Sezon ogórkowy w pełni, za nami już także rozgrywki ligi letniej. W tym roku Boston Celtics uczestniczyli w dwóch turniejach, w czasie których mieliśmy okazję zobaczyć kilku zawodników, mogących w przyszłości tworzyć trzon bostońskiego zespołu. I choć liga letnia jest przez wiele osób nieco bagatelizowana to jednak warto rzucić okiem, jak radzili sobie młodzi gracze. Jako kolejny oceniony zostanie Jordan Mickey. Wybrany w drugiej rundzie tegorocznego draftu walczył latem o gwarantowany kontrakt i udało mu się zagrać na tyle dobrze, że podpisał najwyższą w historii umowę dla zawodnika wybranego w drugiej rundzie draftu. Nic więc dziwnego, że przodował w wielu letnich zestawieniach rookies.
Celtics wybrali w tegorocznym drafcie trzech obrońców i tylko jednego podkoszowego. Co prawda pod koszem tłok wcale nie mniejszy niż na obwodzie, ale Jordan Mickey był wybrany dopiero w drugiej rundzie. Najlepszy blokujący USA w ubiegłym sezonie (średnio 3.6 bloków na mecz) określany przez wielu mianem “undersized” jest takiego samego wzrostu jak Brandon Bass, a więc ktoś, kto jeszcze kilka miesięcy temu wychodził w pierwszej piątce bostońskiego zespołu. Wciąż zdarzają się tacy, którzy nie respektują Mickey’ego.
A nie powinni, bo do 203 centymetrów wzrostu należy dodać prawie 222-centymetrowy zasięg ramion, który tworzy z młodego zawodnika maszynkę do blokowania rzutów. Oczywiście, same centymetry nic nie dadzą, bo tu potrzeba jeszcze dobrego instynktu oraz kontroli ciała, ale Mickey to wszystko posiada. I choć w Bostonie jest duży tłok pod koszem – tym bardziej, kiedy drużyna dodała latem Amira Johnsona oraz Davida Lee – to Mickey jest w stanie zapewnić coś, czego inni bostońscy podkoszowi tak efektywnie robić już nie potrafią.
Ale to nie jest tak, że Jordan Mickey potrafi tylko blokować. Pokazał także solidną postawę na tablicach, a do tego okazał się być bardzo dobrym finisherem. Ogółem, w tegorocznej edycji summer league notował średnio 12.2 punktów, 7.9 zbiórek oraz 2.4 bloki, trafiając dobre 54.2 procent swoich rzutów. Na ten moment jest on najlepszym blokującym w zespole i nikt inny nie jest nawet blisko. Jako atletyczny i skoczny zawodnik nie powinien więc mieć większych problemów, by przystosować się do gry w NBA.
To naprawdę robi wrażenie. Tym bardziej, że spora część takich akcji kończy się przejęciem posiadania, a to jest bardzo cenna rzecz. Zablokować piłkę tak, by przeszkodzić rywalowi i jednocześnie przejąć piłkę – tego nie potrafią wszyscy. Mickey doskonale potrafi odnaleźć się w sytuacji, ma do tego bardzo dobrą świadomość gry, gdyż w zasadzie cały czas wie, gdzie jest piłka. A długie ręce pomagają nie tylko przy blokach, ale także przy przechwytach, których Mickey notował średnio 0.8 na mecz.
Szybkość i atletyzm Mickey’ego pozwalają mu zresztą swobodnie poruszać się pod własnym koszem. Nie ma znaczenia, czy atakujący wyciągnie go na obwód, czy też wejdzie pod kosz. Mickey tam jest, Mickey nie ustępuje, Mickey dobiega, Mickey domyka, Mickey dochodzi z pomocy. Robi wszystko, także przy pick-and-rollach, gdzie potrafi bardzo dobrze wyjść, a potem wrócić pod kosz i kontestować rzut. Jest więc bardzo dobrym defensywnie graczem, który potrafi też dać drużynie kilka fajnych zbiórek, po jednej czy po drugiej stronie parkietu.
Mickey potrafi wykorzystać swoje długie ręce, widać też, że bardzo dobrze zachowuje się na atakowanej tablicy, mądrze domykając akcje i dobijając niecelne rzuty swoich kolegów. Oczywiście, jest chudzielcem i brakuje mu lepszej postury, ale ma jeszcze czas, by rozwinąć się jeszcze także pod względem fizycznym i wzmocnić swoją posturę, dzięki czemu nie będzie przestawiany, bo i to się tego lata zdarzało.
Zdarzały się też i jednak mocne finisze, bo Mickey choć przesadnie silny nie jest to pod obręczą potrafi się zachować i skutecznie wykończyć akcje. To cliche, ale tu znów przydają się długie ręce, dzięki którym Mickey może niejako ochronić piłkę i w ekwilibrystyczny sposób znaleźć drogę do kosza.
To też zresztą niejako wstęp do dwóch kolejnych aspektów, którymi Mickey zdecydowanie zaskoczył wielu bostońskich kibiców. Pierwsza akcja na powyższym klipie to jedna rzecz, czyli punkty zdobyte po koźle. Bo okazuje się, że Mickey całkiem nieźle czuje się przodem do kosza, będąc w stanie minąć swojego obrońcę zwodem. Niezły kozioł (choć odrobinę za wysoki przez co łatwo piłkę Mickey’mu wybić), świetna szybkość, dobra praca nóg. Objechany został nawet Jahlil Okafor, który sam nie powstydziłby się podobnego manewru.
Ten pierwszy krok, bardzo energiczny, bardzo szybki, zaskakuje, ale jest pokłosiem wyśmienitej ogólnej szybkości zawodnika oraz długich nóg, bo to nie tylko ręce są takich rozmiarów. Gra tyłem do kosza wciąż u Mickey’ego raczkuje, bo 1) skillsetu brak, 2) kozioł za wysoki, 3) siły też brak, ale widać jakieś przebłyski, widać jakiś potencjał. Ba, był nawet jeden celny rzut z odejścia à la 14-letni Dirk! Niemniej jednak Mickey znacznie groźniejszy będzie jako gracz stawiający zasłonę, czy to w akcjach pick-and-roll, czy też pick-and-pop.
Jeśli chodzi o pick-and-rolle to te będą zapewne stanowić największą część akcji ofensywnych 21-latka. Mickey jest szybki, a po zasłonie bardzo dobrze roluje do kosza, wykorzystując także ten niezły krok. Nie jest może nadzwyczajnie eksplozywny, ale przebojowości mu nie brakuje. Warto też tutaj zauważyć niezły “hangtime” młodego podkoszowego, który potrafi zawisnąć w powietrzu, zyskując trochę czasu do oddania rzutu.
Jeśli natomiast chodzi o zagrania rzutowe to tutaj Mickey już na uniwerku dał się poznać jako solidny trafiający z mid-range, gdzie jego skuteczność wyniosła równe 50 procent przy 68 rzutach. Na ligach letnich też rzucał sporo, jakby starając się udowodnić, że potrafi to robić. Nie mam dokładnych statystyk, ale podejrzewam, że skuteczność miał nieco gorszą niż w ostatnim roku w NCAA. Tak czy siak, Jordan Mickey na razie drugim Brandonem Bassem nie jest, ale potencjał na solidnego strzelca z mid-range z pewnością ma.
Rzutem za trzy nie grozi i nie wydaje się, aby w najbliższym czasie groził. Na powyższym klipie – nie tylko w akcjach pick-and-pop – doskonale widać, że jeśli ma miejsce i czas na swobodne złożenie się do rzutu to najczęściej trafia. Obrońcy nie powinni więc zostawiać go samego, a to z pewnością powinno pomóc pozostać mu na parkiecie w czasach, gdzie spacing stał się jedną z najważniejszych rzeczy w koszykówce.
A na koniec jeszcze jedna fajna rzecz, czyli Mickey w kontrach. Szybko biegający podkoszowy to zawsze dobra rzecz dla zespołu i Mickey to może być przeciwieństwo Amira Johnsona, który z każdym kolejnym sezonem i coraz większymi problemami z kostkami do kontr nie biega wcale, bo w momencie, gdy już dobiegnie to z kontry jest co najwyżej atak pozycyjny. Tymczasem 21-latek do szybkich ataków biega naprawdę szybko, dzięki czemu może z łatwością te kontry wykończyć i dołożyć zespołowi kolejne punkty.
Nie ma tutaj jednej ważnej rzeczy, a mianowicie podań. Tutaj Mickey także może nawiązać do byłego już gracza Celtics, czyli wspomnianego Bassa, który nie bez powodu zyskał przecież przydomek No-Pass Bass. Mickey jest bardzo słabym podającym, dość powiedzieć, że w ośmiu meczach zaliczył łącznie ledwie cztery asysty. To z pewnością coś, na co warto zwrócić uwagę, ponieważ w systemie Brada Stevensa piłka lubi krążyć.
Niektórzy twierdzą też, że po wywalczeniu kontraktu Mickey przestał grać na 110 procent, którymi wcześniej zdążył wszystkich zachwycić. Jest to zarzut, który był do niego adresowany także podczas gry w barwach LSU, gdzie nie zawsze grał z tą samą intensywnością i zacięciem. Nie jest to oczywiście jakiś wielki problem, ale to także warto obserwować przy jego dalszym rozwoju. Niemniej, o etykę pracy Jordan Graysona się nie bójcie.
Nie tak dawno pojawiły się bowiem informacje, że Mickey studiuje grę Dennisa Rodmana, przede wszystkim pod względem zbiórek. Rodman był jeszcze niższy od Mickey’ego, a tymczasem miał siedem sezonów z rzędu, w których notował co najmniej 15 zbiórek na mecz, w tym dwa, gdzie te średnie poszybowały powyżej 18 zebranych piłek na mecz. Mickey nie jest blisko takich osiągów i ma jeszcze wiele do poprawy na tablicach, ale znakomicie jest słyszeć, że chce brać przykład z jednego z najlepszych zbierających, jakiego NBA widziała.
Na ten moment nie wiadomo, jakie miejsce w rotacji widzi dla młodego zawodnika Brad Stevens. Pewne jest, że przed nim jeszcze sporo pracy, zanim będzie mógł na stałe zagościć na zawodowych parkietach. Mickey tego lata wywalczył sobie jednak nie tylko bardzo fajny kontrakt, ale też przychylność wielu bostońskich kibiców, udowadniając, że potrafi znacznie więcej niż tylko blokować. Atletyzm, szybkość i zasięg powinny nie tylko ułatwić mu transformację do najlepszej ligi świata, ale też zapewnić mu dobrą przyszłość. Oby w barwach Celtics.