Boston Celtics po pierwszych kilkunastu dniach sezonu mają siódmą defensywę w NBA pod względem efektywności. Pozwalają rywalom na 95.2 punktów na 100 posiadań, co jest wynikiem niezłym i lepsi w tym elemencie są tylko gracze Jazz, Warriors, Timberwolves, Heat, Spurs oraz Pistons. Na razie sporo do życzenia pozostawia gra Bostończyków w ataku, ale jeśli chodzi o obronę to tutaj jest naprawdę dobrze. Oczywiście, sezon jeszcze młody, ale pierwsze oznaki są bardzo optymistyczne – no bo jak inaczej nazwać fakt, że Kelly Olynyk, dotąd znany przede wszystkim jako gracz dirko-ofensywny i prawie-wcale-nie-defensywny, jest w tym momencie jednym z najlepszych defenderów w lidze?
Kelly Olynyk to oczywiście nie DeAndre Jordan czy Marc Gasol, to też nawet nie rim-protector. W ubiegłych latach dał się za to poznać jako bardzo przeciętny defender – brakowało siły, zasięgu ramion, obeznania, a może po prostu agresywności. I wciąż czasami tych rzeczy brakuje, bo Olynyk daje się nabierać na pompki, a w starciu z silniejszymi zawodnikami zdarza mu się przegrywać. No i wciąż jest tylko przeciętnym zbierającym. Ale w tym sezonie wszedł na zupełnie nowy poziom, jeśli chodzi o pewne małe rzeczy w defensywie.
Z drugiej jednak strony, od zawsze wiedzieliśmy, że Olynyk te małe rzeczy robi – bo to przecież one, te często niewidoczne zagrania, sprawiają, że z danym zawodnikiem na parkiecie drużyna ma się dobrze. W ubiegłym sezonie Celtowie byli 226 punktów na plusie z Kellym (1424 minuty) i 213 punktów na minusie bez Kelly’ego (2552 minut). W dotychczasowych sześciu meczach tego sezonu ten trend się utrzymuje (67 na plusie z nim i 16 na minusie bez niego) i można z całą pewnością stwierdzić, że będzie się utrzymywał.
Tym bardziej, jeśli Olynyk utrzyma tak dobrą grę w obronie. Bo w ataku zaczął powoli i miejmy nadzieję, że ten znakomity występ przeciwko Washington Wizards doda mu pewności siebie i spowoduje, że także w ofensywie Kanadyjczyk wróci do swojego stałego poziomu, rozciągając grę i będąc zagrożeniem już na obwodzie. Tymczasem pod względem defensywnym Kelly Olynyk jest bardziej jak Doktor Kelly. Z nim na parkiecie Celtowie tracą zaledwie 71.7 punktów na 100 posiadań. Mała próbka, ale robi wielkie wrażenie.
“Nie wiem, skąd to się bierze – nie można tak po prostu sobie wyjść na parkiet i liczyć, że tak będzie. Trzeba starać się, grać twardo po obu stronach parkietu i próbować czynić kolegów lepszymi.”
Rywale trafili dotąd tylko 12 z 34 rzutów (35.3 procent, poziom Rudy’ego Goberta), kiedy mierzyli się z Olynkiem i tylko sześć z 16 rzutów (37.5 procent, poziom Derricka Favorsa) przy obręczy. Z jednej strony, już w drugiej połowie ubiegłego sezonu – czyli wtedy kiedy Celtics wzmocnieni Isaiahem Thomasem lecieli do fazy play-off – to właśnie kanadyjski podkoszowy miał najlepszy defensywny rating w zespole (91.1). Poza tym, Olynyk na pewno skorzystał z dojścia Amira Johnsona, z którym to najczęściej tworzy parę wysokich.
Co może jednak ciekawić, ze wszystkich podkoszowych par z Olynykiem to w ustawieniu z Davidem Lee (22 minuty) bostońska drużyna ma najlepszą obronę (56.4 traconych punktów na 100 posiadań). Nieźle jest też z Sullingerem (tylko 7 minut, 77.8) oraz właśnie z Johnsonem (24 minuty, 78.8), ale oczywiście jest także jeszcze small-ballowe ustawienie z Jonasem Jerebko (28 minut), kiedy to Celtics są lepsi od rywali aż o 46 punktów na 100 posiadań, zdobywając średnio 102.6 i tracąc 56.7 punktów na 100 posiadań.
Mała próbka, czy nie – wychodzi na to, że z Olynykiem na parkiecie Celtowie mają jedną z najlepszych defensyw w NBA. Jak tę dominację wyjaśnia coach Stevens? Trener Celtics zaznacza, że w obronie chodzi przede wszystkim o grę zespołową, a jego zespół spisuje się jak do tej pory całkiem nieźle. Ale Stevens chwali też Kanadyjczyka za choćby znakomite wyczucie miejsca i czasu, bycia we właściwej pozycji. Wideo-dowód:
To tylko jeden mecz, a zobaczcie, jak dużo mądrych zagrań Olynyka. Jak dużo znakomitego ustawiania się, dobrych decyzji i aktywnej gry. Nie dał się też przepchnąć Nene, kilka razy dobrze kontestował rzuty przy wjazdach. To małe rzeczy i często nie mają odzwierciedlenia w statystykach (choć tym razem miały, bo przecież Kelly kończył mecz z czterema przechwytami), ale to te małe rzeczy powodują, że z Olynykiem na parkiecie dzieją się dobre rzeczy. Czy to się utrzyma? Tego nie wiemy, ale warto zwrócić na to uwagę w kolejnych tygodniach.