Potrzeba było kilku meczów dobrej gry, by Brandon Bass znalazł się na celowniku kilku zespołów NBA. Wcześniej, latem tego roku, to Boston Celtics bezskutecznie próbowali pozbyć się 29-letniego skrzydłowego, wśród chętnych byli m.in. Golden State Warriors, ale koniec końców generalny menedżer Danny Ainge nie znalazł żadnego nabywcy i Bass rozpoczął sezon w barwach Celtics. I co by nie mówić, podkoszowy spisuje się jak do tej pory… jak zawsze. Czyli po prostu solidnie. W środowym wygranym spotkaniu Celtów w Filadelfii był nawet najlepszym strzelcem zespołu z 23 punktami na koncie. Nic więc dziwnego, że powoli jego osoba staje się łakomym kąskiem dla klubów, które będą liczyć się w walce o tytuł.
Bass został zresztą do Bostonu sprowadzony właśnie do takiej drużyny – liczącej się w walce o tytuł. Ainge pozyskał go w wymianie z Orlando Magic, oddając w zamian Glena Davisa. Transfer okazał się być całkiem udany, bo wystarczy porównać sobie, jak dalej potoczyły się kariery obu zawodników. Davis jest dzisiaj tylko użytecznym graczem w rotacji Doca Riversa w Clippers, a w Magic wielkich zachwytów nie wzbudził, spędzając też trochę czasu na leczeniu kontuzji. Bass z kolei wyrobił sobie renomę jednego z najskuteczniejszych zawodników na półdystansie, będąc też solidnym wsparciem dla Celtów w dwóch fazach playoffs.
Innymi słowy, Bass to solidny weteran, który na pewno przyda się jakiemuś contenderowi. Potrafi bowiem trafiać z mid-range, jest dobrym obrońcą, a do tego profesjonalistą i graczem doświadczonym. W Bostonie na ten moment jest jednak graczem niepotrzebnym, bo w zespole jest kilku innych, młodszych podkoszowych, na których rozwój powinni stawiać Celtics. Im szybciej więc Bass odejdzie z Bostonu, tym lepiej dla niego, ale i dla Celtów. Zadowolony powinien być też nowy pracodawca Bassa, o czym mówi na przykład Rajon Rondo, który uważa, że przechwycenie silnego skrzydłowego byłoby wielkim ruchem dla takiego zespołu.
Bass to jednak nie tylko solidność i doświadczenie, ale też bardzo przyjazny kontrakt. Teoretycznie, Celtowie nie powinni na siłę się go pozbywać, gdyż umowa Bassa kończy się po tym sezonie i z ksiąg spadnie prawie $7 milionów dolarów. To w praktyce kolejne miliony, które mogłyby otworzyć Bostończykom naprawdę sporo przestrzeni w salary cap. Z drugiej strony, taki kontrakt tylko i wyłącznie podwyższa ewentualną wartość 29-latka, co działa na korzyść Celtics – oznacza to bowiem, że Danny Ainge będzie mógł poszukać dobrej i satysfakcjonującej oferty (na przykład obejmującej wybór w pierwszej rundzie draftu) i bez żalu pożegnać się z podkoszowym. Jakieś pomysły, kto w najbliższych tygodniach może lub powinien zgłosić się po Bassa?