C’s z kliniką w Milwaukee

Boston Celtics otworzyli we wtorek klinikę w Milwaukee i pokazali tamtejszym Bucks, że cztery wygrane z rzędu z rywalami pokroju Nets, 76ers oraz Knicks to nic wielkiego. Greg Monroe miał double-double na 17/14, ale co z tego, jeśli jego czarnodziurowatość w obronie zabiera to, co Monroe niewątpliwie daje w ataku. Bucks nie są więc już takim super zespołem w defensywie, a Celtowie wręcz przeciwnie. Zatrzymali przecież Kozły na ledwie 83 punktach, a raz jeszcze wielki wkład w zwycięstwo mieli Evan Turner oraz Kelly Olynyk, którzy jako rezerwowi w bardzo łatwy i przyjemny sposób rozprawili się z ławką Bucks. Celtics może i nie mają supergwiazdy, ale żaden inny klub nie ma tak wyrównanej rotacji.

BOXSCORE

Wszystko tak w zasadzie rozchodzi się o Kelly Olynyka. To będzie moja mantra w tym sezonie, ale podejrzewam, że w większości meczów będę przypominał, że z Olynykiem na parkiecie dzieją się dobre rzeczy. Nie inaczej było we wtorek – Celtics źle zaczęli, Isaiah Thomas nie dość, że się ślizgał to jeszcze nic nie widział w związku z długością graczy Bucks, a Greg Monroe już w pierwszej kwarcie zaczął zjadać Celtów na tablicach. Było 6-18 po pięciu stratach, ale wszedł Olynyk, Celtics zrobili run 18-6 i po 12 minutach był remis.

W drugiej kwarcie po raz pierwszy na parkiecie pojawiło się pewne fajne ustawienie, które potem – nieco zmienione – miało przejąć ten mecz. Celtowie poszli w small-ball, obok Olynyka pojawił się Jonas Jerebko, a na rozgrywanie wszedł Evan Turner, dzięki czemu bostoński atak wyraźnie nabrał wiatru w żagle. Kilka fajnych pozycji, większy ruch piłki i może przede wszystkim coraz lepsza obrona. Nie wiem, co się stało, bo to nie tylko Olynyk zaczął się tak świetnie ustawiać: Crowder jest liderem w lidze w przechwytach, ba – Celtics są liderem.

Crowder miał cztery przechwyty, podobnie jak i świetnie grający Evan Turner, który zastąpił słabego Thomas (20 punktów, ale z 20 rzutów, w tym 1/10 za trzy i 3 straty). I nawet RJ Hunter zagrał dobre spotkanie, już w pierwszej połowie zbierając piłki jedna za drugą, a potem dokładając siedem punktów i znakomitą grę w obronie. Bo to właśnie obrona była tutaj ojcem sukcesu – świetne przekazania, aktywne ręce, twarde podwojenia i pułapki. Bucks zdobyli 18 w drugiej i tylko 17 punktów w trzeciej kwarcie. Olynyk-klinik, najlepsza ławka w NBA.

Nie możesz przegrać, jeśli Evan „Jae Crowder” Turner trafia dwie trójki (ta wyżej niestety nieuznana).

To ta trzecia kwarta, którą Celtics zakończyli runem 18-2, była kluczowym momentem tego meczu. Nie pamiętam już drugiego tak dobrego defensywnie meczu Bostończyków. A w ataku nie było nic skomplikowanego – ruch piłki, ruch zawodników, ścięcia, tu podanie, tam zasłona, splash, splash, splash. I po wszystkim. Bucks już się nie podnieśli, tymczasem Evan Turner był +32 w 29 minut gry, a Kelly Olynyk +24 w ledwie 22 minuty. Trzeci pod tym względem był rookie RJ Hunter (+19), którego hype train znów nabrał rozpędu. Choo-choo.

Na drugą połowę nie wyszedł posiniaczony Avery Bradley, ale może to i dobrze, bo bostoński backcourt ma ostatnio jakieś problemy – Bradley podobnie jak Thomas nie był zbyt skuteczny (1/6 z gry). W końcu swoją rolę zdaje się odnalazł David Lee, znakomity w tym spotkaniu. Taka ciekawostka: jako starter w trzech meczach miał łącznie 16 punktów przy 20 rzutach. Jako rezerwowy w trzech meczach ma z kolei 25 punktów z 16 rzutów. I tylko Tyler Zeller już totalnie wypadł z rotacji, bo nawet James Young wyszedł na garbage-time.

Był to pierwszy z pięciu kolejnych meczów, jakie Celtowie rozegrają w przeciągu tygodnia. Ten najbliższy już w środę w TD Garden, rewanż z Pacers. Marcus Smart ma nadzieję zagrać, Avery Bradley jest „questionable”, jednak z takim Evanem Turnrem to nie ma się czego obawiać. Numer dwa draftu! Celtics mają czwartą najlepszą obronę ligi (wymusili 18 strat Bucks, po których zdobyli 21 oczek – tu są najlepsi w lidze) przy piątym tempie (oddali 86 rzutów, o 13 więcej niż Bucks). Tylko Golden State Warriors są pod tym względem lepsi.