Lee ominął ceremonię Warriors

David Lee jest mistrzem NBA z roku 2015. To fakt, jednak tak się latem stało, że Golden State Warriors wytransferowali go do Boston Celtics. Warriors rozpoczęli wczoraj sezon meczem z New Orleans Pelicans, ale zanim wybiegli na parkiet w strojach meczowych, odebrali pierścienie mistrzowskie za poprzedni sezon. Nie odebrał go jednak Lee, który musiał oglądać ceremonię z drugiego końca USA. Zawodnik bardzo chciał wziąć udział w uroczystości, ale gdyby zdecydował się lecieć do San Francisco to w Bostonie byłby z powrotem dopiero na drugi dzień rano, czyli kilka godzin przed pierwszym meczem Celtów w sezonie, co – według niego samego – byłoby nie fair wobec bostońskiej drużyny.

Ten przykład pokazuje tylko, jak wielkim profesjonalistą jest Lee. Z jednej strony, bardzo chciał być razem z byłymi już kolegami i odebrać pierścień, ale z drugiej sam uznał, że nie byłoby to w porządku wobec nowej drużyny, dodając również, że chce także świetnego rozpoczęcia sezonu i wygranej Celtics. Ceremonię obejrzał więc w telewizji i była to niejako ostatnia część tego ubiegłego sezonu i na całe szczęście, Lee nie odszedł z jakimś niedokończonym biznesem, dlatego teraz może się już skupić na grze dla nowego klubu.

Warto też w tym miejscu dodać, że swój pierścień Lee będzie mógł teoretycznie odebrać dopiero w… kwietniu, bo to wtedy Celtics pojadą do Złotego Stanu na mecz z Wojownikami. A przecież zwyczajem jest, że zawodnik, który zdobył mistrzostwo z jedną drużyną, a potem odszedł do innej, odbiera mistrzowski sygnet przy pierwszym powrocie do hali zespołu, którego barwy wcześniej reprezentował. Nie ma się więc czemu dziwić, że Lee tak bardzo chciał być we wtorek w Bay Arena i trzeba naprawdę respektować jego profesjonalizm.