Brad Stevens jest geniuszem

Boston Celtics wciąż liczą się w walce o fazę play-off, a losy tej walki zależą głównie od nich – wszak Bostończycy są na ósmym miejscu w Konferencji Wschodniej, a więc nie muszą oglądać się za siebie. Muszą po prostu wygrywać, jeśli chcą się w fazie posezonowej. A w sytuacji, by mieli szansę o zwycięstwo powalczyć nieustannie stawia ich w tym sezonie Brad Stevens, którego inne kluby mogą Celtom zazdrościć. Nie inaczej było w sobotę, kiedy to Celtics pojechali do Toronto, by w drugim meczu z back-to-back powalczyć o wygraną z tamtejszymi Raptors. I choć to Marcus Smart trafił rzut to wszystkie oczy zwrócone były po meczu na samego Stevensa. Bo to on sprawił, że trafienie tego rzutu było możliwe.

Zanim jednak do tego dojdziemy, chciałbym wskazać na jeszcze jedną akcję, którą Celtowie przeprowadzili zaraz po timeoucie. Był to kolejny doskonały przykład tego, jak skuteczny może być bostoński zespół po przerwach na żądanie. Chodzi tutaj o sytuację z czwartej kwarty, kiedy to Jonas Jerebko zdobywał swoje jedyne punkty w tym spotkaniu – po atomowym wsadzie jedną ręką. Spójrzmy jak to wszystko się zaczęło:

To, kto wyrzuca piłkę jest tutaj bardzo ważne. Jared Sullinger jako podający z autu ma bowiem na sobie Jonasa Valanciunasa, który w tym momencie zamiast być pod własnym koszem skupia się na utrudnianiu wyrzutu piłki. Dalej na parkiecie widzimy Jae Crowdera oraz Evana Turnera na dwóch blokach oraz Marcusa Smarta, który na szczycie pomalowanego stawia bardzo dobrą zasłonę Jonasowi Jerebko. Jak bardzo? Na tyle dobrą, że Patrick Patterson traci sporo czas na przejście przez nią, co umożliwia Jerebko szybki obrót z piłką.

Jerebko dostaje więc piłkę, obraca się i w zasadzie jednym kozłem gubi Pattersona. Ważne jest jednak też to, co robią pozostali zawodnicy. I tak, Turner zabiera swojego obrońcę do lewego roku, natomiast Crowder stawia bardzo ważną zasłonę litewskiemu centrowi Raptors. Najważniejszy jest tutaj jednak być może ruch bez piłki Smarta – z powyższego obrazka można bowiem sądzić, że zaraz dojdzie do przekazania piłki, czyli po prostu zagrania hand-off Jerebko ze Smartem. Ale nic takiego się nie dzieje – Smart zamiast wybiec po piłkę zbiega po prostu na obwód, zabierając ze sobą Lou Williamsa i otwierając Jerebko drogę do kosza.

Jerebko ma więc czystą drogę do kosza i wystarczy spojrzeć jak daleko jest Valanciunas w momencie wyskoku Jerebko. Cała reszta zawodników zostaje na swoich pozycjach – Turner, Crowder oraz Smart sąna obwodzie, rozciągając grę, natomiast Jared Sullinger po wyrzuceniu piłki z autu od razu poleciał pod kosz na ewentualną dobitkę, bo wiedział co się święci. Nie wiedział jednak pewnie, że Jerebko będzie miał tak dużo miejsca i tak dużo czasu, że akcję wykończy z łatwością. O, w ten sposób:

Jak dla mnie to była jedna z lepszych akcji tego meczu. Oczywiście rozrysowana w trakcie przerwy na żądanie, którą mieliśmy chwilę wcześniej. Jerebko dał się zresztą już wcześniej poznać jako niezły finiszujący, czy to wsadem, czy nawet hakiem, którego nie powstydziłby się Kareem. No okej, ale to nie była jedyna akcja, z powodu której trzeba Brada Stevensa nazywać geniuszem. Trudno jest jednak określić, kto na takie miano zasługuje, ale Brad Stevens daje coraz więcej powodów, aby rzeczywiście tak go nazywać.

Cztery sekundy do końca spotkania, Lou Williams trafił właśnie wielką trójkę, odpowiadając na wcale nie mniejsze trafienie Marcusa Smarta. Stevens rozrysował więc akcję na Evana Turnera – tego samego, który kilkanaście minut wcześniej toczył pojedynek z DeMarem DeRozan, wymieniając z nim ciosy na przemian, co ostatecznie doprowadziło do dogrywki (wraz z air-ballem Thomasa na koniec regulaminowego czasu gry).

Jak dokładnie ta akcje miała wyglądać? Wiemy tylko tyle, że Marcus Smart miał wyrzucać piłkę z boku. Evan Turner miał na sobie Terrence’a Rossa, tak więc cała trójka miała zrobić na tyle duże zamieszanie, aby piłka trafiła do Turnera na lewym półdystansie – a więc tam, gdzie Turner czuje się chyba najlepiej. Kelly Olynyk postawił więc zasłonę dla Crowdera, który zbiegł z lewego skrzydła na szczyt łuku. Raptors postanowili jednak switchować, co poskutkowało tym, że krycie Turnera przejął DeRozan – uprzednio kryjący Crowdera.

Stevens mówił po meczu, że wszystko zepsuła ta zamiana krycia – bo DeRozan na Turnerze był dla coacha Celtów gorszym matchupem. A jako że wiedział, że ma jeszcze jedną przerwę na żądanie to zdecydował, iż jeśli pierwsza opcja – w tym wypadku Turner – nie będzie na dobrej pozycji to nie ma co piłki w ogóle wyrzucać. Crowder postawił jednak zasłonę Vanalciunasowi, a Smart wyrzucił piłkę do wychodzącego po nią Sullingera.

Na całe szczęście Brad Stevens zareagował równie szybko. Po meczu mówił, że o wzięciu czasu pomyślał zaraz po tym, gdy zobaczył jak Raptors zmieniają krycie, ale Smart wyprzedził go i wyrzucił piłkę. Bardzo prawdopodobne, że większość trenerów nie byłaby przygotowana na taką sytuację i pozwoliłaby na rozegrania akcji. Trafią – wygramy, nie trafią – przegramy. Ani słowa o maksymalizacji szans na to zwycięstwo. I gdyby Brad Stevens był jak większość trenerów to Celtics by ten mecz przegrali, bo Sullinger otrzymał piłkę i zdołał nawet oddać rzut – co prawda po gwizdku – który nie znalazł drogi do kosza. Z zegara uciekło 1.4 sekundy.

Sullinger rozpoczynający drybling na szczycie obwodu z Valanciunasem na sobie to chyba rzeczywiście nie jest najlepszy pomysł i najlepsza próba na wygranie meczu. Stevens rozrysował więc coś innego. Mając na zegarze zaledwie 2.6 sekundy uznał, że najlepiej będzie wykorzystać szybkość Thomasa,.Pozycję do rzutu miała z kolei zostać wypracowana przez ustawienie zawodników – w tym także samego Thomasa, który w momencie gwizdka sędziego oznajmiającego możność rozpoczęcia akcji był przecież na własnej połowie.

Co ciekawe, sama zagrywka powstała już kilka miesięcy temu, a Stevens zaprojektował ją dla zawodników, których w Bostonie już nie ma, m.in. dla Rajona Rondo. Trener Celtów przyznał, że w związku z tym drużyna wcale jej nie ćwiczyła od czasu dojścia do składu nowych zawodników. Próba generalna była więc niejako premierą. No i się udało. Wróćmy jednak do samej akcji – już na powyższym obrazku widzimy rzecz bardzo ważną, czyli zasłonę Kelly Olynyka dla Thomasa. On sam zresztą robi też bardzo ważną rzecz, bo myli Lou Williamsa, najpierw biegnąc prosto, by po chwili skręcić odrobinę w lewo. Spójrzcie, gdzie jest Lou (swoje robi też Olynyk, który zasłony tak do końca nie stawia, bo zaraz się odwraca i biegnie na kosz).

Z drugiej strony, trzeba też przyznać Williamsowi, że świetnie sobie z tym wszystkim radzi, bo koniec końców wychodzi przed Thomasa i do samego końca bardzo utrudnia mu oddanie rzutu. Sami zresztą zaraz zobaczycie, że momentami to nawet chyba za bardzo. Zanim do tego dojdzie, Marcus Smart oraz Avery Bradley są już rozstawieni w rogach, rozciągając grę i zabierając swoich obrońców możliwie jak najdalej kosza. James Johnson nic sobie jednak nie robi z tego, że Smart kilkadziesiąt sekund wcześniej trafił trójkę z rogu. Widzimy go bowiem w pomalowanym, będąc znacznie oddalonym od Smarta. Terrence Ross za chwilę także opuścić Bradleya, mocno angażując się w pomoc i schodząc do wbiegającego Thomasa.

Z zegara uleciało dopiero pół sekundy, natomiast Thomas jest już prawie w pomalowanym. Raz jeszcze – zwróćcie uwagę, że zaraz przed nim jest Lou Williams, a bardzo daleko od Bradleya zszedł Ross. Johnson z kolei totalnie odpuścił już Smarta i nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się za jego plecami, czyli po tzw. weak-side. W tym momencie to bowiem Johnson jest swego rodzaju rim-protectorem i ostatnim zawodnikiem, na którego może trafić Thomas. I choć on sam po meczu mówił, że próbował podawać to statystycy asysty mu nie policzyli – wydaje się bowiem, że do samego końca próbował rzucać, w czym udanie przeszkodził mu Williams. Wydaje się, bo ujęcie z tej kamery pokazuje co innego.

[gfycat data_id=”ThreadbareFlimsyInganue” data_autoplay=false data_controls=false]

Przede wszystkim, pokazuje wyraźny faul Williamsa, który łapie Thomasa za rękę. Sędzia ma bardzo dobry obraz na całą sytuację, ale nie gwiżdże – oj, gdyby nie Smart i jego niesamowity instynkt to byłaby kolejna wielka afera. Dodatkowo, jeśli się dobrze przyjrzymy to zobaczymy, że Thomas w ostatniej chwili kieruje piłkę w taki sposób, aby ta trafiła do Smarta. Na ile jest to celowe działanie, a na ile efekt tego faulu Williamsa? Ciężko stwierdzić, ale najważniejsze jest, że piłka w rękach Smarta ląduje, a ten na dosłownie jedną dziesiątą sekundy oddaje rzut, który ląduje w koszu i daje Celtom zwycięstwo. Smart znalazł się bowiem zaraz pod koszem, gdyż instrukcje Stevensa dla reszty graczy były jasne – schodźcie pod obręcz, atakujcie ofensywną deskę.

Poskutkowało, wielkie zwycięstwo stało się faktem. Wielkie, bo tej samej nocy przegrali Brooklyn Nets oraz Miami Heat, dzięki czemu Celtics odrobili straty do największych rywali w walce o fazę play-off i wciąż mają spore szanse na awans. To nie pierwszy już raz, gdy Brad Stevens stawia ich w sytuacji, w której dobrze wykonana zagrywka przyniesie bardzo duże korzyści. I to już nawet nie chodzi o to, czy Bostończycy awansują do playoffs, czy też nie – ledwie 38-letni coach zyskuje sobie coraz więcej fanów w całej lidze i chyba coraz więcej osób utwierdza się w przekonaniu, że to – już teraz – jeden z najlepszych trenerów w NBA.

Brad Stevens, you the real MVP.