Marcus Smart miał w środę jeden z lepszych meczów w dotychczasowej karierze, ale to nie pojedyncze mecze sprawiają, że już teraz ma on rzesze fanów swojego talentu. Przeciwko Thunder zdobył bowiem nie tylko najlepsze w karierze 25 punktów, trafiając przy tym siedem trójek, ale popisał się też genialnym występem w defensywie, będąc na tyle dobrym, że wielu myśli, iż gdyby nie problemy z faulami to C’s by wygrali. Gdybanie odłóżmy jednak na bok, bo fakty są takie, że odkąd Smart powrócił do pierwszej piątki bostońskiego zespołu na początku lutego to ekipa coacha Stevensa ma bilans 14-7, czyli siódmy najlepszy w lidze od tamtego czasu. I również dzięki temu wciąż liczy się w walce o playoffs.
Dobrym przykładem na to, jak dobrze spisuje się Smart jest choćby to, że został on wyróżniony tytułem debiutanta miesiąca za luty. Największą bolączką pozostaje oczywiście ofensywa, gdzie rookie miewa wzloty i upadki, ale trzeba przyznać, że w każdym meczu jest go po prostu pełno. Jako że jest pierwszoroczniak to nie zawsze przynosi to dobre efekty, ale koniec końców fani w Bostonie mogą być naprawdę zadowoleni. Smart dał im powody do radości także w ostatnim meczu, w którym spisał się po prostu świetnie – być może dlatego, że grając w Oklahoma City był niedaleko od miejscowości, gdzie występował dla Oklahoma State Cowboys.
Smart zdobył career-high 25 punktów, trafiając siedem z 14 oddanych rzutów, w tym aż siedem trójek. Dodał do tego dziewięć zbiórek, pięć asyst oraz dwa bloki i dwa przechwyty, zapełniając boxscore jak za swoich najlepszych czasów na Oklahoma State właśnie. Tym razem to on, a nie Phil Pressey był bardzo dobrym zastępstwem Isaiaha Thomasa, choć przez problemy z faulami nie udało się tak do końca spowolnić Russella Westbrooka. To jednak dzięki niemu Celtowie zaliczyli bardzo dobrą drugą kwartą, w której on sam zdobył aż 14 oczek, dzięki czemu Bostończycy na przerwę schodzili z czterema punktami przewagi.
Co ciekawe, on sam jedyny miał dodatni wskaźnik “+/-” z calutkiej bostońskiej drużyny, która ze Smartem na parkiecie była o dziesięć punktów lepsza od Thunder. Młodziak robił też bowiem dużo małych rzeczy, po raz kolejny pokazując, że jest definicją słowa “poświęcenie”. Jedyne, z czym będzie miał problem i za co będzie słyszał sporo buczeń z trybun to często przesadne reakcje przy faulach, czyli po prostu flopowanie, którego Smart powinien się wystrzegać. Oczywiście, on cały czas ma przed sobą mnóstwo pracy w czystko koszykarskich elementach swojego rzemiosła, ale można być pewnym, że będzie się rozwijał.
Bo on rozwija się z każdym spotkaniem, co widać gołym okiem. Wciąż uczy się jak być rozgrywającym na poziomie NBA, ale ta nauka idzie coraz lepiej i przynosi coraz lepsze efekty. A tymczasem łatwo zapomnieć, że on ma dopiero 21 lat, już teraz pod względem defensywnym będąc jednym z najlepszych obwodowych w całej lidze. Odkąd wrócił do pierwszej piątki (21 spotkania) zatrzymuje przeciwników na skuteczności z gry wynoszącej 40.2 procent, czyli o 3.5 punkty procentowe mniej niż ich sezonowa średnia. Nic dziwnego, że zyskuje on coraz więcej nie tylko w oczach kibiców, ale też w oczach sztabu trenerów i szatni. Oddajmy głos Geraldowi Wallace’owi:
“Uważam, że jest liderem poprzez swoją grę na parkiecie. Jest liderem, który daje przykład. Nie rozmawia zbyt dużo, ale sposób, w jaki wychodzi na parkiet i rywalizuje sprawia, że cała reszta drużyny chcę walczyć tak samo mocno. Myślę, że jest po prostu agresywny. To, co wpajamy mu przede wszystkim to aby rzucał, kiedy ma wolną pozycję. Nie zastanawiaj się, nie myśl dwa razy. Już teraz wiemy, że w zasadzie zawsze chce atakować. Czasami musimy mu mówić, aby zwolnił i w pewien sposób kontrolował mecz. Wiemy jednak, że to jest po prostu jego styl gry i czasem trzeba mu na to pozwolić.”
Rzeczywiście, w oczach Smarta prawie cały czas widać jakiś ogień, który napędza go do kolejnych ataków. Fakt faktem, że samych wjazdów pod kosz wciąż nie jest dużo, a gra ofensywna 21-latka wciąż opiera się głównie na rzutach trzypunktowych, ale wszystko w swoim czasie. Na ten moment głównym zadaniem dla samego Smarta jest pomóc drużynie awansować do fazy play-off, która z pewnością byłaby czymś wielkim dla rozwoju pierwszoroczniaka – nie każdy rookie ma przecież okazję poznać smak playoffs już na wejściu do ligi. Trzymajmy więc kciuki za wybranego z szóstym numerem zeszłorocznego draftu gracza i za kolejne tak dobre jego występy, które pomogą nie tylko Celtom, ale może przede wszystkim jemu samemu.