Celtics przegrali ze strefą

Jak do tej pory nie mieliśmy większych zastrzeżeń co do pracy Brada Stevensa. Po środowym meczu takie zastrzeżenie już się jednak pojawia. Boston Celtics nie potrafili poradzić sobie z obroną strefową Oklahoma City Thunder i przegrali spotkanie rozgrywane w bostońskiej TD Garden, mimo że w pewnym momencie prowadzili nawet 15 punktami, a jeszcze w drugiej połowie ich przewaga wynosiła ponad dziesięć oczek. Dość powiedzieć, że Celtowie z kretesem przegrali drugą połowę, w obu kwartach dając sobie rzucić ponad 30 punktów, zdobywając z kolei tylko 21 punktów w trzeciej oraz 22 punkty w czwartej odsłonie. Tym samym Bostończycy pozbawili się szansy na wyjście ze swoim bilansem na plus.

Taki mecz, a w zasadzie taka druga połowa nie miała prawa się zdarzyć. Celtowie bardzo dobrze mecz bowiem zaczęli, zdobywając 15 z pierwszych 18 punktów w spotkaniu, trafiając przy okazji osiem z dziesięciu swoich pierwszych rzutów. Potem jednak energia gdzieś z Celtów się ulotniła, to Thunder bardziej chcieli i bardziej się starali. Wielkie małe zagrania w drugich 24 minutach zapewnił Lance Thomas, dla wielu pewnie anonimowy człowiek w NBA. Nie zapominajmy też, że Bostończycy mieli przed tym spotkaniem trzy dni przerwy, podczas gdy dla gości z Oklahoma City był to drugi mecz z back-to-back. W drugiej połowie zawiodła defensywa, co Thunder bardzo dobrze wykorzystali i to właśnie na tym zbudowali maszynę, której nie dało się już zatrzymać.

Nie bez znaczenia był również fakt, że Thunder robili to wszystko bez swoich dwóch liderów, którzy w codziennych outfitach siedzieli na ławce, żywiołowo reagując na każdą udaną akcję i energicznie dopingując poczynania kolegów. Ci odpłacili się świetną grą – w szczególności obwodowi, którzy co chwila dziurawili siatkę Celtics. Reggie Jackson oraz Anthony Morrow zdobyli po 28 oczek (z czego ten drugi 22 punkty zdobył tylko w drugiej połowie), trafiając często z pozycji wręcz niemożliwych. Nie było jak ich zatrzymać, być może zabrakło gdzieś zaciętej obrony Marcusa Smarta, na którego powrót przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać.

Największe problemy Celtom sprawiła jednak gra strefą, o której coach Stevens mówił tak w zasadzie przez cały weekend. Dodatkowo, wskazywał także na fakt, jak dużym składem mogą grać Thunder i jak wielkie to może powodować przeciwności. Celtics po meczu z Chicago Bulls mieli więc aż trzy dni, aby na tę strefę się przygotować, jednak wypadło to strasznie blado. Oczywiście, Bostończycy mieli swoje momenty – najlepiej wyglądało to, gdy coach Stevens rzucał Jareda Sullingera lub Kelly Olynyka na szczyt pomalowanego. Był to zabieg o tyle dobry, że obaj ci zawodnicy potrafią bardzo dobrze podawać, ale też czytać grę.

Najpierw skupmy się na Olynyku (14 punktów, 6/10 z gry, 4 asysty). Jego atuty bardzo łatwo w grze przeciwko strefie wykorzystać, gdyż Kanadyjczyk ma w sobie coś w rozgrywającego, jednak jest przecież 7-footerem. Warto tutaj przypomnieć, że zanim Kelly urósł te kilkanaście czy kilkadziesiąt centymetrów i przeniósł się pod kosz, grał właśnie jako rozgrywający. W pewnych momentach środowego spotkania to on był głównym punktem bostońskiej defensywy, będąc tym samym swego rodzaju dystrybutorem:

[gfycat data_id=”PoisedComplexIndochinesetiger” data_autoplay=false data_controls=false]

[gfycat data_id=”CluelessMetallicBeardedcollie” data_autoplay=false data_controls=false]

Pierwsza akcja skutkuje trzema punktami z w miarę czystej pozycji. Druga akcja to już rzuty wolne dla Brandona Bassa po bardzo dobrym podaniu Olynyka pod sam kosz, skąd punkty jest zdobyć najłatwiej, a gdzie – szczególnie w drugiej połowie środowego meczu – Celtics niewiele razy próbowali się dostać. Poniżej z kolei przykład bardzo dobrej obrony Thunder, którą jednak Olynyk pokonuje, trafiając za trzy, choć rzut był kontestowany.

[gfycat data_id=”GlamorousUniformElephant” data_autoplay=false data_controls=false]

Takich przykładów będzie niedługo trochę więcej, z tym że te już punktami kończyć się nie będą. Głównie dlatego, że dłudzy i atletyczni Thunder wykonywali bardzo dobrą robotę, jeśli chodzi właśnie o kontestowanie prób. Wystarczył doskok któregoś z obrońców i wyciągnięcie rąk w górę, by utrudnić zawodnikowi Celtics oddanie rzutu. Gospodarze nie potrafili sobie z tym inaczej poradzić, a bardzo mało było takich akcji, jak ta poniżej – czyli typowego ruchu piłki, do którego ekipa Stevensa przyzwyczaiła nas w poprzednich meczach:

[gfycat data_id=”EcstaticHilariousAlpaca” data_autoplay=false data_controls=false]

Avery Bradley pudłował w środę niemiłosiernie, ta trójka to jeden z jego dwunastu niecelnych rzutów w tym spotkaniu. O wiele gorszy jest jednak fakt, że takich akcji, gdzie bostoński zawodnik miał czystą pozycję, było po prostu bardzo mało. Dodatkowo, Celtowie trafili zaledwie dziewięć z 33 oddanych prób zza łuku. Jest to bardzo dobry wynik dla Thunder i bardzo niepokojący sygnał dla Celtics. Przy okazji tej powyższej akcji warto też jeszcze zwrócić uwagę, że Olynyk podaje pod kosz, a stamtąd piłkę na obwód wycofuje Jared Sullinger. Sullinger też wczoraj był wielokrotnie wrzucany w środek bostońskiej ofensywy i jego zadanie było bardzo podobne do tego, co miał robić Olynyk.

Zarówno Olynyk, jak i Sullinger dysponują dobrym rzutem z półdystansu (a ten pierwszy także i z dystansu), co również jest ważnym czynnikiem w takiej sytuacji. Taki zawodnik zabiera bowiem zdecydowanie więcej uwagi i nie można go odpuszczać tak jak podkoszowego w typie Kendricka Perkinsa (czego także w środę byliśmy świadkami). To powoduje, że otwiera się odrobina więcej miejsca dla graczy obwodowych, co widzieliśmy przy trójce Bradleya, ale także przy dwóch trójkach Rajona Rondo, które „zrobił” właśnie Sullinger:

[gfycat data_id=”KeenHighlevelIguanodon” data_autoplay=false data_controls=false]

[gfycat data_id=”ImpureExcitableFrogmouth” data_autoplay=false data_controls=false]

Zwróćcie też uwagę jak długo to wszystko trwa przy tej pierwszej trójce. O tym za chwilę zaraz. Teraz natomiast jeszcze dwa zagrania Sullingera z drugiej połowy, kiedy to Thunder kontynuowali obronę strefą, po raz kolejny zatrzymując atak Celtics. Dość powiedzieć, że gospodarze zdobyli w tej drugiej połowie zaledwie 43 punkty. Pierwsza akcja to świetne podanie Sullingera do schodzącego pod kosz Brandona Bassa, natomiast druga to już szybko zdobyte punkty ze szczytu pomalowanego.

[gfycat data_id=”HonoredDenseArgali” data_autoplay=false data_controls=false]

[gfycat data_id=”CanineSimplisticChinesecrocodilelizard” data_autoplay=false data_controls=false]

Warto się tutaj zatrzymać na chwilę szczególnie przy tej pierwszej akcji, gdzie w końcu mamy jakiś ruch bez piłki. Ścinający ze skrzydła Celt, który otrzyma dobrą piłkę to nie był częsty obrazek, zresztą piłka była dobra, ale pod koszem obok Bassa w powyższej akcji było aż trzech zawodników, dlatego nic dziwnego, że z wielkim trudem i z dodatkowym krokiem zdobył on te punkty. Jedną z najlepszych akcji w środowym meczu było ścięcie Olynyka z drugiej kwarty, kiedy to znów rolę dystrybutora pełnił Sullinger, ale to pick-and-roll i wejście pod kosz Turnera złamało obronę Thunder i pozwoliło na bardzo łatwe punkty Olynyka.

[gfycat data_id=”PlayfulLegitimateAndalusianhorse” data_autoplay=false data_controls=false]

To była akcja chyba najładniejsza, czyli teraz czas na te najgorsze. Wybrałem cztery przykłady. Już wcześniej widzieliście jednak sporo złego, czyli ogólny zastój, nic nieznaczące podania z jednego skrzydła na drugie i rozrzucanie piłki po obwodzie bez większego pomysłu na grę. Thunder zmuszali Celtów do oddawania trudnych rzutów, rzutów, których nie lubią i rzutów, które się nie opłacają. Trójka zawodników pod koszem totalnie zamknęła Bostończykom drogę na wjazdy.

Poniżej przykład zmuszania do rzutu trudnego, czyli Jeff Green z ręka na twarzy rzuca trójkę z rogu, która nawet nie dolatuje do obręczy. Uprzednio kilka podań na obwodzie, na które defensywa Thunder reaguje tak dobrze, że Celtics nie postanawiają robić nic, tylko podawać dalej.

[gfycat data_id=”UnsteadyRadiantIslandwhistler” data_autoplay=false data_controls=false]

Poniżej przykład zmuszania do rzutu, którego dany zawodnik nie lubi, czyli zmuszenie Turnera do oddania rzutu za trzy. Sama akcja to też książkowy przykład bardzo dobrej komunikacji obrońców.

[gfycat data_id=”FeistyNarrowDikkops” data_autoplay=false data_controls=false]

Poniżej przykład zmuszania do rzutu, który się nie opłaca, czyli zmuszenie Greena do próby z półdystansu. To było w tamtym momencie najlepsze, co Celtics mogli sobie wykreować. Okej, Green z półdystansu trafiać potrafi i ten rzut mógł znaleźć drogę do kosza, bo miejsca i czasu było sporo, jednak doskonale wiemy, że Green znacznie więcej pożytku przynosi wraz ze swoimi wejściami pod kosz, nie grą na półdystansie.

[gfycat data_id=”AdoredPleasingGalapagostortoise” data_autoplay=false data_controls=false]

No i na koniec jeszcze dwa przykłady tej długości Thunder, dzięki której większość rzutów oddawanych przez Celtics była kontestowana, a do tego zdecydowana większość wjazdów – których nie było przecież dużo – była wejściami nieskutecznymi. Pierwsza akcja to kilka podań na obwodzie, a potem w końcu dobra pompka Greena, który nabiera tym samym Ibake, ale pod koszem spotyka się jeszcze ze Stevenem Adamsem i ostatecznie pudłuje. Druga akcja to jakieś niezdarne próby rozegrania, które ostatecznie kończą się niecelnym floaterem Phila Presseya. Znów, to było najlepsze, co Celtics w tej sytuacji znaleźli.

[gfycat data_id=”DelightfulVastAnteater” data_autoplay=false data_controls=false]

[gfycat data_id=”HiddenPotableKiskadee” data_autoplay=false data_controls=false]

Oczywiście, nie wszystko było takie złe. Były przykłady dobrej gry i dobrych akcji. Wystarczyła jedna zasłona, jeden pick-and-roll, tam jakieś ścięcie, tutaj jakieś wejście pod kosz. Cokolwiek, co rozerwałoby zwartą defensywę i zrobiło zamieszanie. Niestety, było tego za mało. Za dużo było za to bezruchu i przestojów, ale też rozrzucania piłki na obwodzie. Thunder świetnie reagowali, wciąż strasząc swoim zasięgiem. Koniec końców, zatrzymany bostoński atak w połączeniu ze słabą bostońską defensywą sprawiły, że Celtics przegrali, mimo że większość atrybutów mieli po swojej stronie. Tym większa szkoda takiej porażki.

To chyba pierwszy oblany przez Brada Stevensa test. Warto dodać, że atak gospodarzy nie działał w pewnych momentach tak bardzo, że Stevens zdecydował się nawet na wprowadzenie Jamesa Younga, jak do tej prawie niewykorzystywanego. A w pewnych momentach wyglądało to po prostu tak, jakby Celtics na tę strefę nie byli przygotowani. A przecież być powinni. Strefa to jednak w dzisiejszej NBA zjawisko raczej sporadyczne, wykorzystywane tylko raz na jakiś czas, co oczywiście nie zmienia faktu, że bostońska drużyna musi być do takich sytuacji przygotowana znacznie lepiej. Kolejny mecz z Thunder dopiero w marcu. Po drodze zapewne zdarzą się momenty, gdy Celtom znów przyjdzie grać przeciw strefie, ale do samego marca – czyli zapewne do powtórki takiego testu – czasu na naukę i lepsze przygotowane jest jeszcze sporo.