Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy od kilku tygodni są już na rybach – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to miesiące łatwe, tym bardziej że drużyna nie jest jeszcze z najwyższej półki, ale Boston Celtics mają za sobą całkiem udany sezon zakończony awansem do fazy play-off. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwanie, co do danego zawodnika oraz jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Jako następny Kelly Olynyk, czyli jeden z wielu Kanadyjczyków tworzących w NBA nową falę.
PRZED SEZONEM:
Drugi rok z rzędu zachwycił podczas ligi letniej, a potem grał jeszcze w reprezentacji Kanady, gdzie spisywał się nieźle, ale doznał też urazu nadgarstka. Koniec końców, miał za sobą całkiem udane lato i dobre perspektywy na progres w drugim sezonie w barwach Celtics. Ci wykorzystali zresztą opcję zespołu na trzecim roku jego umowy, czyniąc ją gwarantowaną jeszcze przed startem rozgrywek. Z kolei Adrian raz po raz udowadniał, że Olynyk to dobry pick draftu 2013 i wcale nie odstaje od swoich kolegów także wybranych w tamtym naborze. Nie pozostawało więc nic innego jak mieć nadzieje, że Kelly tylko to potwierdzi.
SEZON REGULARNY:
W swoim drugim sezonie na parkietach NBA rozegrał sześć spotkań mniej, ale o 23 minuty więcej. Poczynił spory progres w obronie, bo miał najlepszy defensywy rating spośród zawodników, którzy grali co najmniej 20 minut na mecz. Pozwalał przeciwnikom zdobywać równo 100 punktów na 100 posiadań (w zeszłym sezonie było to 105.1 traconych punktów na 100 posiadań), a przy okazji miał też trzeci w drużynie rating ofensywy. Warto dodać, że bez niego w grze Celtics tracili tych punktów najwięcej, a do tego bardzo siadał im też atak. Nic więc dziwnego, że Olynyk był najbardziej plusowym graczem drużyny (+226 z nim, -213 bez niego) i nikt nie był nawet blisko takich wyników. Średnia punktów poszła nieco w górę, spadła za to lekko skuteczność zza łuku ( z 35.1 do 34.9 procent) i z linii rzutów oraz średnia zbiórek. Takich zagrań jak te było jednak od groma:
[gfycat data_id=”ThunderousFarawayDesertpupfish” data_autoplay=false data_controls=false]
Ta świetna praca nóg w połączeniu z wysokim basketball IQ pozwalała mu wieszać w powietrzu znacznie lepszych obrońców niż Joel Anthony. Olynyk przez większość sezonu grał jednak nierówno, na co wpływ miała też zapewne nieszczęśliwa kontuzja kostki, przez którą opuścił kilkanaście spotkań. Jego plusowy wpływ na drużynę nie podlega wątpliwości, dlatego też moim skromnym zdaniem warto Olynyka w drużynie trzymać, bo mimo niebycia wcale świetnym obrońcą i problemów z utrzymaniem równej formy on wciąż daje drużynie bardzo dużo i to przede wszystkim w pozytywny sposób.
PLAYOFFS:
Moment, który najbardziej zapadł w pamięć była oczywiście kontuzja Kevina Love’a przy udziale Olynyka, przez co Kanadyjczyk nie zagra w pierwszym meczu przyszłego sezonu. Były to bowiem słabe playoffy w jego wykonaniu, głównie dlatego, że Brad Stevens znacząco ograniczył mu minuty (średnio tylko 13.3 na mecz, w meczu numer trzy nie spędził na parkiecie nawet trzech pełnych minut). Wiele osób pamięta jeszcze także urodzinowy wybuch, kiedy to 19 kwietnia – w pierwszym meczu serii – eksplodował w pierwszej kwarcie, trafiając za trzy, ale też efektownie wsadzając z góry, a mecz zakończył z 12 punktami na koncie.
OCENA: 4
To był solidny drugi sezon Olynyka, który był w top50 ligi pod względem +/-, grając w drużynie, która miała ujemny bilans. Zrobił krok do przodu, także w defensywie (w debiutanckim sezonie obręczy bronił na poziomie 56.1 procent skuteczności rywali, w ubiegłym było to już lepsze, choć nie powalające 53.5 procent).
CO DALEJ?
Na ten moment nie wiadomo, czy Olynyk rozpocznie przyszły sezon w Bostonie. Oczywiście, cały czas jest w zespole i na siłę raczej nikt się go nie będzie chciał pozbywać, ale latem może dojść do wielu przetasowań w zespole. W ostatnim czasie coraz częściej pojawia się pytanie, na kogo postawić i kogo wybrać – Olynyka czy może jednak Jareda Sullingera. Wybór z pewnością nie jest łatwy, bo argumentów za jednym, jak i za drugim jest sporo. 24-latek z Kanady ma zresztą za sobą naprawdę udany sezon i to pomimo wszystkich problemów, jakie po drodze napotkał. Dodatkowo, w lidze strzelców jego umiejętność rozciągania gry nawet z pozycji środkowego to rzecz bardzo cenna. Pytanie tylko, czy to w Bostonie z tej umiejętności nadal będą korzystali.