Podsumowanie trade deadline

Bardzo przydatna była ta noc, w której można było złapać trochę oddechu i po prostu odpocząć. Tak szalonego trade deadline nie było bowiem od dawna, a ja sam osobiście muszę przyznać, że w mojej dotychczasowej „karierze” było to trade deadline najbardziej szalone. Adrian Wojnarowski znów rozdawał karty, to także on jako pierwszy doniósł o tym, że Isaiah Thomas został wytransferowany właśnie do Boston Celtics. Nie był to jednak ostatni ruch Danny’ego Ainge’a, gdyż Marc Stein doniósł, że w zasadzie z końcową syreną udało się jeszcze wymienić Tayshauna Prince’a do Detroit Pistons. Nie wszyscy eksperci i fani są zgodni, co do oceny tych ruchów, dlatego też warto przyjrzeć im się nieco bardziej.

Na pierwszy ogień ten najważniejszy z perspektywy kibica ruch, czyli pozyskania Isaiaha Thomasa, który jest niesamowicie ciekawą historią, lecz nie można wyzbyć się wrażenia, że jego dołączenie do Celtics jest niejako pokłosiem dobrych znajomości Danny’ego Ainge’a oraz Ryana McDonough. Tak czy siak, już od dawna wiedzieliśmy, że Ainge jest fanem Thomasa, a teraz w końcu dołączy on do drużyny. Na jakich zasadach?

  • Celtics otrzymują: Isaiah Thomas
  • Suns otrzymują: Marcus Thornton, wybór w pierwszej rundzie draftu 2016 od Cleveland Cavaliers

Celtowie zyskali Thomasa, który latem ubiegłego roku podpisał 4-letni regresywny kontrakt o ogólnej wartości $27 milionów dolarów, oddając w zamian spadający kontrakt Marcusa Thorntona, który najprawdopodobniej i tak pożegnałby się z klubem po zakończeniu sezonu. Na osłodę McDounough otrzymał jeszcze wybór w drafcie, który Celtics pozyskali od Cavs w wymianie, w ramach której trafili do nich Tyler Zeller oraz… Marcus Thornton. A przypomnijmy, że Celtowie oddali wtedy jedynie trade exception, które powstało dzięki odejściu Paula Pierce’a do Brooklyn Nets. Innymi słowy, Thomas trafił do Bostonu w zasadzie za darmo.

To oczywiście duże uproszczenie, ale tym ruchem doskonale widać jak bardzo liczą się poszczególne assety i jak umiejętnie trzeba nimi gospodarować, by móc na nich zyskać. Danny Ainge wydaje się być mistrzem w tym fachu. Na dodatek, w transferze tym zyskał kolejne trade exception, które nie było zresztą jedynym pozyskanym tego wieczora, a na ten moment Celtowie mają takich wyjątków ogółem aż dziesięć. O nich trochę więcej będzie w dalszej części podsumowania, na razie skupmy się jednak na tym, dlaczego Isaiah Thomas to dobry ruch. Zadowolonych z pozyskania 26-latka jest bowiem 80 procent naszych ankietowanych.

Przede wszystkim, Thomas może i jest zawodnikiem bardzo małym (dosłownie, ma tylko 175 centymetrów wzrostu), ale nikt nie powinien kwestionować jego umiejętności i wpływu na drużynę. Wybrany z ostatnim numerem naboru w 2011 roku jeszcze ani razu w swojej 4-letniej karierze nie zszedł ze średnią punktów poniżej 10 oczek, a w zeszłym sezonie był jednym z zaledwie sześciu zawodników, którzy notowali co najmniej 20 punktów oraz 6 asyst. Pozostała piątka? LeBron James, Kyrie Irving, Russell Westbrook, James Harden oraz Stephen Curry. Ubiegłego lata Thomas dołączył do Suns, gdzie musiał zaakceptować rolę rezerwowego.

Musiał i zaakceptował, będąc jednym z lepszych rezerwowych tego sezonu. Średnia minut w porównaniu do poprzedniego sezonu spadła aż o dziewięć minut, ale mimo to Thomas cały czas pozostał zawodnikiem efektywnym, zdobywając w 46 meczach tego sezonu (tylko jeden w pierwszej piątce) średnio 15.2 punktów oraz 3.7 asyst, trafiając przy tym na najlepszej w karierze, bo ponad 39-procentowej skuteczności zza łuku. Per36 to jego najlepszy sezon pod względem średniej punktów. W czym najbardziej pomoże swojej nowej drużynie? Przede wszystkim, wniesie sporo dobrego do gry pick-and-roll, która do tej pory nie była siłą Celtów.

Pick-and-roll to akcja stara jak świat i w zasadzie podstawa dzisiejszej koszykówki. Korelacja między wygrywaniem meczów a skutecznym egzekwowaniem pick-and-rollów jest duża i nikogo nie powinno to dziwić, odkąd właśnie zagranie z zasłoną jest najbardziej efektywne w momencie, gdy gra spowalnia, a losy meczu decydują się w czwartej kwarcie. Bostończycy w akcjach typu pick-and-roll kończących się zagraniem zawodnika z piłką zajmują dopiero 28. miejsce w lidze, zdobywając średnio zaledwie 0.685 punktu na posiadanie. Celtics ani tych akcji nie kończą, ani nie dostają się na linię, za to często tracą w nich piłkę. No to dla porównania, statystyki Celtów z tego sezonu oraz statystyki Isaiaha Thomasa z sezonu trwającego oraz poprzedniego:

P&R Ball Handler (rank)
PPP eFG% %TO %FT %Score
Boston Celtics 2014/15 0.685 (28) 40.8 (24) 20.5 (25) 5.5 (30) 32.7 (29)
Isaiah Thomas 2014/15 0.845 (32) 40.6 (64) 16.0 (33) 17.1 (3) 42.2 (18)
Isaiah Thomas 2013/14 0.893 (18) 47.6 (22) 15.6 (38) 11.5 (34) 42.5 (16)

(2014/15 – minimum 100 posiadań, 83 zawodników; 2013/14 – minimum 150 posiadań, 88 zawodników)

Jeśli spojrzelibyśmy w podobne statystki wszystkich innych rozgrywających, którymi Celtics się rzekomo w ostatnich dniach interesowali (Goran Dragić, Reggie Jackson, Ty Lawson) to zobaczylibyśmy, że w zasadzie każdy z nich wniósłby choć odrobinę lepszej jakości. Dragić dwa sezony temu był jednym z najlepszych zawodników w lidze pod tym względem, Jackson robi to w trwających rozgrywkach naprawdę efektywnie, ale rzadko dostaje się na linię rzutów wolnych, natomiast Ty Lawson wciąż sporo traci piłkę w tych sytuacjach. Isaiah Thomas jest gdzieś po środku tego wszystkiego, bo widzimy, że w tym sezonie ma znacząco słabszą skuteczność, ale wciąż ma dobry wskaźnik procentowy akcji, które kończą się punktami, a do tego bardzo często dostaje się na linię rzutów wolnych. Wydaje się być więc idealnym rozwiązaniem dla Celtics.

Celtowie plasują się bowiem na szarym końcu ligi w tego typu akcjach – 28. miejsce w punktach na posiadanie, 25. miejsce pod względem procentu traconych piłek, 29. miejsce pod względem procentu akcji, które kończą się punktami i ostatnie miejsce pod względem procentu akcji, który kończy się rzutami wolnymi. Thomas mimo swojego niskiego wzrostu ma umiejętności i odwagę, by pod kosz się dostawać i przynosić drużynie pożądane efekty, czy to w postaci punktów, czy też postaci wędrówki na linię rzutów wolnych lub asysty. Jeśli się zastanawiacie: Rajon Rondo jest jednym z najgorszych w tego typu akcjach w tym sezonie (0.576 PPP), natomiast Marcus Smart musi się jeszcze wiele nauczyć, bo jest od Rajona nawet gorszy (zaledwie 0.448 PPP).

Największym znakiem zapytania jest oczywiście to, czy Thomas będzie w stanie efektywnie współpracować z Averym Bradleyem oraz wspomnianym Smartem. Danny Ainge uważa jednak, że umiejętności Thomasa tylko i wyłącznie dopełnią ten backcourt, a my nie możemy zapominać, że Thomas miał do czynienia w Phoenix z dwójką rozgrywających, podczas gdy Bradley to rzucający obrońca, a Smart niejednokrotnie już w tym sezonie pokazał, że potrafi grać skutecznie także bez piłki. Zarówno bostoński rookie, jak i były zawodnik Suns są także skuteczni w rzutach z miejsca, co powinno działać na korzyść ich obu. Jeśli chodzi o defensywę – wiadomo, że wzrost Thomasa może być nieco problematyczny, ale 26-latek to lepszy obrońca niż wielu może się wydawać.

Słowem podsumowania, Thomas może i nie jest gwiazdą, ale powinien znacząco wspomóc bostoński zespół. Oczywiście, największą bolączką Celtów pozostanie chyba obrona obręczy, ale pozyskanie Thomasa rozwiązuje inne problemy, które tak czy siak rozwiązać trzeba było. Ainge wykorzystał okazję i ściągnął utalentowanego ofensywnie zawodnika, oddając w zamian spadający kontrakt gracza, który chyba i tak z Bostonem by się pożegnał oraz jeden z wielu wyborów w drafcie, przy czym wybór taki, który prawdopodobnie znajdzie się w trzeciej dziesiątce przyszłorocznego draftu – sam Thomas jest lepszym assetem, tym bardziej biorąc pod uwagę jego przyjazny kontrakt. Może więc zostać w Bostonie na dłużej, a może zostać wykorzystany w kolejnych ruchach.

Skoro podsumowaliśmy już pozyskanie Thomasa to przyszedł czas na ten drugi transfer, czyli oddanie Tayshauna Prince’a do jego ukochanych Detroit Pistons, w barwach których ponad dekadę temu zdobywał jedyny jak do tej pory mistrzowski tytuł. To ciekawe posunięcie ze strony samego Prince’a, który przecież głośno mówił o ewentualnym wykupieniu swojego kontraktu, a jego osobą zainteresowani byli m.in. Clippers czy Trail Blazers. Jak wyglądają szczegóły jedenastego transferu C’s w tym sezonie?

  • Celtics otrzymują: Jonas Jerebko, Luigi Datome, warte $7.7 milionów dolarów trade exception
  • Pistons otrzymują: Tayshaun Prince

Ten ruch to kolejny mini-majstersztyk Danny’ego Ainge’a. Dlaczego? Otóż jeśli do tego transferu by nie doszło to Celtics prawdopodobnie patrzyliby, jak Prince gra dla jakiegoś contendera tylko dlatego, że oni poświęcili się i wykupili całość lub część jego kontraktu. Zamiast tego, Ainge otrzymał dwa mniejsze spadające kontrakty oraz kolejne wielkie trade exception. A przecież już nieraz (nawet wczoraj, przy okazji transferu Thorntona) udowodnił, że to bardzo przydatna rzecz. Tego trade exception nie byłoby jednak bez innych trade exceptions. Celtowie rozbili bowiem cały transfer na kilka mniejszych, przyjmując Jerebko i Datome za wyjątki powstałe przy wymianach Brandana Wrighta oraz Austina Riversa, dzięki czemu mogli wygenerować te $7.7 milionów za samego Prince’a.

Innymi słowy, Celtowie mają teraz dziesięć trade exceptions, wśród których najwięcej warte są te uzyskane przy wymianach Rajona Rondo (prawie $13 milionów dolarów) oraz Prince’a właśnie. A nie musimy chyba znów przypominać, że za trade exception powstałe przy transferze Pierce’a mamy obecnie w składzie Tylera Zellera oraz Isaiaha Thomasa. Dodatkowo, zamiast wykupienia kontraktu Prince’a do zespołu dołączyło dwóch zawodników, którzy wspólnie zarobią za ten sezon ponad $6 milionów dolarów i są to miliony najpewniej spadające – Datome ma opcję kwalifikacyjną na przyszły sezon, której C’s nie muszą wystosowywać.

Nie muszą, ale będą mogli – wszystko zależy od tego, jak Jerebko oraz Datome zaprezentują się na przestrzeni kolejnych miesięcy. Na ten moment ich przyszłość nie jest jasna, ale większe szanse na zostanie w Bostonie ma chyba Jerebko, który jest solidnym podkoszowym potrafiącym rozciągnąć grę. Celtowie mieli na oku Datome już latem 2013 roku, ale Włoch raczej nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Szwed z kolei może skorzystać na kontuzji Jareda Sullingera, która powinna otworzyć mu co najmniej kilkanaście minut w rotacji. W ciągu pięciu dotychczasowych sezonów Jerebko notuje średnio 7.2 punktów oraz 4.3 zbiórki na mecz.

Datome będzie natomiast kandydatem do tzw. buyoutu, gdyż zespół może chcieć zachować jedno wolne miejsce w składzie, choćby dla przetestowania jeszcze kilku innych zawodników. Warto też przy okazji wspomnieć, że odejście zarówno Thorntona, jak i Prince’a nieco odciążyło bostońskie skrzydło, na czym powinien skorzystać przede wszystkim James Young. Czy to koniec ruchów Ainge’a w tym sezonie? Na jakiś czas na pewno tak, bo przecież trade deadline już za nami. Najbliższa okazja to więc draft day, a i wtedy Ainge może być aktywny, bo wciąż ma mnóstwo assetów. Czy te czwartkowe ruchy pomogą Celtom w tym sezonie? Wydaje się, że zdecydowanie tak, ale konkurencja nie śpi (Goran Dragić w Heat, Reggie Jackson w Pistons) i walka o playoffs będzie naprawdę zacięta. Z drugiej strony, te ruchy powinny pomóc nie tylko w sezonie trwającym, ale także w przyszłości. I chyba głównie dlatego warto znów pochwalić Danny’ego Ainge’a za kawał dobrej roboty.