Boston Celtics przegrywają trzecie kolejne spotkanie z rzędu i na razie zdołali pokonać tylko drużynę D-League aka Philadelphia 76ers. Mimo dużych zmian w pierwszej piątce – spowodowanych także absencją Marcusa Smarta – ekipa z Bostonu poległa w Indianapolis po całkiem zaciętym meczu, przegrywając 98-100 po dwóch trafieniach Monty Ellisa z linii i niecelnym rzucie na remis Avery’ego Bradleya. Typerzy z twójtyp.pl mieli rację, typując zwycięstwo Pacers i niepotrzebny był nawet 3.5-punktowy handicap. W tej ostatniej akcji świetnie zachował się bowiem George Hill, a kontestowany rzut Bradleya – skutecznego wcześniej w crunchtime – ledwo co pocałował obręcz. W piątek Marcin Gortat w Bostonie.
Nie ma to jak zacząć mecz od 16 punktów w pierwszej kwarcie mimo trzech zmian w pierwszej piątce. Marcus Smart kontuzjował sobie duży palec, co pozwoliło Stevensowi na wprowadzenie kilku nowości do wyjściowego ustawienia. Smarta zastąpił Isaiah Thomas, a na parkiet wybiegła też totalnie nowa dwójka podkoszowych w osobach Jareda Sullingera oraz Amira Johnsona. Ale to niewiele w grze Celtów zmieniło, dość powiedzieć, że to Avery Bradley – a więc etatowy starter – miał w pierwszych 12 minutach aż dziesięć z tych 16 oczek całej drużyny.
Jako że niezdolny do gry był Smart to już w pierwszej kwarcie na parkiecie pojawił się Terry Rozier, ale rookiego przywitano typowym i niemiłym “witamy w NBA, żółtodziobie”. 0/4 z gry, dwie straty i po kilku minutach w drugiej kwarcie już Roziera nie widzieliśmy. Pierwsze punkty zdobył za to RJ Hunter i to fajna rzecz, bo działa się na oczach siedzącego obok ławki Celtics tato Huntera, wyraźnie dumnego ze swojego pupila.
Rzut był za dwa, Hunter próbował potem jeszcze tylko raz, ale i tak występ można uznać za udany, bo z nim na parkiecie Celtics byli najlepsze +8. Ale i tak highlightem słabej pierwszej połowy były nieuznane cztery punkty Jae Crowdera, który na koniec drugiej kwarty trafił przy wyrzucie piłki spod własnego kosza. Dosłownie spod własnego, stał przecież poza boiskiem i miał piłkę do gry dopiero wprowadzić. Rzucił, trafił i gdyby tylko takie rzuty liczyły się za cztery punkty to Antoine Walker wciąż by grał. Tak czy siak, wow.
Pierwszym wysokim do zmiany był Kelly Olynyk, natomiast najwięcej dał David Lee, który w końcu ogarnął się trochę w ataku, zdobył pięć punktów i pomógł drużynie na tablicach. Tyler Zeller wszedł na trzy minuty, miał dwa zagrania tyłem do kosza, w tym jeden rzut, który po prostu zawisł w powietrzu i był tak okropnym air-ballem, że nawet Lech Wałęsa w barwach Bulls nigdy by takiego nie miał. Serio, ktoś wyssał Tylera Zellera z Tylera Zellera. W drugiej kwarcie obudził się Isaiah Thomas, zdobył wtedy 14 oczek i do przerwy mieliśmy 43-49.
To, co Pacers ten mecz wygrało to przede wszystkim 21 ponowień, które dało im osiem rzutów więcej. Pacers nie grali w ataku nie-wiadomo-czego, sporo pudłowali, mieli okresy, drugą kwartę zaczęli zresztą od ośmiu pudeł i tylko czasami mieli kilka fajnych rozrzutów na trójkę (także w końcówce, gdzie ważne trzy punkty zdobył niepilnowany Paul Geogre). Zebrali jednak 21 piłek na atakowanej tablicy, a do tego położyli ręce na wielu piłkach, byli dłudzy i aktywni, co skutkowało 19 stratami bostońskiej drużyny.
Sam George był widoczny w każdym aspekcie gry – zbierał, asystował, bronił i punktował. Na słabej skuteczności, ale koniec końców zdobył 26 punktów i trafił pięć trójek. Celtics nie wykorzystali jego problemów z faulami, kiedy to w połowie trzeciej kwarty George złapał czwarte przewinienie i pozostał poza grą aż do trzeciej minuty ostatniej odsłony. Gdy schodził było +3 dla Pacers, gdy wracał to Celtowie wygrywali jednym punktem, ale pod nieobecność lidera Pacers powinni ten mecz po prostu przejąć. Tak się nie stało, wyszła przegrana.
W końcówce kilka fajnych punktów miał Avery Bradley, który mimo kontuzjowanego kciuka rozegrał bardzo przyzwoity. Miał też fajną sekwencję na początku drugiej połowy, kiedy najpierw skutecznie ścinał, potem bardzo dobrze bronił tyłem do kosza i wymusił stratę George’a, a następnie zaliczył asystę do Sullingera po wyjściu do rzutu z mid-range. Najlepszym strzelcem Celtów znów był jednak Isaiah Thomas, który do 27 oczek dołożył też siedem asyst. Mógł się też podobać Sully, gdyby tylko nie te debilne próby z dystansu.
Typuj wyniki spotkań na twójtyp.pl!