Jo Jo i Tommy w Galerii Sław

Jo Jo White oraz Tommy Heinsohn są od wczoraj członkami koszykarskiej Galerii Sław. Dla Heinsohna było to już co prawda drugie wprowadzenie, tym razem za swoje zasługi w roli trenera. White czekał z kolei na nominację przez długi czas, ale w końcu został doceniony i znalazł się tam, gdzie jego miejsce. Nic dziwnego, że przemowy obu wzbudziły gromkie brawa i słowa uznania uczestników ceremonii. Prócz dwójki bostońskich legend do Hall Of Fame dołączyli też wczoraj m.in. podkoszowy Dikembe Mutombo, czy sędzia Dick Bavetta, ale też trener uniwersytecki John Calipari, który co rok dostarcza do NBA kolejną generację graczy. Tymczasem w przemowie Heinsohna nie mogło zabraknąć… kontrowersji.

Jeszcze przed wprowadzeniem Tommy’ego były coach Celtów – Doc Rivers – mówił, że wciąż lubi oglądać mecze Celtics, także ze względu na komentarz Heinsohna, który dostarcza po prostu mnóstwo rozrywki. I nie inaczej było w piątkowy wieczór, bo 81-latek w swoim stylu wszedł do Galerii Sław, tym razem jako trener. Zaczęło się od przytyku w stronę Dicka Bavetty, a skończyło na historii, podczas której uczestnicy ceremonii zobaczyli… wyciągnięty środkowy palec Heinsohna. Było też wiele pochwał pod adresem Reda Auerbacha.

Heinsohn wielokrotnie podkreślał, że od zawsze podstawą sukcesów bostońskich drużyn była drużynowa koncepcja gry właśnie Auerbacha. Nie omieszkał także wspomnieć o zespołach Celtics z lat 70., które sam trenował, a które uwielbiały grać szybki small-ball. Wtedy było wyzwaniem dla zawodników, aby wkupili się w system odbiegający od tradycyjnych sposobów gry, za co Heinsohn pochwalił obecnych na ceremonii White’a oraz Dave’a Cowensa (który zresztą dokonał wprowadzenia Tommy’ego).

Jeśli natomiast chodzi o tę historię ze środkowym palcem – chodziło o pewien mecz, w którym Heinsohn poprosił podkoszowego Hanka Finkela, by ten zajął się bronieniem Wilta Chamberlaina. Bostończycy zdominowali spotkanie, ale gdy w jednej z akcji Finkelowi ręka zaplątała się w siatce od kosza i ten wracał na swoją połowę parkietu to zdawało się, jakby pokazywał właśnie środkowy palec w kierunku Heinsohna, co on sam – ku zaskoczeniu widzów – zaprezentował, po czym ze śmiechem dodał:

„To naprawdę dało do myślenia, jeśli chodzi o wzajemną komunikację. Jedyne, o czym wtedy myślałem to „Ty też, Henry!”.”

Z kolei Jo Jo White swoją przemowę nagrał wcześniej, ponieważ obawiano się, że ta może potrwać za długo – White przeszedł operację wycięcia guza mózgu przed pięcioma laty i od początku musiał uczyć się wszystkich podstawowych czynności życiowych, co sprawiło, że zatracił nieco płynność mowy. Odtworzenie nie zmieniło jednak wydźwięku tej przemowy, która była bardzo emocjonalna i wzruszająca. Tym bardziej, kiedy zebrani na ceremonii goście usłyszeli m.in. takie słowa:

„W maju 2010 roku zdiagnozowano u mnie guza mózgu. Lekarz powiedział, że miało mnie tu mnie być. Bóg miał jednak inne plany. I za to jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczny.”

White dodał również, że wybór w drafcie przez Celtics był jedną z najlepszych rzeczy, jakie mu się przytrafił. Żałował jedynie, że momentu wprowadzenia do Hall of Fame nie mogli doświadczyć jego rodzice. Podziękował także swojej rodzinie oraz samemu Heinsohnowi, dodając, iż jest to zaszczyt, że zostaje wprowadzony razem z nim. Warto przecież przypomnieć, że White był jednym z liderów bostońskiej drużyny, która pod wodza Heinsohna zdobyła w latach 70. dwa tytuły mistrzowskie, a sam White był nawet MVP finałów w 1976 roku.