Playoffs 2015: Celtics vs Cavaliers

Boston Celtics skończyli sezon regularny na siódmym miejscu Konferencji Wschodniej i już w niedzielny wieczór rozpoczną zmagania w fazie play-off po zaledwie roku przerwy. Drużyna z sezonu 2012/13 odniosła ledwie jedno zwycięstwo więcej niż ta, którą będziemy mieli okazję oglądać od niedzieli w co najmniej czterech meczach serii pierwszej rundy przeciwko Cleveland Cavaliers. Szanse na historyczny upset i wielką niespodziankę są raczej małe, jednak kibice w Bostonie są niesamowicie podekscytowani, bo przecież gra w play-off to nie tylko wielkie wyróżnienie dla zawodników, ale też genialna sprawa dla kibiców – także tych tutaj, w Polsce. Nie możecie się już doczekać? Nie jesteście sami. Zapowiedź serii poniżej.


TERMINARZ

Game 1: @Cleveland, 19 kwietnia, 21:00 PL
Game 2: @Cleveland, 21/22 kwietnia, 1:00 PL
Game 3: Boston, 23/24 kwietnia, 1:00 PL
Game 4: Boston, 26 kwietnia, 19:00 PL
*Game 5: @Cleveland, 28 kwietnia, ???
*Game 6: Boston, 30 kwietnia, ???
*Game 7: @Cleveland, 2 maja, ???


SŁOWEM WSTĘPU

A mieliśmy być już na wakacjach. Tymczasem Boston Celtics zamiast łowić rybki spróbują złowić choć jedno lub dwa zwycięstwa w pierwszej rundzie tegorocznych playoffs. Trzeba być wielkim optymistą, aby wierzyć, że Celtowie mają serii do czterech zwycięstw jakiekolwiek szanse z Cleveland Cavaliers. Trochę mniejszym optymistą trzeba jednak być, by wierzyć, że Celtowie zdołają w tej serii ugrać cokolwiek. Oni sami dają bowiem ku temu spore podstawy, wchodząc do playoffs jako najgorętsza drużyna końcówki sezonu regularnego – sześć zwycięstw z rzędu, dziewięć w ostatnich dziesięciu oraz najwięcej w całej konferencji od początku lutego.

Chcecie więcej? Proszę bardzo: Celtics to nie tylko sześć zwycięstw z rzędu, ale też siedem kolejnych wygranych na wyjezdach oraz dominacja w drugich meczach z back-to-back. Kilka tygodni temu śmiałem się, że Celtowie powinni w fazie play-off grać cztery mecze dzień po dniu. Dlaczego? Otóż od 23 stycznia wygrali 11 z 12 meczów, które były drugimi z back-to-back. I tak, w ciągu ostatnich 75 dni bostońska drużyna nie tylko pokazała wszystkim, że zasługuje na miejsce w play-offach (z bilansem 40-42 zmieścili się nawet w top16 zespołów w lidze – to informacja dla chcących reformacji), ale także, że trzeba traktować ich poważnie.

Cavs to jednak prawdopodobnie najgorętsza drużyna całego sezonu regularnego, zaraz obok Atlanta Hawks oraz Golden State Warriors. Cavaliers po zrobieniu kilku transferów w trakcie sezonu zaczęli przecież być drużyną z prawdziwego zdarzenia. I tak, Celtics mogą mieć najwięcej zwycięstw na Wschodzie od początku lutego, jednak to Cavaliers mają najlepszy bilans, jeśli liczyć od tego momentu. 34 zwycięstwa w ostatnich 43 meczach robią wrażenie, a byłoby chyba jeszcze efektowniej, gdyby podstawowi zawodnicy Cavs nie odpoczywali w końcówce sezonu, kiedy ekipa z Ohio miała już zapewniony drugi seed.

To zresztą właśnie wtedy przyszły dwa z czterech spotkań Celtów przeciwko Cavs – w żadnym nie zagrał Kyrie Irving, naotmiast LeBron James i Kevin Love grali tylko w jednym i to tylko do trzeciej kwarty. Celtics oba te mecze wygrali, ale trudno w jakikolwiek sposób się do nich odnosić, tak samo zresztą jak do pierwszego spotkania obu drużyn – kiedy w barwach Celtics po parkiecie biegali jeszcze Rajon Rondo oraz Jeff Green. Jedynym spotkaniem, które można w jakiś sposób wykorzystać to pojedynek z 3 marca, kiedy to Celtics zostali rozbici w Cleveland. Obejrzałem pierwszą połowę i początek drugiej tego spotkania. Nie było za ciekawie.

Do tego dojdziemy jednak za chwilę, bo najpierw powtórzę raz jeszcze, że Celtów nie można mimo wszystko bagatelizować. Cavaliers są bardziej utalentowani (i mam tutaj na myśli takie prawdzie bardziej) i mają w składzie LeBrona Jamesa, ale Boston Celtics przeszli w trakcie sezonu prawdziwą metamorfozę. Zespół z początku sezonu to już nie to samo. Cavaliers także obudzili się dopiero po transferach. Celtics od czasu dojścia Isaiaha Thomasa wygrali 64.5 procent spotkań. Gdyby przełożyć to na cały sezon to wygraliby 53 spotkania. Zgadnijcie, z iloma wygranymi na koncie zakończyli sezon ich rywale z pierwszej rundy.


KLUCZE

„Naprawdę, naprawdę, naprawdę dobry zespół. Niesamowicie dobrze prowadzony przez trenera. Głodny. Ambitny. Grający bardzo dobrze i atletyczny. Wcale niełatwy przeciwnik na pierwszą rundę. Wcale.”

To wypowiedź Davida Blatta, coacha Cavaliers. Wypowiedź bardzo trafna, bo Blatt trafia w sedno, opisując bostoński zespół. Ten zespół jest głodny zwycięstw, głodny wygrywania, głodny samych play-offów. Dla wielu zawodników będzie to pierwszy występ w fazie posezonowej i szansa na pokazanie się szerszemu gronu – wszak Celtics mieli tylko jeden mecz w telewizji ogólnokrajowej. I to taki, który po prostu został do terminarza dorzucony. A szkoda, bo Brad Stevens to bardzo miły, wygadany i niezwykle mądry człowiek, który idealnie się do scenerii ogólnokrajowych nadaje. I to właśnie on jest pierwszym kluczem w tej serii.

  • Brad Stevens

Wiele osób przewiduje, że Celtowie odniosą tu jedno zwycięstwo choćby z powodu Stevensa właśnie. Stevens już teraz określany jest mianem jednego z najlepszych trenerów młodego pokolenia, ale coraz więcej osób widzi w nim jednego z najlepszych wśród wszystkich trzydziestu trenerów. 11 transferów, 22 różnych zawodników, 41 nazwisk w składzie. Te liczby już słyszeliście. To jednak one wciąż najlepiej oddają fakt, że Brad Stevens mimo wszelkich przeciwności losu doskonale poradził sobie z młodą bostońską drużyną, w której przecież brak supergwiazdy (ale też nawet gwiazdy). To dopiero drugi sezon Stevensa na ławce trenerskiej w NBA.

Mnie osobiście najbardziej ciekawi właśnie to, jak Stevens w tej pierwszej serii wypadnie. Już teraz wiemy, że jego analityczne podejście przynosi bardzo dobre efekty, ale Stevens dał się także poznać jako całkiem niezły taktyk oraz strateg, a więc trener dobry nie tylko przed, ale i w trakcie meczu. Ciekawie będzie więc zobaczyć, jak Stevens przygotuje się do kilku pojedynków z jedną drużyn, opracowując gameplan pod jeden zespół. Chcecie fajny stat? Celtics notują bilans 21-37 (36.2 procent zwycięstw) w pierwszych i drugich starciach z danym zespołem. Gdy spotykają się z tym samym zespołem po raz trzeci i/lub czwarty? 18-5 (78.3 procent zwycięstw).

  •  LeBron James

Brad Stevens to jednak za mało na LeBrona Jamesa, który mimo trójki z przodu wciąż jest w czołówce najlepszych zawodników w lidze. I mimo tego, że w barwach Cavaliers jeszcze nigdy Celtów w serii play-off nie pokonał (a w 2010 roku to właśnie Celtics zakończyli jego pierwszą przygodę z ekipą z Ohio) to jednak James wchodzi na jakiś wyższy poziom, grając przeciwko Celtom. W ośmiu z ostatnich dziewięciu spotkań z Celtics w fazie play-off zdobywał co najmniej 30 oczek. Kosmos. Bostończycy największy problem będą mieli oczywiście przy wjazdach, bo pod koszem nie będzie miał go kto zatrzymać. Tyler Zeller? Phi.

Gorzej od Celtów pod obręczą bronią tylko Los Angeles Lakers oraz Minnesota Timberwolves. Żadna drużyna nie notuje mniej bloków niż Celtics. Dość powiedzieć, że w czterech meczach tego sezonu przeciwko Cavaliers bostońska ekipa miała łącznie siedem bloków. Brak rim-protectora widać więc naprawdę wyraźnie. A tymczasem LeBron pod względem wjazdów jest jednym z najlepszych w lidze, co akurat dziwić nie powinno. Kończy z ponad 55-procentową skutecznością (choć akurat to w Cleveland nie jest jakaś anomalia, skuteczność całej drużyny to top5 ligi), a więcej punktów po wjazdach zdobywają tylko Tony Wroten oraz James Harden.

Jednocześnie trzeba jednak wspomnieć, że spory odsetek ofensywy Jamesa to izolacje – z tych Cavs korzystają najczęściej w lidze, zdobywając średnio 0.92 punktu na posiadanie (PPP) w takich akcjach, czyli najwięcej spośród wszystkich zespołów. Punktami kończy się 43 procent ich izolacji, co jest drugim wynikiem w lidze. Celtics pod względem obrony tego typu akcji są w trzeciej dziesiątce ligi, a pod względem skuteczności, na jakiej rzucają im rywale są trzeci od końca, bo gorsi są tylko Utah Jazz i Lakers. Evan Turner oraz Brandon Bass to najgorsi obrońcy w izolacjach wśród tych, którzy bronili co najmniej 100 takich akcji. Izolacje stanowią 1/4 ofensywy Jamesa, który zdobywa z nich średnio 0.93 PPP, a więcej po izolacjach punktuje już tylko Harden.

  • Isaiah Thomas

Bez pozyskania Isaiaha Thomasa nie byłoby play-offów, to pewne. Isaiah Thomas wniósł do Bostonu tyle dobrego, że chyba nie można tego opisać słowami – okazał się być bowiem zawodnikiem idealnym, wypełniającm w zasadzie wszystkie najważniejsze potrzeby tego zespołu. Połączenie jego umiejętności zdobywania punktów i kreowania partnerów sprawiło, że ofensywa Celtów znacznie się ożywiła. Thomas jest bowiem nie tylko najlepszym strzelcem zespołu, ale też całkiem niezłym kreatorem. Dodatkowo, posiadanie w drużynie wysokich z dobrym rzutem za trzy (Kelly Olynyk, Jonas Jerebko) przyniosło bardzo dobre efekty.

To właśnie ustawienia z Thomasem na jedynce oraz z czterema rozciągającymi grę zawodnikami było jednym z powodów, dla którego Celtom tak dobrze szło w drugiej części sezonu. Te ustawienia pokazały też jednak sporą różnicę między wyjściową piątką a line-upami z ławki, co stało się niemałym problemem bostońskiego zespołu i czymś, nad czym Brad Stevens będzie musiał sporo pomyśleć także w serii przeciwko Cavaliers. W wyjściowej piątce jest bowiem tylko jeden zawodnik, który zapewnia spacing i jest nim Avery Bradley, choć i on grozi przede wszystkim z mid-range. To samo tyczy się Evana Turnera i Brandona Bassa. Tyler Zeller dalej niż z mid-range nie rzuci, natomiast Marcus Smart raz seriami trafia, raz seriami pudłuje.

Pierwsza piątka Celtów jest więc całkiem niezła w obronie (średnio 101.4 traconych punktów na 100 posiadań), ale za to piątka ta ma problemy z punktowaniem. Po przerwie na All-Star Weekend zdobywali średnio ledwie 95.8 punktów na 100 posiadań, co dałoby im przedostatnie miejsce w lidze. Głównie dlatego ofensywa wygląda o niebo lepiej z Thomasem na parkiecie – tym bardziej, że obok niego są też wtedy na parkiecie Olynyk (35 procent za trzy), Jerebko (40.6 procent) czy momentami także Gigi Datome (47.2 procent). Okej, Turner jest niezłym kreaotrem i ma za sobą chyba najlepszy sezon w karierze, grając naprawdę solidny basket, ale pierwszopiątkowe ustawienie Celtów nie ma go-to-guya ani zbyt dobrego spacingu, co jest sporym problemem.

Głównie dlatego wiele będzie zależeć od Thomasa i Turnera właśnie. Ten pierwszy będzie musiał zachować swoją efektywność w ustawieniach z rezerwowymi, natomiast ten drugi będzie musiał kreować atak dla pierwszej piątki. Co ciekawe, Bostończycy jako drużyna wcale nie są w czołówce, jeśli chodzi o skuteczność rzutów zza łuku – jest to zaledwie 32.5 procent od czasu trade deadline, a przecież mimo to wiele spotkań padało ich łupem. Dlaczego? Bo te 32.5 procent to i tak jest na tyle dużo, aby przeciwnicy respektowali rzucających, a ci otwierali grę i tworzyli sporo wolnego miejsca pod koszem. Od czasu przerwy na All-Star Weekend bostońska drużyna mimo problemów w ataku pierwszej piątki jest w pierwszej dziesiątce pod względem efektywności ofensywnej (punktów zdobywanych na 100 posiadań).

  • Kevin Love

Kevin Love może być nawet większym faktorem niż LeBron James czy Kyrie Irving. Faktorem pod względem pozytywnym dla Cavs i negatywnym dla Celtics. Love może zrobić bowiem różnicę na plus, ale różnicy na minus raczej nie zrobi – Cavaliers i tak są na tyle utalentowani, że nawet jeśli Love gdzieś w tej serii zniknie to ekipa z Ohio powinna sobie poradzić. Przynajmniej w pierwszej rundzie. Problemem mogą być tu plecy Love’a, który ostatni raz ponad 20 punktów zdobył 10 marca. Całkiem dawno jak na zawodnika, który jeszcze rok temu co noc dostarczał ponad 26 oczek, grając wtedy w barwach Minnesota Timberwolves.

Plecy Love’a mogą dokuczać mu bardziej niż się wszystkim wydaje. A to może być dla nich wielki problem w kolejnych rundach, jeśli przejdą już Celtów. Ci jednak także mogą wykorzystać słabszą dyspozycję skrzydłowego, który jest przecież tak w zasadzie jedynym zawodnikiem Cavaliers, który rozciąga grę. Jeśli rzeczywiście będzie w słabszej dyspozycji to może się okazać, że to właśnie w nim Stevens znajdzie słaby punkt Cavs – choćby w akcjach pick-and-roll, gdzie Love wciąż jest często spóźniony i mało agresywny. Tym razem ma jednak za sobą bufor bezpieczeństwa w postaci nieśmiałego rosyjskiego dzieciaka w ciele Timofieja Mozgova.

Mozgov broni w tym sezonie obręcz na poziomie 46.6 procent, co jest wynikiem dobrym i jednym z lepszych w lidze. Dla porównania – taki Tyler Zeller to już prawie 52 procent. Mozgov jest więc kimś, kto będzie ubezpieczał tyły i chronił pomalowane przed wjazdami Thomasa czy Turnera. W ataku można więc próbować wykorzystać pewne problemy Love’a, za to w obronie wciąż trzeba mieć go na uwadze, bo skrzydłowy cały czas trafia przyzwoite 36.7 procent zza łuku. Zresztą Cavaliers ogólnie są jedną z najlepiej rzucających za trzy drużyn w lidze (top5), jednak  na obwodzie lepiej od Celtów – którzy pozwalają przeciwnikom na 33.6 procent skuteczności – bronią tylko Chicago Bulls, New Orelans Pelicans oraz Charlotte Hornets.

Celtics w ostatnich 35 meczach tego sezonu mieli zresztą ósmą defensywę w lidze pomimo braku rzeczywistego rim-protectora. Udało im się to głównie dlatego, że na obwodzie mają bardzo mądrych defensorów, którzy wiedzą kiedy pomagać, a kiedy nie. Dodatkowo, ci gracze obwodowi bardzo często zatrzymują ataki przeciwnika już w zarodku. Celtics od czasu przerwy na All-Star Weekend pozwolili rywalom na oddanie 10. najmniejszej ilości rzutów spod samej obręczy, wymuszając jednocześnie 7. największą ilość rzutów z bliskiego mid-range. A jakby tego było mało, licząc od pierwszego spotkania po Meczu Gwiazd, bostońscy starterzy popełniają ledwie 14.2 fauli per 48 minut, co sprawia, że przeciwnicy oddają tylko 16 rzutów wolnych na 100 rzutów z gry. W przekroju całego sezonu oba te wyniki byłyby najmniejsze w całej lidze.

http://i.imgur.com/5hpwklS.jpg

Gdzie jeszcze Celtowie powinni szukać swojej szansy? Otóż Cavaliers to jedna z najwolniej biegających drużyn w całej lidze, która ma problemy z szybkim powrotem do defensywy – przez to można by sądzić, że zaczną odpuszczać walkę o zbiórki w ofensywie, by szybciej do tej obrony wrócić. Celtics mają jednak ogromne problemy z samymi kontrami, bo skutecznie kończyli ledwie 48 procent szybkich ataków, co jest wynikiem lepszym tylko od New York Knicks oraz 76ers. Z drugiej strony, Cavs to top3 jeśli chodzi o kontry, po których średnio zdobywają 1.03 PPP, choć tu akurat przyjdzie im się zmierzyć z ekipą, która oddała trzecią najmniejszą ilość punktów po kontrach w NBA (mniej niż Celtics dali sobie po kontrach wrzucić tylko Hornets oraz Bucks).

Trzeba też mieć nadzieję, że Celtom uda się wykorzystać słabość obrony Cavs w akcjach, kiedy do kosza roluje stawiający zasłonę w pick-and-rollu. Dla Celtów jest to bardzo ważna część ofensywy (szóste miejsce w lidze ze średnio 1.03 PPP), natomiast Cavaliers niezbyt sobie w takich sytuacjach radzą, bo przeciwnicy punktują im w 50 procentach takich akcji. Podobnie jest zresztą jeśli chodzi o akcję hand-off, gdzie Celtics – głównie ze względu na Avery Bradleya, ale też Evana Turnera – lideruję w lidze pod względem ich częstości. U drużyny z Ohio takie zagrania stanowią tylko 2.2 procent ofensywy, ale za to Cavaliers są w top3 ich egzekucji (0.98 PPP).

Znacznie gorzej wygląda to jednak w obronie, bo Cavs tracą średnio 0.94 PPP w takich sytuacjach, pozwalając przeciwnikom na najwyższą skuteczność w lidze i tracąc punkty w prawie 43 procentach takich akcji. Sporą wadą Cavaliers jest także obrona wszelkich ścięć, ponieważ rywale zdobywają przeciwko nim 1.23 PPP, co stawia ich w najgorszej czwórce ligi. Celtowie z kolei są w top7 pod względem egzekucji, zdobywając właśnie 1.23 PPP. Jeśli chodzi o mid-range to tutaj Cavs rzucają na dobrym procencie (top4), ale robią to rzadko. Celtics z kolei bardzo dobrze w mid-range bronią, pozwalając przeciwnikom na nieco ponad 38-procentową skuteczność z półdystansu, co jest drugim wynikiem w lidze.

Niestety, ze względu na Evana Turnera w pierwszej piątce, ale też Avery’ego Bradleya rzuty z mid-range stanowią sporą część ofensywy Celtów. Od 18 lutego Bostończycy oddali ósmą największą ilość rzutów z półdystansu. Cavaliers będą skłonni dawać Celtom czyste pozycje dla takich rzutów i jeśli tak będzie to niech Celtowie takie rzuty oddają. Najważniejsze jednak, aby trafiać i potrafić wykorzystywać takie sytuacje. Celtics będą musieli jednak poszukać znacznie bardziej kreatywnych sposób na rozerwanie dobrej defensywy Cavs. Ci starają się switchować wszystkie pick-and-rolle, oprócz tych gdzie na graczu z piłką wylądowałby Mozgov czy Thompson.

Nawet pomimo tego Thomas i Turner wciąż powinni być zdolni, aby dostawać się w pomalowane, co będzie kluczowe dla bostońskiej ofensywy – przyzwyczajonej przecież do ruchu piłki i szybkich podań. Nie zapominajmy, że w przekroju całego sezonu Celtowie rozdawali średnio 24.5 asyst w każdym meczu, czyli o jedną dziesiątą więcej niż San Antonio Spurs. Więcej niż drużyna z Beantown notowali tylko Warriors, Hawks oraz Clippers. Cavs z kolei pozwalali rywalom na średnio 24.1 asyst w każdym meczu, co jest najgorszym wynikiem w całej lidze.


NAJWAŻNIEJSZE MATCHUPY

  • LeBron James – ktokolwiek

Od razu powiedzmy sobie, że w Bostonie po prostu brakuje klasycznego obrońcy z dobrymi warunkami fizycznymi, który mógłby zająć się Jamsem już na obwodzie, ale brakuje też jakiejkolwiek prezencji pod obręczą, która mogłaby straszyć Jamesa przy jego wejściach pod kosz. Na ten moment obrońców na LeBrona jest kilku, ale żaden z nich nie wydaje się być obrońcą idealnym. Jest Jae Crowder, jest Evan Turner, w tym sezonie kilka razy takim obrońcą był Marcus Smart, ale są też Brandon Bass, Jonas Jerebko czy Jared Sullinger, którzy mogą odegrać drugorzędną rolę. Brak tego jednego obrońcy na James może jednak spowodować wiele problemów z wyborem odpowiedniego ustawienia, w tym także ustawienia pierwszej piątki.

Możemy bowiem zostać z tym, co mamy teraz – Evan Turner w pierwszym składzie, Evan Turner jako główny rozgrywający, a do tego Evan Turner jako obrońca na Jamesa. Turner nie ma jednak zbyt dobrych warunków, aby sobie z Jamesem poradzić, a do tego w takiej sytuacji zrzucano by na niego ogrom pracy zarówno w ataku, jak i w obronie. Można by też zrobić tak, że Evan Turner byłby tylko rozgrywającym, a LeBronem mógłby zająć się na przykład Brandon Bass – sęk w tym, że obecny James nie jest już tym samym graczem, co jeszcze dwa lata temu, kiedy grał blisko kosza, często także tyłem do kosza. Teraz znacznie częściej operuje na obwodzie, dlatego wystawienie Bassa może nie być najlepsze, choć 29-latek z powodzeniem Jamesa w przeszłości bronił.

Można by też wstawić Jae Crowdera do pierwszej piątki, bo Crowder chyba najbardziej się do obrony LeBrona nadaje – jest silny, jest całkiem wysoki, choć może mimo wszystko odrobinę za wolny. Z drugiej strony, to po przesunięciu Crowdera na ławkę i stworzeniu kilku small-ballowych ustawień obejmujących jego osobę Celtowie znaleźli receptę na sukces, który odnieśli w drugiej części sezonu. Dodatkowo, jeżeli Crowder w pierwszej piątce to kogo z niej wyrzucić? Jeżeli Turnera to jedynym rozgrywającym zostałby rookie Marcus Smart, który jednak przecież większość sezonu spędził obok innego ball-handlera (Rondo, Turner, Thomas).

A jeśli wyrzucić Smarta to Celtowie stracą najlepszego obrońcę na obwodzie, tracąc też na dodatek przyzwoite 33.5 procent rookasa zza łuku na rzecz 28.2 procent Crowdera. Może więc wtedy do piątki zamiast Bassa włożyć jednego z dwójki Olynyk – Jerebko, który rozciągnie grę? Ale to spowoduje z kolei, że w pierwszej piątce będzie już dwóch wysokich, którzy przy switchowaniu pick-and-rollów z Jamesem nie będą sobie radzić, a to będzie spory cios dla bostońskiej defensywy. Czyżby najlepszym rozwiązaniem było to z Isaiahem Thomasem oraz Jae Crowderem w pierwszej piątce? Najlepszym zapewne tylko teoretycznie.

Wtedy Celtics mieliby Crowdera na LeBronie, Thomasa na rozgrywaniu, obok którego grałby Smart, a pod koszami Bassa oraz Zellera. To nie jest jednak to ustawienie, które przyniosło Celtom tak dobre efekty, bo brakuje tu po prostu spacingu. No i jeśli Thomas miałby rozpoczynać mecze to ławka całkowicie straci siłę rażenia. Wydaje się więc, że nie ma idealnego rozwiązania, ale moim zdaniem bardzo prawdopodobne, że w którymś momencie tej serii Crowder lub Thomas się w pierwszej piątce pojawią. Jamesa zatrzymać się nie da, ale jeśli Bostończykom uda się dobrze zmieniać krycie, nadążać i czasami nawet powstrzymać pojedyncze akcje to możemy być świadkami wielu izolacji Jamesa, a wiemy przecież, że zbyt dużo izolacji to zjawisko dość niebezpieczne – dobrze kontestowane akcje mogą bowiem zachwiać balansem ofensywy Cleveland.

  • Marcus Smart / Avery Bradley – Kyrie Irving / JR Smith

To będzie bardzo fajny pojedynek dwóch defensywnych i dwóch ofensywnych guardów obu drużyn. Oczywiście, Avery Bradley wyrósł na fajną opcję w ataku, a Kyrie Irving ma naprawdę fajne momenty w obronie (szczególnie w meczu 3 marca), jednak głównym zadaniem bostońskich guardów będzie spowolnienie Smitha oraz Irvinga, którzy to z kolei za główne zadanie będę mieli punktować. Przyjęło się, że to Bradley jest guardem na Irvinga, ale tak chyba być nie powinno – Irving w ostatnich dziewięciu meczach przeciwko Celtics, w których grał także Bradley, notował średnio bardzo dobre 25.3 punktu, tylko raz zdobywając mniej niż 15 punktów.

15 procent ofensywy Irvinga to izolacje, w których Australijczyk jest całkiem skuteczny, trafiając w połowie takich akcji i zdobywając w nich 1.09 PPP. Znacznie więcej korzysta natomiast z pick-and-rollów, gdzie jest w czołówce ligi pod względem punktów zdobytych jako gracz z piłką w pickach. Więcej po takich akcjach zdobyli tylko Damian Lillard, Monta Eliis oraz Chris Paul, a częściej w tych sytuacjach od Irvinga trafia tylko Paul. Z drugiej strony, to nie Bradley, ale Marcus Smart jest najlepszy, jeśli chodzi o powstrzymywanie ball-handlerów wśród zawodników z co najmniej 260 takimi akcjami. Przeciwnicy zdobywają przeciwko niemu tylko 0.64 PPP, trafiając w zaledwie 32 procentach takich akcji, co przy zachowaniu tego samego wyznacznika także jest najlepszym wynikiem.

Całkiem nieźle pod tym względem spisuje się także Evan Turner (0.69 PPP), natomiast Bradley już nieco gorzej (0.82 PPP). Zresztą Avery już od jakiegoś czasu nie jest aż tak dobrym obrońcą, jakim był jeszcze w sezonie 2012/13. To efekt przede wszystkim zwiększonej roli w ofensywie, choć tutaj wciąż nie jest wcale tak kolorowo, bo brakuje częstszych wjazdów i wycieczek na linię rzutów wolnych. Bradley zdobył w tym sezonie aż 151 punktów po hand-offach (16.1 procent jego ofensywy), co jest trzecim wynikiem w lidze po JJ Redicku oraz Gordonie Haywardzie. Co ciekawe, więcej z hand-offów korzysta tylko Doug McDermott z Chicago Bulls, ale Bradley zdobywa tylko średnie 0.81 PPP i trafia w 39 procentach tych akcji.

Tak czy siak, Celtowie będą potrzebowali skutecznego Bradleya po atakowanej stronie parkietu. Moim zdaniem w obronie to powinno być raczej Smart vs Irving oraz Bradley vs Smith. Smart ma bardzo dobre warunki i umiejętności, aby nadążyć za Irvingiem w pick-and-rollach, ale też przykryć go w grze jeden na jednego. Bradley z kolei powinien zająć się Smithem, który od czasu dojścia do Cavaliers stanowi bardzo ważny punkt ofensywy, ale wciąż miewa mecze, gdzie po prostu się podpala i podejmuje mnóstwo dziwnych decyzji rzutowych. Jeżeli Celtom udałoby się spowolnić nieco tę dwójkę, wymusić też parę strat, z których wyszłoby kilka łatwych punktów to o wiele łatwiej byłoby wybić Cavs z rytmu, pozwalając Bostończykom na zachowanie dystansu.

  • Isaiah Thomas – Iman Shumpert

Tutaj tylko słów kilka – Iman Shumpert ze swoim wzrostem oraz zasięgiem ramion wydaje się być idealnym defensorem na Thomasa. Na początku marca w bezpośrednim starciu obu panów górą był chyba były zawodnik nowojorskich Knicks, który zatrzymał Isaiaha na 11 punktów z 13 rzutów. A nie trzeba chyba przypominać, że Thomas i jego ofensywa gra jest x-faktorem dla Celtów. Shumpert na ławce zwiększa szanse na to, że filigranowy rozgrywający Celtics w końcu wskoczy do pierwszej piątki – tym bardziej, że Smart, Bradley oraz Turner przebywając w dwójkach na parkiecie są gorsi od rywala o prawie sześć punktów na 100 posiadań.


To teraz wróćmy jeszcze do tego spotkania z 3 marca, bo z tego meczu da się wyciągnąć kilka fajnych spostrzeżeń. A był to taki mecz, w którym Shavlik Randolph pojawił się na parkiecie już w drugiej kwarcie, bo kontuzjowani byli Jared Sullinger oraz Kelly Olynyk. To był też taki mecz, w którym Cavs prowadzili 61-36 po pierszych 24 minutach gry, a LeBron w samej pierwszej połowie miał 21 punktów. Celtics nastawieni głównie na mid-range albo trójki, z kolei Cavaliers sporo izloacji, szybkie wyprowadzenie piłki i bardzo dobra obrona. Nie pomogło nawet wejścia Thomasa, który miał kilka udanych wjazdów, ale Shumpert wszystko bardzo dobrze utrudniał, nawet sam kozioł. Dodatkowo, Cavaliers prawie ciągle switchowali, stosowali też sporo podwojeń.

LeBron w zasadzie od samego początku robił robotę, choćby w pick-and-popach z Love’em:

Prosty pick-and-roll na szczycie obwodu, James markuje zejście pod kosz, zabierając ze sobą Bassa. Turner jest już na tyle za daleko od Love’a, że ten ma mnóstwo miejsca i czasu na oddanie rzutu, bo Turner nie zdąży już z close-outem. W podobny sposób w Bostonie wykorzystywany jest Kelly Olynyk. Ta akcja pokazuje dwie rzeczy – jak ważnym elementem w ofensywie Cavaliers jest Love potrafiący rozciągnąć grę (w dodatku do Irvinga oraz Smitha, bo przecież Mozgov już takim zagrożeniem nie jest), oraz jak groźny będzie LeBron.

To pokazuje też kolejna akcja, czyli drive-and-kick w wykonaniu 30-letniego skrzydłowego Cavs:

LeBron zszedł pod kosz z lewego skrzydła, a efekt jest taki, że cała piątka Celtów znajduje się w tym momencie w pomalowanym. Mozgov jest w pomalowanym (w razie rzutu Jamesa zastawił go Marcus Smart), ale cała pozostała trójka graczy Cavaliers rozciąga grę od prawego rogu aż po szczyt obwodu. Każdy z tej trójki grozi rzutem za trzy, ale dzięki zejściu LeBrona zrobiło się znacznie więcej miejsca, bo graczy Cavaliers jest trzech, a zawodników Celtics, którzy mogą zamknąć im pozycję jest tylko dwóch. Bass zamyka Smitha, ten podaje do Love’a. Bradley zamyka Love’a, ale ten podaje do Irvinga. Ten kończy akcję udanym wejściem pod kosz.

Bardzo ryzykowne będzie też podwajanie LeBrona, szczególnie w ustawieniu, w którym Cavs będą mieli dwóch-trzech graczy z dobrym rzutem za trzy. Jedno z takich podwojeń w tamtym meczu skończyło się trzema punktami Smitha, ale prawda jest taka, że Celtics będą musieli takie ryzyko podejmować – podwajać, utrudniać podanie, dobrze zamykać i liczyć, że trójka drogi do kosza nie wpadnie. Cavaliers w tamtym meczu zza łuku trafiali jednak bardzo dobrze (szczególnie w pierwszej połowie), znajdując zresztą w bardzo fajny balans w ataku – w drugiej kwarcie, w której to zdobyli aż 32 punkty, oddali zaledwie trzy rzuty z mid-range.

Niestety, gra małym składem z Jerebko na piątce będzie miała swoje obicie także na tablicach i może być powodem, dla którego Cavs jednak wcale walki na tablicach w ataku kosztem szybszego powrotu do obrony nie będą odpuszczać. Izolacja Jamesa na Jerebko spowodowała, że Mozgov pod koszem miał znacznie niższego Evana Turnera i air-ball LeBrona zamienił na łatwe punkty. Nie wszystkie switche są więc dobre i pożądane, choć akurat Szwed spisywał się całkiem nieźle, nie tylko w izolacjach, ale też jako obrońca z pomocy.

I na koniec jeszcze jeden screen z tego meczu, czyli pierwsza piątka Celtów na parkiecie:

Spójrzcie jak daleko od Turnera stoi LeBron, który wie, że Turner to prawie żadne zagrożenie zza łuku (27.7 procent). Bradley w lewym rogu, Bass gdzieś w mid-range, Smart próbujący zrobić zamieszanie zbiegnięciem w pomalowane oraz Tyler Zeller gdzieś na prawym bloku. Mozgov nie ma jednak nic przeciwko Zellerowi oddającemu rzuty z mid-range, dlatego też o wiele bardziej skupia się na bronieniu obręczy. Zwracałem już kiedyś na to uwagę, bo to głównie dlatego to ustawienie pierwszej piątki ma tak duże problemy w ataku. Bardzo ciekawe, czy Stevens zdecyduje się na jakieś – choćby małe – usprawnienia, a jeśli to na jakie.


Czy Celtics są bez szans w tej serii? Znaczna większość ekspertów, ale też zwykłych kibiców, typuje w tej serii łatwe zwycięstwo Cavaliers. Przewaga talentu tej drużyny nad Celtami jest oczywiście niepodważalna (Celtics przeciwko ustawieniom z Irvingiem, Lebronem oraz Love’em w tym sezonie to 94.4 ORtg oraz 125.0 DRtg, czyli innymi słowy przeciwko tym line-upom Celtics są gorsi o ponad 30 punktów na 100 posiadań), ale jeśli Celtowie mają gdzieś choćby minimalną przewagę to jest ona na ławce trenerskiej, gdzie Brad Stevens otrzyma kolejną szansę, aby się wykazać, tym razem w serii meczów z jednym przeciwnikiem.

Tutaj bardzo ważne będzie to, jak Stevens reagować będzie na wydarzenia na parkiecie (choćby wtedy, kiedy pojawią się na nim zawodnicy drugiego unitu Cavs). A powinno być dobrze, bo w ostatnich tygodniach Stevens nieraz udowodnił nam przecież, że potrafi radzić sobie bardzo dobrze – na tyle, aby stawiać Celtów w takiej pozycji, z której będą mogli powalczyć o zwycięstwo. To także dzięki niemu z każdym dniem coraz lepiej wyglądała egzekucja Celtics w ostatnich minutach meczu, w czym niewątpliwie pomogło też sprowadzenie Isaiaha Thomasa, czyli jednego z najlepszych scorerów w czwartych kwartach.

I tak, w minionym sezonie Celtowie rozegrali 45 meczów „na styku” – czyli takich, w którym wynik był w granicach pięciu punktów w ostatnich pięciu minutach meczu. Mają w takich meczach bilans 20-25, co jest wynikiem z trzeciej dziesiątki ligi. Od 22 stycznia rozegrali jednak 25 takich meczów i wygrali aż 15 z nich, czyli drugą największą ilość w lidze, zaraz po Houston Rockets. Evan Turner przeciwko Portland Trail Blazers oraz przeciwko Atlant Hawks. Tyler Zeller przeciwko Utah Jazz. Marcus Smart przeciwko Toronto Raptors. I w końcu Jae Crowder przeciwko – znów – Toronto Raptors. C’s nauczyli się jak korzystać z okazji i wygrywać spotkania.

Evan Turner trafia z ponad 63-procentową skutecznością w ostatniej minucie czwartej kwarty. To drugi wynik w całej lidze, zaraz po Anthonym Davisie, a wśród zawodników, którzy oddali co najmniej 30 prób. Zresztą Turner ma za sobą najlepszy chyba w karierze sezon, a od 1 marca jego stosunek asyst do strat wynosi bardzo dobre 4.6, co byłoby ósmym wynikiem w całej lidze. Wybrany z drugim pickiem w drafcie 2010 gracz okazał się być fajnym wzmocnieniem za stosunkowo małe pieniądze, robiąc kilka historycznych rzeczy (trzy triple-double w jednym sezonie, co najmniej 400 zbiórek oraz 400 asyst w jednym sezonie) i dostarczając mnóstwo świetnych wypowiedzi. Jak sam mówi, jest bardzo szczęśliwy, że wylądował w Bostonie.


Mike Gorman typuje 4-2 dla Celtics. To oczywiście typ bardzo homerowski (Homer oczywiście nic z NBA wspólnego nie ma, nie o takim homerze mowa), ale Mike Gorman zna się przecież na rzeczy i sam był świadkiem, jak Celtowie sobie w tym sezonie poradzili. Bardzo fajną statystką jest 56 meczów z co najmniej pięcioma bostońskimi zawodnikami, którzy zdobyli przynajmniej 10 oczek. To jest prawdziwa drużyna, dla mnie osobiście jedna z ulubionych spod znaku Celtics, jaką miałem okazję oglądać. Ja sam typuje 4-1 dla Cavaliers, ale to dlatego, że już sam awans do fazy play-off jest według mnie ogromnym sukcesem tego zespołu.

Nie miejcie więc zbyt wielkich oczekiwań, ani zbyt wielkich nadziei. Cieszcie się momentem, bo to może być moment bardzo krótko trwający. Oczekujemy przede wszystkim walki i serc zostawionych na parkiecie. Cieszmy się my i niech cieszą się też zawodnicy, bo dla wielu będzie to pierwsze spotkanie z play-offami. Niech potraktują to jako nagrodę za ciężką pracę w trakcie sezonu regularnego, ale też jako kolejny etap w rozwoju. Te play-offy zaprocentują bowiem w przyszłości, stanowiąc bardzo ważne wydarzenie w karierze młodych bostońskich graczy. My z kolei postaramy się jak najlepiej i jak najrzetelniej o wszystkim Wam donosić, mając jednocześnie nadzieje, że spędzicie ten czas razem z nami, śledząc poczynania Celtów na BostonCeltics.pl – a jeśli jeszcze macie mało to pojawiłem się gościnnie w ramach podcastu na Cavs.pl, gdzie także zapowiedzieliśmy tę serię.

#WeAreTheCeltics