Boston Celtics będą mieli w tym nadchodzącym sezonie problem, jaki chciałoby mieć wiele klubów NBA – problem bogactwa, przede wszystkim pod koszem, gdzie jest kilku solidnych zawodników mogących dać drużynie produktywne minuty. Sęk w tym, że coach Brad Stevens już od jakiegoś czasu powtarzał, że chciałby zachować 10-osobową rotację, a nie tak dawno zapowiedział, że będzie grał czwórką podkoszowych. A przecież w składzie – po dodaniu latem Amira Johnsona oraz Davida Lee – jest pięciu wysokich, nie wliczając w to Jonasa Jerebko, który w ubiegłym sezonie dość często grywał jako podwieszony center. Który z tej piątki podkoszowych Celtics ma więc najmniejsze szanse na minuty?
Stevens na początku tego tygodnia zdradził, że na ten moment w większości spotkań nie planuje grać więcej niż czterema wysokimi. Dodał przy tym jednak, że skład tej czwórki zależeć będzie od paru czynników, m.in. od tego, z kim Celtics grają czy kto jest zdrowy. I choć preseason często nic nie znaczy to zdaje się, że Brad Stevens próbując z paroma ustawieniami daje sygnał, kto w tej czwórce się znajdzie: z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że będą to dwójki David Lee i Tyler Zeller oraz Amir Johnson i Kelly Olynyk.
Przynajmniej w ten sposób wyglądało to w pierwszym przedsezonowym meczu Celtów w Europie (w drugim z gry wypadł już Johnson, z kolei w pierwszym spotkaniu po powrocie do USA na parkiecie nie będzie Davida Lee). Oczywiście, to tylko preseason i możliwe, że pewne rzeczy jeszcze się zmienią, ale wydaje się, że ostrą walkę o minuty będzie musiał stoczyć Jared Sullinger. Stevens podkreślał zresztą, że wszyscy zawodnicy spisują się świetnie i rozumieją tę sytuację, natomiast sam Sully nie stara się robić z tego osobistej rywalizacji.
Zdaniem Sullingera najważniejsze są zwycięstwa drużyny, a przecież sezon jest długi i nigdy nie wiadomo, co się stanie, dlatego zawsze trzeba być gotowym. Z kolei dla Stevensa tego typu “problem” jest tak w zasadzie wielkim komfortem, bo przy nieprzewidzianych sytuacjach jak słabsza dyspozycja któregoś z graczy czy po prostu choroba, trener Celtów może sięgnąć na ławkę i znaleźć tam wartościowego zmiennika. Jak sam mówi jednak coach, najważniejszy w tym wszystkim nie jest talent, ale odpowiednie dopasowanie do siebie graczy.