Kiedy nadejdzie czas Younga?

Wiele osób z naszej strony jest integralną częścią ruchu #FreeYoung, który zakłada danie szansy Jamesowi Youngowi. James Young to taki 19-latek, który urodził się dwa miesiące po tym, jak w drafcie wybrany został Kevin Garnett. James Young to też zawodnik, który ma niebywałą łatwość zdobywania punktów i jeden z najładniejszych rzutów, jakie widziałem. Mimo to, James Young nie jest gotów na NBA. Przynajmniej tak sądzą w Bostonie, przynajmniej nie jest gotów na razie. Wszystko wskazuje bowiem na to, że Young nie gra głównie dlatego, iż na razie w Bostonie chcą podnieść wartość transferowych niektórych zawodników, a minut dla 19-latka w takiej sytuacji nie ma. Miejmy nadzieję – do czasu.

Do czasu trade deadline, oczywiście. Potem nie będzie już bowiem co podnosić wartości transferowych, a więc i minuty powinny się znaleźć. Niektórzy sądzą jednak, że te minuty powinny się znaleźć już teraz – tym bardziej, że Celtics mają bilans 11-20, a ofensywa zespołu znajduje się już w trzeciej dziesiątce pod względem efektywności (punktów zdobywanych na sto posiadań). Czy w Bostonie tankują? Tego wciąż nie wiadomo, ale może okazać się, że chcąc czy nie chcąc – tankować będą wciąż. Przede wszystkim dlatego, że w zespole cały czas nie ma nikogo, kto mógłby wziąć sprawy w swoje ręce w ostatnich minutach spotkania.

James Young z pewnością tego nie zapewni, przynajmniej jeszcze nie teraz. Zresztą, nie o to teraz chodzi. Young wybrany z dziewiętnastym numerem zeszłorocznego draftu od samego początku jest inwestycją na przyszłość. Inwestycją, która jednak co chwila napotyka na swojej drodze jakieś przeszkody. Tak czy siak, coach Brad Stevens nie ma wątpliwości, że Young zalicza stały rozwój i cały czas staje się zawodnikiem lepszym. Wszystko to ma miejsce w D-League, gdzie były gracz Kentucky początkowo nie miał ochoty występować, ale po paru meczach szybko zmienił zdanie, zdając sobie sprawę, że występy na zapleczu NBA mogą pomóc.

Chodzi przede wszystkim o pewność siebie, którą Young nie tylko utrzymuje na dobrym poziomie, ale nawet nabiera jej coraz więcej, właśnie dzięki występom w barwach Maine Red Claws. To jednak nie powinno dziwić, bo 19-latek spisuje się wyśmienicie, w zasadzie cały czas grając równo i tak samo dobrze. W ostatnim meczu zdobył 27 punktów, trafiając pięć z dziewięciu trójek. W ośmiu dotychczasowych występach notował średnio 22.4 punkty (najwięcej w drużynie), 5.3 zbiórek, 2.4 asyst oraz 1.5 przechwytów na mecz, trafiając przy tym z ponad 51-procentową skutecznością z gry i świetną, prawie 48-procentową skutecznością zza łuku.

Red Claws z tych ośmiu meczów wygrali siedem. To też o czymś świadczy, ale w tych meczach widać przede wszystkim to, jak ogromny jest ofensywny potencjał Younga. Warto zresztą zwrócić uwagę, że 19-latek to przecież gracz obwodowy, a mimo to rzuca na tak dobrej skuteczności. Trzeba jednak pamiętać, że Celtowie chcą rozwijać Younga nie tylko pod względem ofensywnym, ale chcą, aby poprawie ulegał każdy aspekt jego gry. A priorytetem od samego początku jest poprawa defensywy. Według zaawansowanych statystyk, które sprawdziły pięć z tych ośmiu spotkań Younga, pozwala on rywalom na zdobywanie 1.065 punktu na akcję, co nie jest wynikiem zbyt dobrym – taki Avery Bradley w sezonie regularnym 2012/13 miał wynik 0.697, co było zresztą najlepszym wynikiem w lidze (wśród zawodników z co najmniej 475 akcjami w obronie).

Bostoński sztab szkoleniowy zdaje sobie sprawę, że na poziomie NBA przyjdzie Youngowi bronić dobrze wyszkolonych rzucających obrońców oraz niskich skrzydłowych. I to właśnie sztab szkoleniowy musi być pewien, że Young sobie z nimi poradzi, a nie będzie swego rodzaju obciążeniem. Coach Stevens w ostatnich dniach mówił, że gdy przyjdzie czas to 19-latek będzie bronił raczej dwójki, głównie dlatego, że dobre warunki fizyczne powinny choć odrobinę zakryć jego przeciętne umiejętności. No i nie można zapomnieć, że Young z powodu swojego wieku wciąż musi pracować nad budową ciała; przydałoby mu się jeszcze parę kilogramów.

Prócz kilku kontuzji, które Young zaliczył w ciągu ostatnich miesięcy, kolejną przeszkodą stał się ostatnio jeszcze bardziej zapchany skład Celtics, w szczególności na pozycjach numer dwa i numer trzy. A przecież od połowy grudnia poza grą pozostaje Marcus Thornton. No i tak w zasadzie to nie wiadomo, czy Celtowie jeszcze walczą o playoffs, czy też może jednak nie. Dlaczego? Bo Wschód jest na tyle słaby, że Bostończycy z bilansem 11-20 zajmują 10. miejsce w konferencji i są tylko dwa mecze za będącymi na ósmej pozycji Miami Heat. Stevens powiedział jednak ostatnio, że on do każdego meczu podchodzi tak, jakby Celtics szansę na playoffs mieli. No bo tak w zasadzie to przecież cały czas mają i zapewne jeszcze długi czas mieć będą.

To w jakimś sensie też jest przeszkoda – bo jeśli Celtowie myślą realnie o playoffs to na razie nie ma czasu na ogrywanie młodych zawodników. Zupełnie inaczej sprawa wygląda, gdy zespół o fazę posezonową nie walczy. Tak czy siak, wydaje się, że Young na razie na swoją szansę musi po prostu poczekać, tak samo jak i czekać muszą zwolennicy ruchu #FreeYoung. Jak długo? Prawdopodobnie aż do transferów, które odciążą rotację, albo też do jakiejś plagi kontuzji, która otworzy drzwi m.in. Youngowi. Tak było w przypadku Avery Bradleya, który przecież teraz zarabia $8 milionów rocznie, ale kilka lat temu swoją przygodę z NBA zaczynał w D-League.

W to, że jest zawodnikiem NBA uwierzył dopiero wtedy, gdy podczas jednego z treningów sposteryzował Kendricka Perkinsa, po czym Doc Rivers zakończył gierkę treningową. To wtedy Bradley otrzymał uznanie weteranów i zyskał pewność siebie, która potem pozwoliła mu na stałe wejście do rotacji. Na tamtym treningu znalazł się jednak głównie dlatego, że feralnej kontuzji doznał Marquis Daniels, przez co Celtics zdecydowali się przywołać swojego młodziaka z powrotem do klubu. Nie było jednak tak, że Bradley od razu do tej rotacji wskoczył, wszak w swoim pierwszym sezonie zagrał w zaledwie 31 spotkaniach, ale bardziej wymowna będzie liczba minut, jakie spędził na parkiecie – 162. Cichy progres robił nie na parkietach NBA, ale raczej za kulisami, czyli na parkietach D-League. I podobnie jest teraz z Youngiem właśnie. Mówi coach Stevens:

„Za każdym razem, gdy gramy pięciu-na-pięciu, niezależnie od tego, czy wyjdzie nam pięć akcji czy 20 minut – to są dla niego niesamowicie ważne momenty. I on te momenty wykorzystuje, szczególnie w ostatnich dniach. Zobaczymy jak to wyjdzie z minutami w najbliższej przyszłości, ale raz jeszcze trzeba zaznaczyć, że na ten moment mamy sporą głębię składu. Daje nam coś, co moglibyśmy bardzo fajnie wykorzystać w najbliższym czasie, a tym czymś jest zdolność do gry po zasłonach, punktowanie i podawanie po zasłonach. Jest bardzo płynnym zawodnikiem w ofensywie.”

Gra po zasłonach? Tego w Bostonie nie było od dawien dawna, prawdopodobnie aż od odejścia Raya Allena. A w ataku motion preferowanym przez Stevensa taki zawodnik zdecydowanie mógłby się przydać, tym bardziej że Young to już teraz zabójcza broń zza łuku, a więc bardzo dobrze rozciągnąłby grę. Wracając jeszcze na chwilę do Bradleya – starszy kolega wierzy, że to doświadczenie pomoże Youngowi tak, jak pomogło jemu samemu. Bradley przyznał, że na początku był odrobinę zawiedziony, ale nigdy nie traktował zesłania do D-League jako kary, a koniec końców wiele mu to dało. I tak samo powinien do tego podchodzić Young, dla którego o wiele lepiej jest grać dla Red Claws niż grzać ławkę dla Celtics.

Wielu kibiców chciałoby jednak, aby Young zamiast grzać ławkę dla Celtics po prostu wyszedł na parkiet. Na to przyjdzie im jednak prawdopodobnie jeszcze trochę poczekać. Sam zainteresowany pogodził się już z tym i zmienił zdanie odnośnie D-League, pojmując, że gra dla afiliacji podnosi jego pewność siebie. Tej mu z pewnością nie brakuje, ale na razie brakuje jej jeszcze chyba sztabowi trenerskiemu – trudno się im jednak dziwić, dodatkowo D-League to często mylny wyznacznik (patrz: Dwight Powell, Fab Melo). Tak czy siak, Young będzie się rozwijał i trzeba mieć nadzieję, że nadal będzie ciężko pracował. On ma dopiero 19 lat, jego czas jeszcze nadejdzie. Czy to będzie już w tym sezonie? Jest to możliwe, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość.