Wygrana z 76ers w dobrym stylu

Boston Celtics zrobili po prostu swoje i po niezłym meczu, ale przede wszystkim po niezłym finiszu, pokonali jedną z najsłabszych drużyn w NBA, czyli ekipę Philadelphia 76ers. Najlepszym zawodnikiem spotkania był wracający do pierwszej piątki Jared Sullinger, który tym razem się nie spóźnił, lecz zamiast tego zaliczył bardzo solidne zawody, notując m.in. najlepsze w karierze siedem asyst. Dla Celtów było to 19. w trwającym sezonie zwycięstwo, dzięki czemu podopieczni trenera Brada Stevensa znajdują się obecnie o dwa mecze za ostatnim premiowanym awansem do playoffs miejscem w Konferencji Wschodniej. Kolejny mecz już dziś, Bostończycy zmierzą się w Milwaukee z tamtejszymi Bucks.

BOXSCORE | GALERIA

Pięć trafionych rzutów na start, siedem punktów Avery Bradleya w półtorej minuty gry i tak w zasadzie było już po meczu. Meczu, w którym Celtics ani przez sekundę nie przegrywali i ani przez sekundę nie mogli czuć się zagrożeni. 76ers bardzo mocno odczuli brak Michaela Cartera-Williamsa, a znany nam Tim Frazier ściągnięty na szybko z D-League okazał się być nikim więcej jak graczem D-League właśnie. Sixers nie mieli w zasadzie żadnego co najmniej przeciętnego ball-handlera, co przełożyło się na ich koszmarny ofensywnie występ. W pierwszej kwarcie zdobyli ledwie 15 punktów, już po 12 minutach przegrywając różnicą 14 oczek.

Tymczasem w pewnym momencie drugiej odsłony na tablicy wyników mieliśmy nawet 45-19 dla Celtów, którzy nie tylko wykorzystywali wszystkie niewymuszone błędy przeciwnika (a było ich po prostu mnóstwo), ale też rozgrywali naprawdę solidne ofensywnie spotkanie przeciwko – jakkolwiek niesamowicie to brzmi – jednej z najlepszych defensyw w NBA na przestrzeni ostatnich tygodni. Podsumowanie pierwszej połowy poniżej.

[gfycat data_id=”DizzyGargantuanAfricanparadiseflycatcher” data_autoplay=false data_controls=false]

Szczególnie ta ostatnia strata jest bardzo dobrym przykładem tego, jak słabi w ataku byli Sixers w tym spotkaniu. Celtics mogli z kolei liczyć na dobrą dyspozycję zdecydowanej większości swoich zawodników, począwszy od Avery Bradleya, a skończywszy na Sullingerze. Kolejne dobre zawody rozgrywała też jednak bostońska ławka rezerwowych. Słabsza skuteczność przyszła dopiero w drugiej połowie, ale przecież nawet wtedy Brandon Bass trafił trójkę z rogu. Trzecią kwartę Celtics przegrali jednak 15-27, dzięki czemu goście zeszli do sześciu punktów przed ostatnią odsłoną. Była to zresztą najsłabsza trzecia kwarta Celtów w całym sezonie. W decydujących minutach to jednak znów oni okazali się być lepsi, w dobrym stylu finiszując i odkładając mecz do zamrażarki na trzy minuty przed końcową syreną, a świetnie w tym okresie spisała się piątka Smart – Bradley – Crowder – Sullinger – Zeller. Wiadomo, to tylko Sixers, ale końcówka była naprawdę dobra, znów.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Dobry mecz Jareda Sullingera. 22 punkty (9/18 FG, 1/5 3PT), 8 zbiórek, 7 asyst oraz 2 przechwyty. Tak prezentuje się dorobek bostońskiego podkoszowego, który był nie tylko najlepszym strzelcem zespołu, ale rozdał też najlepsze w karierze siedem asyst, znajdując w końcu bardzo dobrą równowagę między grą na obwodzie a grą pod koszem. Oby więcej takich meczów, bo takiej właśnie gry oczekujemy.
  2. Niezłe spotkanie Marcusa Smarta. Rookie przestał trafiać trójki (niektórzy powiedzą, że to moja klątwa), ale jego wpływ na grę po obu stronach parkietu wciąż jest nie do przecenienia. Z nim na boisku Celtowie byli aż o 15 punktów lepsi od przeciwników, co było najlepszym w drużynie wynikiem. Ogółem, Smart zdobył tylko trzy punkty (jeden udany wjazd oraz 1/2 z linii rzutów wolnych), ale rozdał także osiem asyst, zebrał siedem piłek i zaliczył dwa przechwyty. Wszystko to w 37 minut gry.
  3. Udany występ bostońskich rezerwowych. Nie po raz pierwszy zresztą. Celtowie znów mogli liczyć na swoich rezerwowych, wśród których prym wiedli Jae Crowder (11 punktów, 6 zbiórek, 2 przechwyty), Tyler Zeller (16 punktów, 9 zbiorek, 3 bloki) oraz Marcus Thornton (16 punktów, 5 zbiórek). Swoje małe dwa punkty dołożył też Phil Pressey, który wszedł na ostatnią minutę spotkania. Słabe zawody zaliczył za to James Young, który w 12 minut gry nie zdobył ani jednego punktu.
  4. Mnóstwo niewymuszonych błędów Sixers. Goście popełnili 17 strat, po których Celtics zdobyli 20 punktów. Zieloni z kolei stracili piłkę tylko 10-krotnie, rozdając za to 27 asyst przy 39 trafieniach z gry. Bostoński atak znów miewał bardzo dobre momenty, a to z pewnością informacja bardzo pozytywna.
  5. Trzecie zwycięstwo z rzędu. Wiecie, że trzy najdłuższe serie wygranych na chwilę obecną mają Atlanta Hawks, Brooklyn Nets oraz… Boston Celtics? Rzecz ciekawa, ale trzeba też zaznaczyć, że było to kolejne zwycięstwo bostońskiej drużyny po dobrej końcówce. Od czasu transferu Jeffa Greena (12 stycznia) drużyna coacha Stevensa ma bilans 5-3 w meczach, które są „na styku” (przewaga jednej z drużyn mniejsza niż pięć punktów w ciągu pięć ostatnich minut meczu). Te pięć zwycięstw to więcej niż Celtowie zdołali odnieść w takich meczach przed transferem Greena (4-14).