Jerebko zaskoczył w TD Garden

To prawdopodobnie śnieżny bostoński krajobraz spowodował, że Jonas Jerebko poczuł się w TD Garden jak w domu i być może właśnie dlatego w swoim pierwszym meczu przed bostońską publicznością spisał się wręcz znakomicie, zaskakując w zasadzie wszystkich obserwatorów i udowadniając, że może być z niego spory pożytek. Szwed przyznał po meczu, że tam, skąd pochodzi śnieg to nic nowego. Nowością był jednak fakt, że to właśnie 27-letni zawodnik był najlepszym strzelcem drużyny, zapisując na koncie nie tylko 20 punktów, ale też pięć zbiórek oraz dwie asysty w zaledwie 21 minut gry. Czy ktoś się tego w ogóle spodziewał? Raczej nie, ale sam Jerebko zdaje sobie sprawę, że teraz ma idealną dla siebie szansę.

Wszystko związane jest z kontuzjami bostońskiego frontcourtu – Jared Sullinger już w tym sezonie na parkiecie się nie pojawi, a Kelly Olynyk choć jest coraz bliżej powrotu to jednak wciąż pozostaje poza grą. To spowodowało, że pozyskany przed tygodniem wraz z Luigim Datome w zamian za Tayshauna Prince’a gracz spędził podczas środowego meczu trochę minut na pozycji centra. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przecież Jerebko nie ma nawet siedmiu stóp, a na pytanie dziennikarzy, kiedy ostatni raz grał na tej pozycji, odpowiedział, że nie pamięta. Tymczasem dzięki temu ustawieniu Celtowie byli aż o 15 punktów lepsi od New York Knicks w ledwie sześć minut gry. To jednak świadczy chyba głównie o słabości Nowojorczyków.

Tak czy siak, środowe spotkanie było dobrą próbką umiejętności szwedzkiego zawodnika, który zalicza się do kategorii stretch-fours, czyli silnych skrzydłowych rozciągających grę. I rzeczywiście, Jerebko udowodnił, że potrafi zza łuku rzucać – trafił cztery z sześciu oddanych trójek, czyli sam trafił ich więcej niż cała nowojorska drużyna. Dobry rzut to jednak znak firmowy Szweda, który w zeszłym sezonie trafiał świetne 42 procent zza łuku i w zasadzie z każdym kolejnym rokiem w NBA ten rzut poprawiał. A tych lat w NBA spędził już pięć, rozgrywając ponad 300 spotkań w barwach Detroit Pistons, gdzie jednak był coraz bardziej ograniczony.

Dodatkowo, on sam przyznał, że te pięć lat w Detroit to był istny rollercaoster, który jednak zdecydowanie więcej razy zjeżdżał na dół niż podjeżdżał w górę. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że w ciągu tych pięciu lat Jerebko grał dla pięciu różnych trenerów, a to na pewno w rozwoju zbytnio nie pomaga. W Bostonie otrzyma szansę, aby pokazać się z jak najlepszej strony, a trzeba zaznaczyć, że 27-latek walczy o nowy kontrakt, bowiem po zakończeniu sezonu skończy się jego umowa podpisana przed czterema laty, dzięki której zarobił $18 milionów dolarów. Czy jego przyszłość może być związana z Bostonem?

No cóż, ciężko w tej chwili o tym wyrokować, bo do zakończenia sezonu regularnego jeszcze dwa miesiące, ale jeżeli Jerebko nadal będzie spisywał się solidnie to możliwe, że Danny Ainge pomyśli nad pozostawieniem Szweda w składzie. Zapewnia on przede wszystkim dobry spacing i potrzebne centymetry, choć nie jest wybitnym zbierającym czy obrońcą. Jest po prostu solidnym zawodnikiem, który w tym sezonie ma pozytywny net rating wynoszący +2.4, co oznacza, że z nim na parkiecie drużyna jest lepsza od przeciwnika o 2.4 punktu na 100 posiadań. Przeciwko Knicks to jego rzuty rozpoczęły szarżę Celtics, a trójka na koniec trzeciej kwarty była przecież częścią zrywu 21-0, w zasadzie przestrzegającego o wyniku spotkania.

Warto przy okazji dodać, że przeciwko Lakers nie zdobył punktu ponieważ mierzył się wtedy z chorobą, która wykluczyła go zresztą z gry także w kolejnym spotkaniu. Tym razem wszystko było jednak dobrze i widać było jak Jerebko po kolejnych udanych akcjach łapie wiatr w żagle. Niektórzy śmiali się, że momentami był jak Larry Bird, inni zwracali, że te trójki to efekt grania z #8, czyli z numerem, w którym niegdyś występował Antoine Walker. Ciekawie będzie obserwować jego dalsze występy, ale Szwed ma potencjał, aby wskoczyć do drugiego unitu bostońskiego zespołu i zgarnąć przyzwoite minuty, stając się tym samym kimś jak Jae Crowder – nie tylko i wyłącznie częścią transferu, ale niespodziewanie pożytecznym graczem, który może zostać w Bostonie na dłużej.