Celtics myślą o playoffs

Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, co do tego, że Boston Celtics naprawdę walczą o playoffs to obejrzyjcie raz jeszcze spotkanie z Atlanta Hawks. Spotkanie, w którym Hawks zdobyli pierwszych 16 z 18 punktów, wygrywali różnicą nawet 18 punktów, a na nieco ponad siedem minut przed końcem spotkania prowadzili 79-65. Nie wspominając już o tym, że mówimy tutaj o Hawks, czyli o niespodziance sezonu regularnego. Dodatkowo, Celtowie rzucali w tym meczu ze skutecznością niewiele lepszą niż marne 30 procent. A mimo to mecz wygrali, co było drugim takim przypadkiem w historii Hawks – wcześniej tylko raz przegrali spotkanie z drużyną, która była tak zimna. Również z Celtami.

Było to jeszcze w latach 60. poprzedniego wieku, gdy Hawks mieli swoją siedzibę w St. Louis. Tam zresztą zdobyli swój jedyny jak do tej pory mistrzowski tytuł i tak czekają już przeszło pół wieku na kolejny. Czy się doczekają? W tym sezonie zaskakują, mają świetny bilans, grają bardzo dobry basket i mogą pochwalić się czterema all-starami. Głównie dlatego to zwycięstwo Celtów smakuje tak dobrze, tym bardziej, że tym razem to oni wrócili z dalekiej podróży i potrafili odmienić losy – mogłoby się zdawać przegranego – meczu. A kropkę nad i znów postawił Evan Turner, który tym razem trafił zwycięskiego floatera na 0.2 sekundy przed końcem.

Turner dał więc Celtom kolejną cenną wygraną, tak jak przed paroma tygodniami w Portland czy potem w Denver. W Denver zresztą Celtowie zagrali w ważnym momencie zagrywkę na Bradleya, który zdobył wtedy punkty i taka sama zagrywka miała mieć miejsce w końcówce spotkania z Hawks. Nic dziwnego, że po meczu Turner opowiadał dziennikarzom, że gdy tylko zaczął wchodzić pod kosz widział Bradleya, który zdawał się jakby myśleć „kurde, Evan!”, ale on sam pomyślał w tym samym czasie, że Bradley zaraz będzie mu dziękować. I rzeczywiście tak się stało. Celtowie znów wygrali ważny mecz, który przybliża ich do playoffs.

W tym momencie, czyli na czas weekendu gwiazd, Celtics legitymują się bilansem 20-31, który daje im 10. miejsce w Konferencji Wschodniej. Będący na szóstej pozycji Charlotte Hornets bilans mają niewiele lepszy (22-30), co daje nadzieje, że Bostończycy rzeczywiście o fazę posezonową powalczą – tym bardziej, że te kilka ostatnich wygranych sprawiło, że znacznie oddalili się oni od grupy, która przewodzi w tzw. tankathonie. W Bostonie wierzą w playoffs, bo choć po sześciu spotkaniach na Zachodzie mieli już ostatecznie pożegnać się z nadziejami o nich to jednak wciąż trzymają się twardo i mają nawet lepszy bilans niż na stracie tamtego tripu.

7-5 w ostatnich 12 meczach mówi samo za siebie. Jakby tego było mało, zespół nauczył się jakby lepiej grać w końcówkach. W trwającym sezonie Celtics mieli już 23 spotkania (trzeci największy wynik w lidze), w których w ostatniej minucie spotkania wynik był sprawą jednego posiadania. Jeszcze miesiąc temu mieli w tych spotkaniach bilans 5-11, ale z ostatnich siedmiu takich meczów cztery padły ich łupem. Czyżby zespół dojrzewał i uczył się na swoich błędach? To byłby bardzo dobry znak i bardzo dobra prognoza na przyszłość. Oczywiście, w grze Celtów nadal jest sporo niedokładności, ale pozytywów też znajdziemy sporo.

Brad Stevens słusznie zauważył, że przeciwko Hawks jego drużyna przegrywała przez 47 minut oraz 59.8 sekund całego spotkania. Trzeba też jednak powiedzieć tutaj, że pomimo tej słabej gry potrafiła odpowiedzieć jednej z najlepszych drużyn w lidze i wyrwać jej zwycięstwo, a to już naprawdę coś. Nic dziwnego, że wielu fanów zaostrzyło sobie apetyty na kwiecień i potencjalną pierwszą rundę playoffs, w której mieliby zmierzyć się właśnie Hawks oraz Celtics. Stevens na razie tak daleko w przyszłość nie wybiega, ale jasnym jest, że on sam bardzo chciałby, aby bostoński zespół rzeczywiście miał okazję zagrania w fazie posezonowej.

Chyba dlatego trener Celtów wyraził nadzieję, że po przerwie na All-Star Weekend zespół będzie w dość niezmienionym składzie. Przypomnijmy przecież, że w Bostonie od początku tego sezonu dokonano już dziewięciu wymian i możliwe, że będą kolejne – Danny Ainge ma niby przebywać za granicą i obserwować młodych zawodników, ale nigdy nic nie wiadomo. Trade deadline już za niecały tydzień i również to wydarzenie może mieć spory wpływ na to, w jakim kierunku będą zmierzać Celtics w drugiej części sezonu. Wiele będzie bowiem zależeć od tego, jakim składem Stevens będzie dysponować 20 lutego w Sacramento, gdy drużyna wróci do gry po tych prawie kilkunastu dniach przerwy. Pytanie więc, czego tak właściwie chce sam Ainge. Nas ciekawie też, czego chcielibyście wy? Uważacie, że walka o playoffs to dobry pomysł?

Czy chcesz, aby Celtics walczyli o playoffs?

Zobacz Wyniki

Loading ... Loading ...