Powell zaskakuje w Dallas

Kiedy w grudniu ubiegłego roku Boston Celtics transferowali do Dallas Mavericks rozgrywającego Rajona Rondo to reszta zawodników była tak w zasadzie tylko “dorzutką”, konieczną, aby spełnić warunki transferu określone w CBA. Po kilku tygodniach w Bostonie nie było już przecież Brendana Wrighta i Jameera Nelsona, a Jae Crowder i Dwight Powell znani byli tylko przez zagorzałych kibiców swoich drużyn. Tymczasem Rajona Rondo też już nie ma w Dallas i choć Mavs chcieliby jak najszybciej zapomnieć o tej wymianie to jednak tak jak w Bostonie zaskoczył Jae Crowder (i zdobył nie tylko serca kibiców, ale także i sporo dolarów w nowym kontrakcie), tak w Teksasie zaskakuje w tym sezonie Dwight Powell.

Mavericks po sześciu meczach mają bilans 3-3 i wyglądają całkiem nieźle, tym bardziej, że latem w drużynie nie działo się wiele dobrego. Sporo kontuzji, fiasko eksperymentu z Rondo, ale i DeAndre Jordan ze swoją zmianą decyzji. Nie zapominajmy, że Mavs przy pozyskiwaniu Rondo oddali do Bostonu swój pick w przyszłorocznym drafcie, zastrzeżony co prawda w top7, ale wydaje się, że są niemałe szanse na to, aby ten wybór wylądował ostatecznie w Bostonie. A co do tego wszystkiego ma 24-letni Dwight Powell?

Powell został wybrany z 45. pickiem w drafcie 2014 przez Charlotte Hornets, jednak kilka tygodni później wytransferowano go do Cleveland Cavaliers. Tam podpisał kontrakt, zagrał nawet dla Cavs w rozgrywkach ligi letniej, ale jeszcze przed startem sezonu znów go wytransferowano – tym razem do Bostonu. W barwach Celtics zadebiutował w NBA, ogółem zagrał w pięciu meczach i zdobył dziewięć punktów, a więcej czasu spędzał w D-League, grając dla Maine Red Claws. Po czym w grudniu był zaangażowany w kolejny transfer.

I tak, w Dallas zagrał w 24 meczach, notując średnio 9.5 minut gry i 3.4 punktów w każdym meczu. Nie porywał, ale czego się spodziewać od wyboru w drugiej rundzie draftu. Tymczasem w tym sezonie dostał od Ricka Carlisle’a znacznie większą rolę w rotacji i odpłaca się swojemu coachowi z nawiązką. W ledwie 22 minuty, jakie przeciętnie spędza na parkiecie jest trzecim najlepszym strzelcem (11.3 punktów) oraz drugim najlepszym zbierającym (8.0) teksańskiej drużyny, będąc po prostu plusowym graczem dla Mavs.

Dość powiedzieć, że ma drugi – obok Devina Harrisa – najlepszy defensywy rating w zespole (pozwala rywalom na zdobywanie 94 punktów na 100 posiadań), ale też drugi – obok Wesa Matthewsa – najlepszy NetRTG, czyli różnicę między efektywnością w ataku i w obronie (9.1 punktów na plus). A jakby tego było mało jest jednym z najlepiej zbierających w obronie zawodników w całej lidze, bowiem jego łupem pada ponad 30 procent możliwych do zebrania piłek pod własnym koszem. Nic dziwnego, że pojawiły się takie komentarze:

https://pbs.twimg.com/media/CTGOMV1UsAAvk6i.png

Wpis został potem oczywiście zdjęty, bo okazało się, że tego dnia kontem twitterowym Mavs zarządzał jeden z lokalnych dziennikarzy i nie zrobił dobrego PR-u drużynie z Dallas. Tak czy siak, zaskakująco dobra gra Powella spowodowała, że koniec końców ten transfer Rondo może jednak przynieść Mavericks jakieś korzyści .