuca obecnie gorzej niż Sullinger to jednak ma taką renomę, że jego akurat obrońcy nie odpuszczają (tym bardziej z takim panowaniem nad piłką). I tak, wrzućmy do pierwszej piątki Bradleya za Smarta oraz Olynyka za Johnsona, a dostaniemy jeden z najlepszych dotychczas line-upów Celtics, który trafia 50 procent trójek (a te stanowią ponad 40 procent wszystkich punktów).

Line-up skuteczny w ataku (średnio 144.3 zdobywanych punktów na 100 posiadań) oraz bardzo dobry w obronie (średnio 72.3 traconych punktów na 100 posiadań). To oczywiście mała próbka, ale pokazuje, że Kelly Olynyk może być odpowiedzią na problemy Celtics z trójkami, a do tego niekoniecznie musi źle wpłynąć na obronę. Może też uda się znaleźć więcej czasu dla R.J. Huntera, bo na Jamesa Younga to nie ma chyba co liczyć. Tak czy siak, rzuty zza łuku to palący problem dla Celtów i coś, co znacząco wstrzymuje potencjał ich ofensywy.