Zeller znajduje swoją rolę

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Tyler Zeller nie będzie rozwiązaniem problemów na pozycji centra. To po prostu nie ten typ. Z drugiej strony, gdzieś po cichu liczyliśmy, że Zeller wrzucony do odpowiedniego systemu tak czy siak będzie pożytecznym zawodnikiem. I wiecie co? Na razie Zeller jest zawodnikiem bardzo pożytecznym, a przede wszystkim bardzo efektywnym. Najbardziej efektywnym w NBA. W dotychczasowych sześciu meczach 24-latek spisywał się raczej powyżej oczekiwań i jego gra wygląda na tyle dobrze, że wielu bostońskich kibiców już teraz chciałoby, by Zeller grał znacznie więcej niż średnio nieco ponad 12 minut na mecz. Może się tak stać, np. kosztem minut Brandona Bassa.

Zeller już od paru dni znajduje się w zakładce „Liderzy” w prawym panelu strony, będąc najskuteczniejszym zawodnikiem Celtics. Od samego początku ten procent trafianych rzutów z gry jest na bardzo wysokim poziomie, na dzisiaj wynosi on wręcz niebotyczne 85.7 procent – najlepszy wynik w lidze wśród zawodników, którzy rozegrali co najmniej pięć spotkań i oddają w meczu co najmniej dwa rzuty. Jeśli wejdziemy w statystyki zaawansowane to okaże się,  że przewodzi on lidze także pod względem średniej punktów zdobywanych na akcję z wynikiem 1.636 punktu na zagranie (wynik 0.368 lepszy od zeszłorocznego najlepszego).

24-latek jest jednak skuteczne nie tylko pod koszem, gdzie okazuje się mieć bardzo dobre wyczucie, ale też na linii rzutów wolnych, gdzie dostaje się średnio 2.5 razy w każdym spotkaniu, trafiając przeciętnie 2.0 rzutu, co oznacza, że rzuca stamtąd z bardzo dobrą skutecznością na poziomie 80 procent. Dzięki temu ma też najlepszy w lidze wskaźnik TS% (true shooting percentage) przy zachowaniu takiego samego wyznacznika jak w przypadku skuteczności z gry. To wszystko powoduje, że Zeller jest po prostu niesamowicie efektywnym zawodnikiem i większość oddanych przez niego rzutów z łatwością znajduje drogę do kosza.

Weźmy choćby ostatnie spotkanie Celtics, czyli sobotni mecz z Chicago Bulls. Zeller zanotował wtedy bardzo solidne 10 punktów, 7 zbiórek oraz 4 asysty (o których zaraz także nieco więcej). Poniżej trzy jego akcje, które przełożyły się na trzy punkty. Żadna z nich nie była wcale łatwa. Pierwsza to pick-and-roll z Philem Presseyem, czym Zeller udowadnia, że nieważne z kim tego pick-and-rolla gra, on i tak bardzo dobrze będzie rolować pod kosz. Druga akcja to kolejna asysta Presseya i bardzo dobre ręce Zellera, który świetnie uwalnia się z mismatchu i wyprzeda Taja Gibsona. No i trzecia akcja, czyli pick-and-roll z Turnerem, wykorzystanie kolejnego mismatchu i zdobycie punktów w trudnej sytuacji, z trójką obrońców na sobie.

[gfycat data_id=”ExemplaryTatteredGallinule” data_autoplay=false data_controls=false]

Przy tych wszystkich zagraniach widać jedną rzecz: bardzo dobre czucie gry Zellera, który doskonale wie, gdzie się ustawić, jak zejść pod kosz, ale też kiedy oczekiwać podania i kiedy oddać rzut. Ja sam nie spodziewałem się, że pozyskany z Cavs zawodnik będzie miał aż tak dobre czucie w okolicach obręczy. Jak dotychczas pomylił się on zaledwie dwa razy (ogólna skuteczność to 12 trafionych na 14 oddanych rzutów), a jeśli dodamy zaledwie jedną stratę na jego koncie to okaże się, że podkoszowy ma nie tylko czucie, ale i rozumienie gry.

Wróćmy więc jeszcze do tych czterech asyst Zellera z Chicago, które były jego najlepszym wynikiem w tym sezonie i najwyższą liczbą rozdanych asyst od marca 2013 roku, czyli od czasu debiutanckiego sezonu centra. 24-latek potrafi podawać, to wiemy na pewno. Wiemy też, że stawia bardzo dobre zasłony i jeżeli spojrzymy na mecz z Bulls to okaże się, że wszystkie cztery asysty pochodzą właśnie z takich hand-offów, czyli przekazania piłki przy jednoczesnym postawieniu zasłony dla strzelca.

[gfycat data_id=”ShabbySophisticatedAsiantrumpetfish” data_autoplay=false data_controls=false]

Nic dziwnego, że Bradley, Thorton i Green trafiali, skoro mieli wystarczająco dużo miejsca i czasu, by spokojnie się do rzutu przyłożyć. Największa była w tym zasługa właśnie Zellera, który postawił na tyle mocne zasłony, że przeciwnicy nie mieli jak ich skutecznie ominąć. Te zasłony to także spora wartość podkoszowego, tak samo zresztą jak i dobra postawa w szybkich atakach. Coach Stevens najbardziej ceni sobie jednak prezencję Zellera w obronie, gdzie center wciąż ma jeszcze spore pole do poprawy, ale już teraz bardzo przydaje się Celtom, gdyż jest jedynym w składzie zdrowym centrem z siedmioma stopami wzrostu.

Fakt, w statystkach tego nie znajdziemy, ale Zeller spisuje się w obronie całkiem solidnie. Chodzi tutaj także o walkę na tablicach, gdzie 24-latek spisuje się dobrze w mocno ograniczonym wymiarze czasu. Nie powinny zaskakiwać więc statystyki per36 na poziomie prawie 18 punktów oraz 9 zbiórek (ale też bardzo dobrych 3.5 asyst). Zaawansowane statystyki pokażą też, że Zeller przewodzi w zespole pod względem wskaźnika zbiórek defensywnych (23 procent) oraz zbiórek ogółem (16.5 procent). Wskaźniki te pokazują, ile procent piłek zespół zebrał z danym zawodnikiem na parkiecie. Dodajmy jeszcze w tym miejscu, że Celtowie ze średnią 44.3 zbieranych piłek na mecz zajmują w tym aspekcie siódme miejsce w lidze.

Mimo tego wszystkiego, Zeller spędza na parkiecie przeciętnie zaledwie nieco ponad 12 minut w każdym meczu. Mało? Zdecydowanie. Jest to spowodowane tym, że Celtics mają sporo zawodników w rotacji wysokich, w tym dwójkę Jared Sullinger – Kelly Olynyk, na której rozwój Bostończycy liczą przede wszystkim. Gdzieś tam jest również weteran Brandon Bass, który po trzech sezonach z rzędu, w których grał średnio co najmniej 27 minut na mecz, w tym sezonie spędza na parkiecie przeciętnie nieco ponad 15 minut. Okej, Bass wciąż jest solidny, spokojnie można go nazwać jednym z najlepszych rzucających podkoszowych w lidze z mid-range, a do tego dobrym obrońcą, jednak większość kibiców wolałaby częściej i więcej oglądać Zellera właśnie.

Wśród tych kibiców jestem ja, gdyż Celtics i tak mają już dwójkę perspektywicznych zawodników na pozycji silnego skrzydłowego. Dlatego, choć Bassa osobiście lubię, mam wielką nadzieję, że Ainge znajdzie niedługo nowy dom dla pozyskanego w 2011 roku z Orlando Magic gracza. Niestety, wiemy że generalny menedżer Celtics próbował bardzo mocno tego lata i się nie udało, dlatego też teraz może być jeszcze trudniej. Z drugiej strony, Bass to wciąż przydatny zawodnik, tyle że nie w ekipie, która się przebudowuje, lecz raczej w contenderze. Jego ewentualny transfer byłby więc sporym ułatwieniem dla Zellera, coraz lepiej odnajdującego się w Bostonie.