Perry Jones III dołączy do Boston Celtics. Tak, to kolejny już ruch Danny’ego Ainge’a, który tym razem wykorzystał trudną sytuację Oklahoma City Thunder i wyciągnął Jonesa w zasadzie za bezcen. Tak naprawdę to Thunder dopłacili, by pozbyć się skrzydłowego i dorzucili jeszcze wybór w drugiej rundzie draftu w 2019 roku. Wszystko, aby po wyrównaniu kontraktu Enesa Kantera zapłacić jak najmniej podatku. Trudno więc dziwić się bostońskiemu GM-owi, że ofertę przyjął, bo w zamian wysłał w zasadzie nic – wytworzone przy okazji trade exception oraz mocno chroniony pick w drugiej rundzie draftu, który najprawdopodobniej i tak zostanie w Bostonie. Ruch ten więc to żadne ryzyko, ale może być to tylko początek.
Na ten moment nie wiadomo, czy transfer ten to rzeczywiście początek do czegoś większego, ale źródła mówią, że Celtowie mają sporo w przygotowaniu i mogą zrobić znacznie więcej. Nie jest więc powiedziane, że Perry Jones w Bostonie zostanie na dłużej, choć istnieje oczywiście taka możliwość. Trzeba jednak pamiętać, że miejsca w składzie i tak już nie ma, bowiem w drużynie jest 14 graczy z gwarantowanymi kontraktami oraz Jordan Mickey, czyli wybór z drugiej rundy, który także powinien otrzymać umowę na przyszły sezon.
Niemniej jednak, Jones to na pewno intrygujący zawodnik, który ma dobre warunki fizyczne, niezwykły atletyzm i z pewnością spory talent, ale jego kolana to bardzo poważny problem, który nie pozwala mu w pełni rozwinąć (niesamowicie długich) skrzydeł. To właśnie przez to typowany niegdyś do top5 draftu zawodnik spadł na koniec pierwszej rundy draftu 2012. Z drugiej strony, 23-latek to i tak lepsza historia niż Fab Melo, wybrany parę numerów wyżej. Bardzo prawdopodobne, że to posunięcie to przygotowanie na kolejne ruchy.