Jak zdradził ostatnio Doc Rivers, były wieloletni kapitan bostońskiej drużyny Paul Pierce był bardzo blisko powrotu do zespołu, w którym spędził zdecydowaną większość swojej wielkiej kariery. Ostatecznie padło jednak na Los Angeles Clippers pod wodzą właśnie Riversa, co dla samego Pierce’a też jest niejako powrotem, tyle że do domu, bowiem 37-latek urodził się i wychował się właśnie w Kalifornii. I tak dobrze jest słyszeć, że The Truth rozważał powrót do Boston Celtics, co dla wielu bostońskich fanów byłoby świetną wiadomością odkąd chyba wszyscy kibice Celtów chcieliby raz jeszcze zobaczyć Pierce’a w biało-zielonej koszulce. Jednak to nie Celtics, a Clippers dają mu większe szanse na kolejny pierścień.
Pierce udowodnił przecież w tegorocznych playoffach, że wciąż jest wartościowym zawodnikiem i to pomimo faktu, że w październiku stuknie mu 38 lat. Tak zaawansowany wiek nie przeszkadza mu trafiać wielkich rzutów, czy po prostu być bardzo efektywnym dla drużyny, a dodatkowym wielkim plusem jest doświadczenie, jakie wnosi. Tego typu weteran przydałby się w młodej bostońskiej ekipie, ale prawda jest taka, że po zatrzymaniu DeAndre Jordana i dodaniu kilku niezłych zawodników Clippers wciąż będą w gronie contenderów.
Sam Pierce mrugał okiem w ostatnich tygodniach, zapowiadając, że może być to jego ostatni sezon na parkietach NBA. Kto wie, być może również dlatego powrót do Celtics był tak realny. Wszyscy w Bostonie mają jednak nadzieję, że Pierce tak czy siak w Bostonie jeszcze zagra, choćby na 10-dniowym kontrakcie. Danny Ainge zapowiedział już z kolei, że miejsce dla legendy znajdzie się zawsze i na Pierce’a czeka już podobno fucha w zarządzie. Miejmy więc nadzieję, że w końcu ten powrót do Beantown stanie się faktem.
p.s. a podczas piątkowego media day Pierce nie tylko powbijał parę szpilek w starego znajomego, a teraz nawet znajomego z sąsiedztwa Kobe’ego Bryanta, ale oznajmił też, że to jego ostatni sezon na parkietach NBA, jeśli Clippers zdobędą mistrzostwo. Czyli to znaczy, że Pierce jeszcze trochę pogra?