Boston Celtics oraz Detroit Pistons są podobno kandydatami z największymi szansami na podpisanie kontraktu z zastrzeżonym wolnym agentem Tobiasaem Harrisem z Orlando Magic. Ta informacja nie powinna jednak nikogo dziwić, bowiem Harris to jeden z bardziej niedocenianych i uniwersalnych skrzydłowych, który na dodatek dopiero w połowie lipca skończy 23 lata, a już ma za sobą cztery lata gry w NBA. Według raportów, będzie on chciał kontraktu maksymalnego, a GM Magic – Rob hennigan – zapowiedział, że drużyna z Florydy zamierza go zatrzymać, jednak coraz częściej w wątpliwość poddaje się te intencje. I jeśli rzeczywiście by tak było to Celtics powinni chyba ostro działać i Harrisa z Orlando wyciągać.
Maksymalny kontrakt dla Harrisa to pierwszy rok na poziomie około $15.8 milionów dolarów, przy czym w każdym kolejnym roku może dostać o 4.5 procent więcej. Magic będą mieli prawo do wyrównania każdej oferty i choć Hennigan rzeczywiście zapowiadał, że chce Harrisa zatrzymać, a kibice Magic nie widzą sensu, aby tego nie robić to jednak coraz więcej jest głosów, że ekipa z Orlando może po prostu nie chcieć wyrównywać maksymalnej oferty, którą mogliby złożyć choćby Boston Celtics, jeśli oczywiście zrobią sobie cap space.
Czemu to właśnie Celtics mieliby taką ofertę składać? Głównie dlatego, że Harris to wolny agent tego drugiego rzędu, którego szanse pozyskania są chyba większe. Dodatkowo, wciąż ledwie 22-letni zawodnik jest bardzo uniwersalny i wszechstronny, czym wpasowałby się w koncepcję Brada Stevensa, który nie wyznaje podstawowych i tradycyjnych pozycji, ale patrzy na skład pod nieco innym kątem, mając cztery kategorie graczy. Tymczasem skrzydłowy pozyskany przez Magic z Milwaukee Bucks trafiał w ubiegłym sezonie 36.4 procent trójek.
Jest on też zresztą jednym z czterech zawodników, którzy notowali w zeszłym sezonie co najmniej 17 punktów, 6 zbiórek oraz trafiali zza łuku na przynajmniej 35 procentach przy min. dwóch próbach na mecz. Pozostała trójka to LeBron James, Chris Bosh oraz Kevin Durant. Co ciekawe, jeśli spojrzymy na kilka ostatnich lat to podobne osiągnięcie w takim lub niższym wieku zaliczyli jeszcze tylko Durant, Kevin Love oraz Paul George. Doborowe towarzystwo, które potwierdza tylko, że Harris jest jednym z niewielu nowoczesnych skrzydłowych w lidze.
Ta liga idzie do przodu, a największą zmianą jest oczywiście przestawienie się na rzuty trzypunktowe, które nie tylko są bardziej wartościowe niż choćby rzuty z mid-range, ale też dają coś takiego jak spacing. Nie da się jednak wystawić składu złożonego z samych strzelców i wygrywać, bo potrzeba także wzrostu i siły, które zapewniają właśnie tacy nowocześni skrzydłowi. Zbierają, bronią i jeszcze potrafią punktować. Harris wpisuje się w to wszystko naprawdę solidnie i to pomimo problemów, jakie mieli Magic w poprzednich rozgrywkach.
Sporo zmian, brak stałości, zmiana trenera w trakcie sezonu, a do tego dość niezbalansowany skład. Harris zaliczył jednak najlepszy chyba sezon w karierze, prezentując przy okazji spory progres w swojej grze. Coraz lepszy rzut stwarza z niego groźną broń. Dobre panowanie nad piłką jak na ponad dwa metry wzrostu pozwalają mu swobodnie operować na obwodzie. Gra tyłem do kosza jest coraz lepsza. Wjazdy pod kosz mimo dość słabego spacingu Magic są skuteczne. Czego chcieć więcej? Nie wierzycie, proszę bardzo.
Statystyki na poparcie tych tez pochodzą z artykułu “The NBA’s Most Underrated Player”. I tak, jeśli chodzi o trójki to wiemy już, że Harris trafiał w poprzednim sezonie solidne 36.4 procent przy średnio 3.5 próbach na mecz. Jeśli jednak rozłożymy te trójki to okaże się, że Harris trafiał:
- 38.0 procent trójek catch-and-shoot (ligowa średnia – 36.5),
- 39.4 procent trójek na 4 sekundy lub mniej przed końcem czasu na akcję (ligowa średnia – 36.6),
- 37.9 procent trójek z czystej pozycji (ligowa średnia – 36.3)
Jeśli chodzi o panowanie nad piłką to tutaj najwyraźniej widać to w akcjach pick-and-roll, których Harris (jako ball-handler) w zeszłym sezonie rozegrał 150 i był najefektywniejszym zawodnikiem Magic w tym względzie, zdobywając 0.85 punktu na posiadanie Najwięcej takich akcji mieli Victor Oladipo (592) oraz rookie Elfrid Payton (453), ale nie byli oni tak skuteczni jak 22-letni skrzydłowy (Oladipo – 0.75 PPP, Payton – 0.66 PPP). Ligowa średnia wyniosła w ubiegłych rozgrywkach wyniosła 0.79 PPP, a Harris ze swoim wynikiem był lepszy od takich graczy jak John Wall, Russell Westbrook, LeBron James czy Monta Ellis.
Jeśli chodzi o grę tyłem do kosza to wśród graczy, którzy mieli co najmniej sto takich posiadań liderem pod względem efektywności jest nie kto inny jak Tobias Harris. 106 takich posiadań, średnio 1.04 punktu na jedno. Wynik lepszy od całej elity grających tyłem do kosz, lepszy zresztą o naprawdę sporo, bo LeBron James to średnio 0.83 PPP, Zach Randolph to 0.92 PPP, a Blake Griffin to 0.95 PPP.
Jeśli natomiast chodzi o obronę to tutaj Harris też nie wypada wcale blado. Licząc wszystkie defensywne pozycje to Harris spośród sześciu graczy Magic, którzy rozegrali w poprzednim sezonie co najmniej 1600 minut, był tym, który bronił najlepiej. W przeliczeniu na 48 minut miał średnio najmniej akcji do bronienia (7.66), pozwalając im na najmniejszą ilość punktów (6.28) oraz trafień (2.51). Albo był więc efektywny (skuteczność przeciwników w tych akcjach to 38 procent), albo przeciwnicy po prostu nie chcieli się z nim mierzyć.
Dodajmy do tego także fakt, że Harris to po prostu ciężko pracujący dzieciak, który zbiera żniwa swojej pracy. Jednym z jego przedmeczowych rytuałów jest pojawianie się na kilka godzin przed meczem na parkiecie i oddanie niezliczonej ilości rzutów, by wejść w rytm. Podobnie było w grudniu ubiegłego roku, kiedy to kilka godzin po takim rytuale dostał dokładnie taką piłka jak na przedmeczowym treningu, zrobił dokładnie taki sam ruch i dał Magic zwycięstwo nad Atlanta Hawks, trafiając równo z syreną po raz drugi w tamtym sezonie i potwierdzając tylko, że ma jaja, by wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności i trafiać w takich sytuacjach.
A jakby tego było mało to Harris robi jeszcze mnóstwo rzeczy dla społeczności, za co był nawet nominowany do wielu nagród za zwykłe i bezinteresowne dbanie o społeczeństwo. No i wciąż ma spory potencjał. Przed rozpoczęciem sezonu rzekomo odrzucił wartą ofertę od Magic, nie mogąc dojść do porozumienia w sprawie przedłużenia umowy. A ta nowa, nawet maksymalna, wcale taka zła nie będzie, tym bardziej, kiedy salary cap wystrzeli w górę w kolejnych latach i przez większość trwania umowy będzie to kontrakt prawie że po obniżce.
#TobiasHarrisHypeTrain