Już od jakiegoś czasu pojawiają się spekulacje na temat przyszłości Brada Stevensa, który w bardzo młodym wieku stał się jednym z najlepszych i najbardziej cenionych trenerów w lidze akademickiej, a od ponad półtora roku próbuje już podbijać parkiety NBA jako trener Boston Celtics. Otóż wiele znawców twierdzi, że Stevens w niedługim czasie wróci do NCAA, zostawiając tym samym posadę w Bostonie. Coach zaprzecza tym doniesieniom – w ostatnich dniach pojawiły się plotki, że będzie jednym z kandydatów do objęcia posady w Teksasie, a wcześniej fani uniwersytetu Indiana wyrazili swoje pragnienia, skandując jego nazwisko podczas jednego ze spotkań. Stevens zamierza jednak być w Bostonie.
Tak też zresztą odpowiedział na zainteresowanie jego osobą uniwerku w Teksasie. Ale prawda jest taka, że Stevens byłby kandydatem numer jeden do objęcia jakiegokolwiek wakatu w NCAA. To tam odnosił jak do tej pory swoje największe sukcesy, natomiast w tym momencie jest trenerem klubu NBA, który jednak znajduje się w przebudowie. Głównie dlatego spekuluje się, że mógłby wrócić do ligi akademickiej – na przykład gdyby Mike Krzyżewski odszedł z Duke. Ale Stevens na każdym kroku podkreśla swoje przywiązanie do bostońskiej organizacji i chęć przywrócenia jej statusu drużyny mogącej realnie myśleć o mistrzostwie.
W grudniu zeszłego roku jeszcze przed sformułowaniem pytania do końca kiwał głową, mówiąc, że nie wybiera się z powrotem do koledżu. Zaznaczał, że ma sześcioletni kontrakt i na te sześć lat jest ustawiony, dodając, że tak długo, jak będą go tu chcieli to on będzie się robił, co do niego należy i będzie starał się ze wszystkich sił. Wspomniał też o tym, że już raz musiał podjąć decyzję o zostawieniu dotychczasowego miejsca pracy i opuścić Butler, co było najtrudniejszą decyzją w jego życiu. Nie omieszkał również wspomnieć, że w Bostonie zachwycili go kibice, którzy dopingują drużynę – nawet tę, która miała w zeszłym sezonie jeden z gorszych bilansów w historii organizacji – tak, jak gdyby jutro nie miało nadejść, a domowe mecze są po prostu niesamowite.
Do całej sytuacji odniósł się także generalny menedżer Danny Ainge:
„Nie, nie. Brad nie rozważa powrotu na koledż. Brad jest w Celtics, a to są tylko spekulacje. Kiedy otwiera się wakat jest oczywiście wiele osób, które chciałby zyskać zainteresowanie Brada. Nie jestem jednak nawet pewien, czy ktoś próbował się kontaktować. Myślę, że są to głównie spekulacje. I oczywiście to rozumiem. Jest to komplement dla Brada. Jest dobrze znanym trenerem, a do tego lubianym i szanowanym, nie tylko w kręgach uniwersyteckich, ale i w kręgach NBA. Jestem więc pewien, że będziemy słyszeć tego typu rzeczy co rok. Ale Brad jest z nami i to by było na tyle.”
Wypowiedź, która podsumowuje chyba wszystko. Gwoli przypomnienia dodajmy jeszcze, że Stevens podpisał latem 2013 roku sześcioletni kontrakt z Celtami, stając się od tego czasu jednym z najlepszych trenerów młodego pokolenia w całej lidze. Otrzymał w Bostonie szansę na stworzenie czegoś wyjątkowego i już teraz widać, że idzie mu naprawdę dobrze, co bardzo często podkreśla Ainge, chwaląc młodszego współpracownika za wysoką etykę pracy i już widoczne efekty jego pracy. 37-letni coach był nominowany do nagrody trenera miesiąca za luty i marzec, głównie dzięki bardzo dobrej postawie Celtów wciąż liczących się w walce o playoffs. Byłby to pierwszy raz Stevensa, przy czym można być jednocześnie pewnym, że pierwszy raz z wielu. Tym bardziej, jeśli Ainge żartuje, że gdyby mógł to dałby Stevensowi kolejny sześcioletni kontrakt.