Love się nie odkochał

Kevin Love nie odbiera telefonów od Kelly Olynka, bo po prostu nie jest jeszcze gotowy, ale kontuzja, której doznał przy udziale kanadyjskiego podkoszowego Boston Celtics wcale nie jest czymś, co mogłoby zniechęcić Love’a do zostania Celtem. Z jednej strony, ostatnimi czasy całkiem nieźle szło mu w Cavaliers, gdzie odnajdywał się coraz lepiej, ale nie jest wcale powiedziane, że zostanie tam na dłużej. Danny Ainge może drugi rok z rzędu próbować zarzucić swoje sieci na skrzydłowego, który w poprzednich sezonach wiele razy bardzo dobrze wypowiadał się na temat miasta czy samego trenera Brada Stevensa. Większy wpływ na jego decyzję niż Kelly Olynyk może mieć natomiast to, jak daleko Cavs w tym roku zajdą.

Na razie jest 2-2 w drugiej rundzie przeciwko Chicago Bulls, gdzie wyraźnie przydałby się zdrowy Love, tym bardziej w obliczu problemów Kyrie Irvinga z nogą. Love grać jednak nie może, a od basketu odpoczywać będzie jeszcze kilka miesięcy. W tym czasie może zmienić otoczenie, o czym szerzej pisałem na USSports.pl, gdzie skupiłem się m.in. na opcjach, jakie 26-latek ma do wyboru. A wśród nich jest także dołączenie do Celtics, gdzie stałby się liderem młodego zespołu i grałby dla świetnego młodego trenera. Na dodatek, Celtics będą mieli wystarczająco dużo cap space, aby zaoferować mu maksymalny kontrakt. Uraza do Olynyka? Zniknie wraz z kolejnymi milionami dolarów, które Love może otrzymać od Ainge’a.