Liga letnia: Marcus Smart

Sezon ogórkowy w pełni, za nami już także rozgrywki ligi letniej. W tym roku Boston Celtics uczestniczyli w dwóch turniejach, w czasie których mieliśmy okazję zobaczyć kilku zawodników, mogących w przyszłości tworzyć trzon bostońskiego zespołu. I choć liga letnia jest przez wiele osób nieco bagatelizowana to jednak warto rzucić okiem, jak radzili sobie młodzi gracze. Jako pierwszy analizie zostanie poddany Marcus Smart. Była to dla niego druga kolejna liga letnia, jednak mimo udanych występów może nie do końca tak dobra, wszak 21-latek przedwcześnie zakończył zmagania z powodu bolesnej kontuzji przemieszczenia palców prawej ręki. A jak radził sobie do momentu nieszczęśliwego urazu?

Można powiedzieć – dobrze, momentami wręcz znakomicie. Marcus Smart już w trakcie ubiegłego sezonu udowodnił, że jest bardzo dobrym obrońcą, a Tommy Heinsohn dodaje, że Smart to najlepszy młody obrońca jakiego widział. Wiadomo, że Tommy to jeden z największych homerów w lidze, który na dodatek znany jest ze swoich wyolbrzymionych porównań (pamiętacie jeszcze, że powiedział kiedyś o Gregu Stiemsmie, że blokuje jak Bill Russell), ale co by nie mówić – Heinsohn sporo już w swoim życiu widział.

Smart w Salt Lake City oraz w Las Vegas potwierdził tylko, że w przyszłości powinien być pewniakiem do najlepszych piątek obrońców. Ogółem, zagrał w czterech pełnych meczach, a spotkania przeciwko Trail Blazers z wiadomych przyczyn nie dokończył. Jego statystyki prezentują się nieźle, bo jest to średnio 16.0 punktów, 4.2 asysty oraz 2.4 przechwyty, a byłoby zapewne lepiej, gdyby nie kontuzja. Oczywiście, trzeba też zwrócić uwagę na słabą skuteczność 21-latka, który trafił nieco ponad 35 procent swoich wszystkich rzutów.

Z drugiej strony, ta skuteczność to jednak chyba najmniej istotna rzecz w lidze letniej. Gracze mają bowiem zielone światło na oddawanie sporej liczby rzutów, na dodatek grają przecież z zawodnikami, których często wcześniej na oczy nie widzieli. Jeśli skuteczność jest dobra – super, jeśli jest zła – to nic wielkiego. Smart trafił także tylko nieco ponad 28 procent trójek, jednak w tym elemencie cały czas robi postępy i ten procent wcale nie oznacza, że guard cały czas ma problemy zza łukiem. Poniżej w akcjach catch-and-shoot:

Szybki, płynny wyrzut i bardzo dobra mechanika rzutu. Smart zdaje się opanowywać swój rzut w najlepszy możliwy sposób, dzięki czemu staje się powoli pewną opcją w tego typu sytuacjach. Miał też kilka fajnych trójek po dryblingu, często z wykorzystaniem zasłony (zyskując dzięki temu trochę miejsca), czym udowadnia zresztą, że coraz lepiej czuje się w akcjach pick-and-roll.

[gfycat data_id=”SpeedyParchedDormouse” data_autoplay=false data_controls=false]

Już w zeszłym sezonie widać było, że z biegiem miesięcy Smart notuje progres jako rozgrywający. Lepsze rozumienie gry, dobra wizja i niezłe podejmowanie decyzji sprawiły, że 21-latek mógł być wykorzystywany zarówno jako gracz z piłką, jak i bez piłki. Ta uniwersalność to zresztą bardzo przydatna cecha w systemie Brada Stevensa. Poniżej cztery akcje pick-and-roll, przy czym dwie pierwsze to mądre podania kozłem do rolującego Jordana Mickey’ego, a kolejne dwie to już Smart samodzielnie wykańczający posiadanie.

[gfycat data_id=”ImpassionedHarmfulGreatdane” data_autoplay=false data_controls=false]

Sporą bronią byłoby dodanie tego tear-dropu na stałe do arsenału zagrań w ataku. Te dwa wejścia to zresztą tylko wierzchołek góry lodowej, bo Smarta atakującego basket było znacznie więcej. On sam przyznał, że czuje się pewniej, a na dodatek kostka nie jest już problemem, dlatego też jest w stanie poruszać się po parkiecie swobodniej. Dzięki temu widzieliśmy sporo wjazdów pod kosz, choć oczywiście w porównaniu do trójek to wciąż rzutów zza łuku było więcej. Tak czy siak, Smart fajnie wykorzystywał drybling, aby dostać się pod kosz.

Smart przychodził do NBA jako jeden z lepszych wbijających się w pomalowane graczy NCAA, ale w jego pierwszym sezonie nie widzieliśmy tego zbyt często. Oby to rzeczywiście tylko kontuzjowana kostka była ograniczeniem, bo ze swoją siłą i coraz lepszym kozłem Smart może być naprawdę bardzo skutecznym finiszerem. Dodajmy do tego tę wizję gry, a 21-latek będzie miał co najmniej kilka łatwych asyst na mecz, co zresztą udowodnił także w ubiegłych tygodniach:

Jeden drybling, ściągnięcie na siebie uwagi dwóch obrońców, przejście choćby jednego. To wszystko powoduje, że obrona przeciwnika się po prostu łamie, dzięki czemu otwierają się możliwości dla ataku Celtics. Smart rzeczywiście jest smart, a na dodatek nie jest samolubem, dlatego też koledzy korzystają na jego dynamicznych wjazdach, czy też w akcjach pick-and-pop (ostatnia akcja na powyższym klipie, bardzo dobre podanie Smarta do Jonathana Holmesa, który okazał się być zaskakująco pewną opcją zza łuku).

Poniżej kolejne przykłady postępu Smarta jako playmakera. Najpierw dwa zagrania w typie Rajona Rondo do Kevina Garnetta, czyli zasłona, wejście, podanie kozłem za plecami i Garnett (a w tym przypadku CJ Fair) wykańczający akcje. Różnica jedynie taka, że KG znacznie rzadziej schodził pod kosz, bo był specjalistą z dalekiego półdystansu, ale Smart jako Rondo w zasadzie identyczny, doskonale ściągający na siebie uwagę dwójki obrońców, a następnie mądrze oddający piłkę do stojącego na obwodzie Faira.

[gfycat data_id=”FavorableNearBlacklab” data_autoplay=false data_controls=false]

A później dwa loby back-to-back z Salt Lake City, których także Rondo z najlepszych swoich czasów by się nie powstydził. Pierwszy znacznie trudniejszy, ale Smart świetnie utrzymuje swojego obrońcę na swoich plecach, a następnie zajmuje się wysokim, dzięki czemu Eric Buckner może alley-oopa skończyć. Drugi już łatwiejszy, bo zgubił się gdzieś obrońca Faira, co nie umniejsza jednak zasługi Smarta.

[gfycat data_id=”ThirstyGiganticAardwolf” data_autoplay=false data_controls=false]

Oczywiście, nie obyło się bez błędów, bo bywało, że Smart był nieostrożny, było sporo pudeł, ale gdyby wyjąć te trójki i przedłożyć tylko skuteczność rzutów za dwa punkty to okazałoby się, że Smart trafił solidne 45 procent, które nie wyglądałoby już tak źle. Ale raz jeszcze – skuteczność graczy obwodowych jest tu najmniej istotna. Co ciekawe, była też jedna fajna akcja ze Smartem tyłem do kosza, którą moglibyśmy oglądać częściej już w trakcie sezonu regularnego, wszak to kolejne miejsce, gdzie można wykorzystać siłę 21-latka.

Jeśli natomiast chodzi o obronę to tu cały czas jest kraina miodem płynąca. Smart wyróżniał się defensywą i wciąż będzie, bo jak na swój wiek obrońcą jest po prostu fenomenalnym. I będzie jeszcze lepszy, choćby wtedy, kiedy doda po prostu bagaż doświadczenia. Nie tylko było mnóstwo świetnych przechwytów (te najlepsze poniżej, a ten ostatni skutkuje kolejnym świetnym podaniem, tym razem w kontrze do Mickey’ego), ale też wyłapane faule ofensywne czy masakrujący blok. Czy kogoś dziwi to, w jaki sposób Smart doznał kontuzji?

Traktujcie ligę letnią jak chcecie. Są oczywiście przypadki, że dany gracz latem wymiata, ale potem w NBA swojego miejsca nie znajduje. Nie ma jednak reguły. Prawda jest taka, że liga letnia to rywalizacja młodych zawodników, którzy są na początku swojej drogi w NBA z graczami, dla których te rozgrywki to często jedyna szansa, aby się wybić. Poziom gry nie jest więc może zbyt wysoki, ale poziom rywalizacji już zdecydowanie tak.

Smart wypadł nieźle, choć szkoda, że zakończył zmagania z urazem, który wyeliminuje go z gry na parę tygodni. Widać jednak, że robi naprawdę spore postępy, stając się coraz pewniejszym graczem po obu stronach parkietu, dlatego też jest wielka nadzieja, iż będzie kimś znacznie więcej niż tylko specjalistą od defensywy. A kolejny do podsumowania James Young, który niedługo rozjaśni nam pochmurne niebo sezonu ogórkowego.