Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy od kilku tygodni są już na rybach – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to miesiące łatwe, tym bardziej że drużyna nie jest jeszcze z najwyższej półki, ale Boston Celtics mają za sobą całkiem udany sezon zakończony awansem do fazy play-off. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Jako ostatni Marcus Smart, który zaliczył dość udany debiutancki sezon w barwach Celtics.
PRZED SEZONEM:
Był niejako nagrodą pocieszenia, choć szybko przestał nią być, bo wybrany z numerem szóstym w ubiegłorocznym drafcie zawodnik z miejsca zaskarbił sobie sympatię wielu bostońskich kibiców. Z fajnej strony pokazał się na Summer League w Orlando, gdzie potwierdził, że a) nie ma pewnego rzutu, b) jest znakomity w obronie. Potem dostał jeszcze powołanie na camp USA przed Mistrzostwami Świata, gdzie z powodzeniem zajmował się topowymi point guardami ligi. Było oczywiście trochę obaw o to, jak wpisze się w backcourt złożony z Rajona Rondo oraz Avery’ego Bradleya, jednak zdecydowana większość kibiców nie mogła się doczekać, by zobaczyć Smarta w akcji, szczególnie ze względu na to, co miał wnieść w defensywie.
SEZON REGULARNY:
Wzloty i upadki, raz lepiej, raz gorzej. Koniec końców był to jednak udany sezon Smarta, choć dziwnym trafem nie załapał się do najlepszych piątek rookies. Miewał mecze bardzo dobre, miewał swoje wielkie momenty, a po odejściu Rajona Rondo był przecież nawet startującym rozgrywającym (38 meczów od pierwszej minuty). Sporo strachu wszyscy się najedliśmy przy okazji bardzo groźnie wyglądającego skręcenia kostki, ale skończyło się na kilkunastu meczach absencji. W trakcie całego sezonu najgorszą decyzję popełnił w San Antonio, kiedy to uderzył Matta Bonnera w przyrodzenie. Często pokazywał się jednak ze swojej najlepszej strony, pokazując niesamowity defensywny talent jak na 21-latka. Średnie na poziomie 7.8 punktów (36.7 procent z gry), 3.1 asyst, 3.3 zbiórek oraz 1.5 przechwytu nie powalają, ale to solidne fundamenty na kolejne lata. Tak samo jak i 33.5-procentowa skuteczność zza łuku oraz jeden bardzo szczęśliwy game-winner przeciwko Toronto Raptors.
PLAYOFFS:
Średnia punktów poszła nieco w górę, bo w trzech z czterech spotkań zdobywał co najmniej 10 oczek, ale w obronie tym razem nie brylował. Co ciekawe, to bez niego na parkiecie Celtowie mieli najlepszy defensywy rating, ale i najwyższy rating ofensywny. Tak czy siak, smak playoffs w pierwszym sezonie na parkietach NBA to na pewno dobra rzecz dla jego dalszego rozwoju.
OCENA: 4
Marcus Smart to zdecydowanie najlepszy rookie-obrońca, jakiego widziałem. I choćby z tego powodu zasługuje na czwórkę, bo ten debiutancki sezon był naprawdę niezły. Dwa razy przekroczył granicę 20 punktów, wciąż czeka za to na swoje pierwsze double-double. Najlepszy mecz? 25/9/5/2/2 przeciwko OKC.
CO DALEJ?
Z jednej strony Danny Ainge mówił, że Smart nigdzie się nie wybiera, ale z drugiej strony to właśnie Smartem sondował wartość Nerlensa Noela (ale też i zapewne wartość samego Smarta). Kibice w Bostonie pokochali jednak młodego rozgrywającego tak bardzo, że nie chcą, aby odchodził. 21-latek pokazał bowiem naprawdę duży potencjał, a jako że ofensywę łatwiej poprawić niż defensywę to nadzieję są spore. Zresztą, sami się przekonacie, że czytanie gry Smarta jest naprawdę niezłe, kiedy latem będzie czas na trochę większe podsumowanie. Oby tylko Smart był jeszcze zawodnikiem Celtics do tego czasu.