Bolesna porażka z Pistons

Twarda walka przez 48 minut, ale kompletnie zawalona dogrywka – to wystarczyło, aby Detroit Pistons pokonali Boston Celtics na wyjeździe, zabierając Celtom bardzo cenne zwycięstwo tuż sprzed nosa. O wszystkim zadecydowały dodatkowe pięć minut, które Pistons wygrali 17-9, a do których doprowadziła nieudana próba Evana Turnera, tym razem niemającego szczęścia przy ostatnim rzucie na wygraną. Turner był jednak jednym z najlepszych bostońskich zawodników w spotkaniu, zapisując na koncie 23 punkty oraz osiem asyst. Co ciekawe, najlepszy wskaźnik „+/-” w zespole miał Kelly Olynyk, który kolejny już mecz zmagał się z problemami ze skutecznością, trafiając tylko jeden z 10 oddanych rzutów.

BOXSCORE | GALERIA

Tylko cztery trafione rzuty, a do tego dwie straty na samym starcie dogrywki i Pistons po zaledwie dwóch minutach gry prowadzili już siedmioma punktami, odskakując na tyle, że Celtics już ich nie dogonili. A szkoda, bo tak w zasadzie gospodarze powinni ten mecz odłożyć do zamrażarki już wcześniej – prowadzili przecież 85-81 po bardzo udanym alley-oopie Brandona Bassa z podania Turnera, a potem 88-86 po udanej akcji z faulem Jae Crowdera. Było to chwilę po tym, jak stary znajomy Ty Prince trafił za trzy po podaniu Reggie’ego Jacksona, wyprowadzając Pistons na dawno niewidziane przez nich prowadzenie.

To także Jackson asystował przy trójce Caldwella-Pope’a, która w dogrywce okazała się być takim mini-daggerem. Celtowie nie mieli zbytnio sposobu na wbijającego pod kosz Jacksona, znaleźli za to sposób na Andre Drummonda, którego bardzo często wysyłali na linię rzutów wolnych (2/11). Z drugiej strony, to prawdopodobnie rozbiło nieco ich ofensywę, która na przełomie trzeciej i czwartej kwarty straciła gdzieś siłę rażenia. A przecież w trzeciej odsłonie kilka naprawdę fajnych akcji pozwoliło Celtics na objęcie nawet 10-punktowego prowadzenia. Koniec końców wyszedł jednak brak Isaiaha Thomasa, ale też Marcusa Smarta.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. 27 punktów Kentaviousa. Gość jest ostatnio na fali, to jego trzeci ponad 20-punktowe występ w ostatnich czterech meczach. Siedem punktów zdobył w samej dogrywce. Co ciekawe, Bostończycy w tym sezonie wygrali tylko jedną dogrywkę – z Pistons właśnie. Nie tym razem.
  2. 19 punktów Crowdera. Jae był drugim najlepszym strzelcem zespołu, robiąc naprawdę wiele dobrego, a 12 punktów zdobył tylko w drugiej kwarcie. Nieźle spisał się więc jako starter, zastępując w tej roli zawieszonego Marcusa Smarta. Turner przyznał jednak po meczu bez ogródek, że Smart wisi drużynie jeden mecz. To bowiem jego nieprzemyślane zachowanie sprawiło, że został zawieszony, osłabiając tym samym drużynę w walce o fazę play-off. Reggie Jackson otarł się o triple-double.
  3. Problemy w czwartej kwarcie. To był już siódmy mecz bez Isaiaha Thomasa i choć pierwsze cztery padły łupem Celtów to jednak w trzech ostatnich wyraźnie widać brak pozyskanego z Phoenix Suns zawodnika, w szczególności w końcówkach spotkań, gdzie tak naprawdę nie ma kto ciągnąć zespołu.
  4. 105 rzutów Celtics. To o szesnaście więcej niż oddali Pistons, ale bardzo ważne przy tym wszystkim jest jeszcze jedno: skuteczność. A z nią było po stronie Bostończyków słabo, bowiem trafili tylko nieco ponad 36 procent swoich prób. Celtowie wygrali jednak na tablicach i to pomimo 22 zbiórek Drummonda.
  5. Dziewięć niecelnych rzutów Olynyka. To może być frustrujące (dla samego Olynyka tym bardziej), ale trzeba też spojrzeć na wszystkie inne rzeczy, które Kanadyjczyk robi dla tego zespołu – a robi naprawdę dużo pozytywnych rzeczy, skoro z nim na parkiecie drużyna jest lepsza od przeciwnika. Tym razem Kelly do ledwie czterech punktów dołożył też dziewięć zbiórek, pięć asyst oraz dwa efektowne bloki. Jeśli tylko odzyska ten swój rzut i zrzuci z niego rdzę to naprawdę będzie dobrze. Na razie – wciąż czekamy.