PS: Phil Pressey

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy od kilku tygodni są już na rybach – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to miesiące łatwe, tym bardziej że drużyna nie jest jeszcze z najwyższej półki, ale Boston Celtics mają za sobą całkiem udany sezon zakończony awansem do fazy play-off. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Jako kolejny filigranowy Phil Pressey, który mimo wszystko cały czas pozostaje w bostońskiej drużynie.

PRZED SEZONEM:

All-Star Game? Nie, tego nie oczekiwaliśmy. Miejsce w pierwszej piątce najlepszych obrońców? Nie, tego też nikt się nie spodziewał. Średnie na poziomie double-double? Nie, to także nie to. Bo czego tak właściwie można oczekiwać od Phila Presseya, który jest w tej lidze jakby przypadkiem i cały czas jakby niezauważony? Gdy Rajon Rondo odpoczywał jeszcze w meczach back-to-back w sezonie 2013/14 to maluteńki Pressey kilka razy wszedł w jego buty i notował nawet mecze z double-double. Teraz jednak wszyscy myśleli, że 24-latek ostatecznie ze składu – prędzej czy później – wypadnie.

SEZON REGULARNY:

No i nie wypadł. Przetrwał nie tylko wszystkie letnie transfery, ale też wszelkie przetasowania w trakcie sezonu. Tak jak się jednak spodziewano, jego rola znacząco spadła. W debiutanckim sezonie (głównie dzięki kontuzji Rondo) zagrał w 75 meczach, przy czym 11-krotnie był nawet starterem. Tym razem rozegrał tylko 50 spotkań, spędzając na parkiecie o prawie połowę minut mniej niż w poprzednich rozgrywkach. Per36 notował jednak solidne 10.6 punktów oraz 7.0 asyst, choć znów zaliczył koszmarnie strzelecko sezon. Żeby jednak nie było – miał trzeci najlepszy w drużynie defensywy rating (ale i najgorszy ofensywny, pięć meczów od Dwighta Powella oraz Shavlika Randolpha nie ma co liczyć), dzięki czemu koniec końców z nim na parkiecie Celtics byli na plusie.

PLAYOFFS:

Tutaj nie ma co się rozpisywać. Dwa “mecze”, łącznie pięć minut na parkiecie. Zero punktów, ani jednej asysty, ale za to coś, czego od Phila Presseya można by akurat oczekiwać najmniej – jeden blok.

OCENA: 3

Trudno go właściwie ocenić, ale trójka będzie tutaj chyba adekwatna. Warto wspomnieć, że w ubiegłym sezonie miał jedno double-double, czyli 10 punktów i 10 asyst przeciwko Orlando Magic w marcu tego roku. Celtowie byli wtedy o 18 punktów lepsi od przeciwników z Presseym na boisku. No ale to za mało na plusik.

CO DALEJ?

Historia w zasadzie ta sama jak co roku. Pressey jakoś przetrwał kolejny sezon, a teraz przed nim po raz kolejna walka o pozostanie w składzie. Zarabia mało, jego kontrakt na przyszły sezon to niewielka podwyżka i niecały milion dolarów, ale jest to umowa niegwarantowana, dlatego też Pressey znów będzie musiał dobrze się spisać na lidze letniej. W Bostonie cały czas coś w tym chłopaku widzą (być może jest całkiem solidna obrona mimo tych 175 centymetrów oraz niezła kontrola tempa w ofensywie) i cały czas bardzo go lubią, ale może się okazać, że w przyszłym sezonie po prostu zabraknie dla niego miejsca w składzie.