Preseason: ofensywa Celtics

Omówiliśmy już sobie defensywę Celtics, a więc przyszedł czas na analizę gry ofensywnej, czyli na drugą część naszego podsumowania preseasonu, który Celtics zakończyli bilansem 5-3, a więc bilansem lepszym niż rok temu i dającym trochę więcej nadziei przed startem sezonu. Znów będzie sporo wizualizacji, bo na tym to analizowanie przede wszystkim polega, ale znów będą to wizualizacje ciekawe. Celtowie mają bowiem za sobą naprawdę udany preseason i choć prawdziwe granie czy rywalizacja rozpoczną się od 29 października to jednak warto spojrzeć wstecz na ostatnie tygodnie i przeanalizować sobie postawę Bostończyków w zmaganiach przedsezonowych, czyli w corocznym przetarciu szlaków.

Na początek skupmy się na jednym elemencie, którego sporo było w meczach przedsezonowych, a który jest podstawą ofensywy preferowanej przez Brada Stevensa. Otóż chodzi o ruch piłki, czyli w zasadzie wyznacznik ataku „motion”, który coach Stevens od jakiegoś czasu wdraża w Bostonie. Piłka ma chodzić jak po sznurku, sporą rolę odgrywają tutaj bardzo dobrze rzucający z dystansu podkoszowi, którzy zapewniają dobry spacing, ale też szybcy i dobrze panujący nad piłką playmakerzy, których w Bostonie pod dostatkiem, a których zadaniem jest łamanie defensywy przeciwnika poprzez wjazdy pod kosz. I tak, na pierwszy ogień podręcznikowa akcja Celtics:

Evan Turner jako kreator z pozycji skrzydłowego wchodzi pod kosz, wywołując tym samym zamieszanie, ale bardzo ważny jest w tej akcji także ruch Avery’ego Bradleya do prawego skrzydła, który powoduje, że otwiera się tym samym droga do podania na obwód. Tam jest już z kolei ustawiony Kelly Olynyk, który z bardzo dobrą wizją podaje do Jareda Sullingera, ten natomiast odgrywa piłkę do czekającego w rogu Marcusa Smarta, mającego tylko jedno zadanie – umieścić piłkę w koszu, trafiając z czystej pozycji. Bang.

Kolejna akcja w zestawieniu to kolejne bardzo dobre przekazywanie sobie piłki, gdzie po raz kolejny sporą rolę odgrywa jedyny zawodnik, który piłki nie otrzymuje. Ścięcie Bradleya jest dla samej akcji równie ważne jak fakt, że to dwójka podkoszowych – a więc Sullinger i Olynyk – zajmują się jej kreowaniem z obwodu. To zresztą częsty obrazek, przede wszystkim Olynyk ma bardzo często za zadanie dystrybucję piłki z na wprost kosza.

W tym samym meczu mieliśmy też do czynienia z innym wariantem tej samej akcji, czyli ponownie – Olynyk na górze obwodu, następnie podanie do Sullingera i ścięcie Bradleya, który tym razem gubi obrońcę na tyle, że Sullinger decyduje się na piękne podanie kozłem oburącz:

A skoro już jesteśmy przy podaniach kozłem Sullingera to warto dodać jeszcze tę akcję, w której to do kosza ścina Marcus Thornton, bardzo przydatny właśnie w tego typu sytuacjach, albowiem potrafiący bardzo dobrze zachować się pod koszem przeciwnika. Nie wiem, czy obrońcy po prostu nie spodziewają się takiego podania, czy też może nie wiedzą, że Sullingera na takie coś stać. Lepiej dla Celtics.

Thornton potrafi jednak nie tylko ścinać do kosza, ale robić też wiele innych przydatnych rzeczy. Być może Celtowie w końcu znaleźli swojego instant-offense z ławki, którego w zespole nie było chyba od czasu odejścia Nate’a Robinsona. Otóż Thornton pojawił się na obozie z lekką nadwagą, ale w meczach przedsezonowych nie było tego w ogóle widać. Szybko odnalazł się w ofensywie Celtics, ale największym zaskoczeniem była jego świetna postawa w obronie. Najpierw jednak Thornton w roli slashera, czyli udane zejście pod kosz po rozrzuceniu piłki na całym obwodzie:

Pozyskany z Nets zawodnik pewnie czuje się także na dystansie, a do tego dał się poznać również jako niezły kończący w kontrach, które często są efektem jego bardzo dobrej pracy w obronie. Albo to efekt contract-year, albo Thornton chce po prostu się komuś bardzo przydać na przełomie kwietnia i maja. No chyba, że chodzi o obydwa. Tak czy siak, Thornton to jedna z większych niespodzianek tego preseasonu. Wróćmy jednak do naszego ruchu piłki, bo przed nami następna bardzo ładna akcja bostońskiego zespołu:

Zamysł jest prosty – podwójna zasłona od dwójki podkoszowych dla Smarta (tym razem dla Smarta, w zestawieniu będzie podobna akcja z Evanem Turnerem), bardzo dobre zejście pod kosz Olynyka i w zasadzie jeszcze lepsze podanie do pozostawionego samego ze sobą Greena, który z czystej pozycji dokłada trzy punkty z rogu. Świetną robotę znów odwala Kelly, którego umiejętności podawania, ale też bardzo dobre czucie gry czy po prostu świetna wizja, nie mogą być niedocenione. Celtowie znaleźli w nim oraz w Sullingerze dwójkę doskonale podających podkoszowych graczy.

Chcecie kolejny dowód? Akcja już nie tak piękna, ale potwierdzająca tylko dwie rzeczy: 1) Kelly Olynyk jest świetnym kreatorem gry z obwodu (wzrost, podanie, wizja), co coach Stevens potrafi bardzo dobrze wykorzystać oraz 2) Avery Bradley nie zapomniał jak ścina się do kosza.

Do Olynyka przy okazji ruchu piłki powrócimy raz jeszcze, ale warto wziąć na tapetę jeszcze jeden rodzaj akcji, który generuje, a w zasadzie wymusza dzielenie się piłką na obwodzie. Chodzi o te energiczne i szybkie wjazdy pod kosz, wśród których specjalistą staje się powoli malutki Phil Pressey – to przecież za jego sprawą Brandon Bass trafił pierwszą w karierze trójkę z rogu. Pressey wykorzystuje swoją szybkość i zwinność, by z prawego czy lewego skrzydła wejść pod kosz, skupiając tym samym uwagę całej defensywy na sobie. A że filigranowy rozgrywający dobrze podaje to często jesteśmy świadkami na przykład takich akcji:

Pewnie nikt nie miałby pretensji do Marcusa Smarta, gdyby ten rzucił tę trójkę (a gdyby rzucił to miałby najwięcej oddanych rzutów za trzy w całym preseasonie, tak jednak znalazł się na pierwszym miejscu ex aequo z Klayem Thompsonem), ale pierwszoroczniak zdecydował się na odegranie jej do stojącego obok Sullingera, który z kolei zwodem (ale też faktem, że obok stał Thronton, zapewniając tym samym odpowiedni spacing) uwolnił się od nadbiegającego obrońcy i mógł z czystej pozycji przedziurawić siatkę przeciwnika. Takich akcji – w których to rozgrywający łamie obronę przeciwnika, wbiegając pod kosz z któregoś skrzydła – było sporo i bardzo prawdopodobne, że w sezonie regularnym będzie ich tyle samo albo nawet więcej.

Powoli będziemy przechodzić do innych elementów, ale na koniec jeszcze jedna zespołowa akcja Celtics, w której znów widzimy elementy ofensywy „motion”. Widzimy też parę innych rzeczy, począwszy od tego jak ważne jest ścięcie Geralda Wallace’a (dla którego zresztą ten mecz z Nets był najlepszym w preseasonie, gdyż zdobył 12 punktów, kilka razy właśnie po udanych ścięciach), a skończywszy na tym jak efektywnie potrafi wykorzystać swoje gabaryty Sullinger w walce w pomalowanym:

Dzielenie się piłką to podstawowe założenie ofensywy coacha Stevensa, a mając w składzie tak utalentowanych podających przekłada się to na dobry ruch piłki w ataku. I jeśli rzuty wpadają to ciężko będzie powstrzymać tak działającą ofensywę, choć z drugiej strony zapewne wszyscy bostońscy kibice są ciekaw, jak to wszystko będzie wyglądać po powrocie do gry Rajona Rondo. Na niedobór rozgrywających w Bostonie nie mogą jednak narzekać, bo prócz Rondo są też Pressey i Smart, ale nie można zapominać również o Evanie Turnerze, który miał wejście smoka i chociaż w kolejnych meczach bywało już różnie to były zawodnik 76ers oraz Pacers pozostawił po sobie ogólnie dobre wrażenie.

To, co zrobiło na mnie największe wrażenie w grze Turnera to przede wszystkim to, jak świetnie radzi on sobie w zagraniach pick-and-roll. Oczywiście, ma on nieco ułatwione zadanie z uwagi na to, że jest bardziej jak skrzydłowy w ciele rozgrywającego, a więc potrafi wykorzystać dobre warunki fizyczne, ale i tak warto pochylić się nad jego umiejętnościami jako zawodnika z piłką przy pick-and-rollach. Na pierwszy ogień jeszcze nie ta właściwa akcja, gdyż mieliśmy raz jeszcze powrócić do Olynyka:

Raptors bronią agresywnie, ale Turner daje radę oddać piłkę do Kanadyjczyka, a ten pięknym przerzutem na drugą stronę parkietu przekazuje piłkę Bradleyowi, dla którego trafienie zza łuku to była czysta formalność w tym preseasonie (o czym więcej przy okazji wyciągania poszczególnych statystyk). To nie Turner odegrał więc tutaj największą rolę (a podobnych akcji na potwierdzenie tego jak dobrym podającym jest Olynyk moglibyśmy jeszcze kilka znaleźć), dlatego też skupmy się teraz na akcjach, w których to przede wszystkim on kreował:

Trzy akcje, dwa zagrania pick-and-roll z Tylerem Zellerem. Zeller dał się zresztą poznać właśnie jako solidny rolujący do kosza z dobrym chwytem, a do tego zawodnik stawiający dobre i mocne zasłony. Przy okazji tych powyższych zagrań dostrzegamy także jak sporą rolę odgrywa wzrost Turnera, ale też to jak dobry jest z niego podający. Idealnie w tempo, piłka leci na dobrym pułapie i zawodnik rolujący nie ma problemu z jej złapaniem. Jak najbardziej, zdarzały się Turnerowi błędy i złe podania, ale też trudno przejść obok faktu, że z jego warunkami fizycznymi ma on po prostu ułatwione zadanie, co coach Stevens bardzo dobrze wykorzystuje.

Ciekawym wariantem jest ta podwójna zasłona od dwójki podkoszowych, którą widzieliśmy już przy okazji trójki z rogu Jeffa Greena. Wtedy taką podwójną zasłonę otrzymał Marcus Smart, skończyło się na tym że Kelly Olynyk wchodził pod kosz, ale oddał piłkę do będącego na czystej pozycji Greena. W meczu z Raptors mieliśmy natomiast do czynienia z czymś takim:

Szybka kontra prowadzona przez Turnera (do tego też zaraz wrócimy, będzie tego więcej), podwójna zasłona od Olynyka i Sullingera i łatwe punkty tego ostatniego, który otrzymuje bardzo dobre podanie od Turnera – na tyle dobre, że jest w zasadzie sam na sam z koszem. Sporą rolę odegrał Olynyk, który zostając na dystansie zapewnił spacing i był inną opcją dla wchodzącego w pomalowane Turnera.

Ano właśnie, szybki atak. Brad Stevens od samego początku zachęcał swoich zawodników, aby jak najszybciej przechodzili z obrony do ataku i w preseasonie było to widać. W zespole jest naprawdę wielu dobrze i szybko biegających zawodników, w tym także podkoszowych, by wspomnieć o Olynyku czy Zellerze (ale także Sullinger jest coraz lepszym trailerem). Te szybkie ataki bardzo dobrze wyprowadza właśnie Turner, który ze swoim niezłym opanowaniem piłki potrafi bardzo szybko przemieszczać się przy jednoczesnym kozłowaniu, a więc daje nam to jakąś namiastkę tego, w czym specjalizuje się Rajon Rondo.

Dwie powyższe akcje to bardzo dobre wyprowadzenie kontr przez Turnera, poniżej mamy już dwie kontry, które kończą się trzema punktami – jedną prowadzi Marcus Smart, a kończy Marcus Thornton, natomiast w drugiej znów przewodzi Turner, a kończy z kolei Jeff Green. Przy obu akcjach warto jednak zwrócić też uwagę na to, jak szybko przemieszcza się cały bostoński zespół.

Wspomnieliśmy już o Thorntonie i o jego zaskakującej defensywie, trzeba więc jeszcze poprzeć to wizualnym przykładem – dobre przewidywanie oraz przecięcie linii podania prowadzi do szybkiego ataku i łatwych punktów:

Thornton zresztą w takim szybkim ataku się bardzo dobrze czuje, bo gdy tylko widzi otwartą przestrzeń to stara się od razu w nią wejść, wykorzystując tym samym nieprzygotowanie przeciwnej drużyny do obrony. Widzieliśmy to dwukrotnie w spotkaniu z Knicks i choć zdarzyło się parę wejść „na szaleńca”, po których rzuty odbijały się od tablicy, lecz nie od obręczy to jednak Thornton może być naprawdę zadowolony z tego, co pokazał.

Na sam koniec tych wizualnych przykładów zostawiłem sobie jeszcze jedną rzecz. Otóż Avery Bradley miał poprawić swoją grę po koźle i rzeczywiście to zrobił. Było sporo takich rzutów, które oddawał zaraz po podaniu czy po przekazaniu do ręki, ale kilka razy zobaczyliśmy też próbkę jego możliwości, a ja wybrałem taki oto crossover:

Nie był to może crossover najwyższych lotów, ale JR Smith nie miał nic do powiedzenia i odpuścił sobie bronienie Bradleya. Smith to może akurat zły przykład, bo on odpuszcza bronienie w zasadzie wszystkich zawodników, nie tylko Bradleya, ale sam fakt że Bradley wychodząc po zasłonie od Bassa potrafił zrobić sobie samemu miejsce do rzutu zasługuje na pochwałę, tak samo zresztą jak i to, że Avery sporo razy zaczynał mecze od kilku pudeł, czym się jednak nie raził i rzucał dalej, póki nie złapał odpowiedniego rytmu. W zeszłym roku o tej porze rzucał głównie z półdystansu, tym razem było zgoła inaczej.

Dla porównania: zeszły preseason to 34/90 z gry, w tym 7/16 zza łuku, natomiast tegoroczny to już 40/79 z roku, w tym 15/32 zza łuku. Łatwo policzyć, że Bradley oddał dwa razy więcej rzutów za trzy w tym preseasonie niż przed rokiem, a to z kolei oznacza, że odchodzi on z półdystansu właśnie na rzecz rzutu za trzy. To jednak nikogo nie powinno dziwić, ponieważ takie jest założone Brada Stevensa, a najlepszym tego potwierdzeniem jest nie Bradley, lecz Brandon Bass, który latem miał poszerzyć zasięg swojego rzutu i rzeczywiście w meczach przedsezonowych dwa razy udało mu się trafić z rogu.

Otóż Stevens jest po prostu fanem statystyk i doskonale zdaje sobie sprawę, że rzut za trzy punkty jest bardziej wartościowy niż rzut za dwa, dlatego też próbuje zachęcić swoich zawodników, by oddawali rzuty albo zza łuku, albo też jak najbliżej kosza, gdyż te są z kolei najbardziej efektywnymi.  Trener Celtics ma więc jasny przekaz do swoich zawodników: jesteście na wolnej pozycji to rzucajcie. I nie chodzi o to, by wyrobić jakąś liczbę rzutów za trzy, czy też trzymać się żelaznej zasady – masz dobrą pozycję, rzucaj, potem wracaj do obrony i zrób to ponownie. Sam Bradley uważa, że po powrocie Rondo będzie z trójkami jeszcze lepiej, my natomiast zagłębmy się powoli w statystyki, poczynając właśnie od kategorii rzutów trzypunktowych:

  • statystyki Bradleya już znacie, jednak to nie on oddał najwięcej prób zza łuku. Aż 44-krotnie za trzy rzucał Marcus Smart, któremu dorównał tylko etatowy strzelec z Golden State Warriors, czyli Klay Thompson. 41 trójek oddał Marcus Thornton, który też znalazł się w czołówce tej kategorii.
  • w zeszłym sezonie zielone światło na oddawanie trójek dostał Jared Sullinger, ale efekt był różny. W preseasonie zielone światło wciąż było włączone, tak więc Sullinger znów rzucał – oddał 30 prób, trafił połowę z nich. Czy jest to poprawa? Trudno stwierdzić, bo to „tylko” preseason, przekonamy się w sezonie regularnym. Sullinger był zresztą najlepiej punktującym zawodnikiem Celtics w meczach przedsezonowych ze średnią prawie 15 punktów na spotkanie. Warto też jeszcze przy okazji dodać, że Sully ze średnią 10.9 zbiórek na mecz był drugim najlepiej zbierającym zawodnikiem preseasonu (pierwszy był Andre Drummond ze średnią 11 zbiórek na mecz).
  • Kelly Olynyk oddał 20 trójek, trafił dziewięć z nich, a więc utrzymał świetny procent, na jakim trafiał w zeszłym sezonie regularnym od czasu przerwy na weekend gwiazd. Warto przy okazji Olynyka i wcześniej Sullingera raz jeszcze wspomnieć, że obaj potrafią nie tylko zza łuku rzucać, ale też dobrze podawać.
  • ogółem bostoński zespół oddał w ośmiu meczach 230 trójek, czyli Celtics średnio rzucali prawie 29 trójek w jednym spotkaniu. Więcej ogółem zza łuku rzucali tylko Houston Rockets (231) oraz Dallas Mavericks (236). Celtowie najwięcej trójek trafili – 82. Procentowo wyszło 35.7, czyli top10 w preseasonie.
  • dość powiedzieć, że ze składu, który rozpocznie jutro sezon tylko dwójka zawodników – Gerald Wallace oraz Tyler Zeller – nie oddali rzutu za trzy. I przy okazji jeszcze jedna fajna statystyka: z 6866 rzutów Celtics w zeszłym sezonie prawie jedna trzecia (31.2 procent) pochodziła z mid-range. Po tym, co widzieliśmy w preseasonie ten procent raczej na pewno znacząco zmaleje, co oczywiście nie znaczy, że Celtowie z półdystansu zupełnie zrezygnują.
  • przechodząc natomiast do innych statystyk, na przykład odnośnie tego dzielenia się piłką – Celtics notowali średnio 23 asysty na mecz, co było siódmym wynikiem w zmaganiach przedsezonowych. Dla porównania, w zeszłym sezonie regularnym Celtowie tych asyst mieli średnio 16.3 na mecz (21. miejsce w lidze), przy czym liderujący Spurs rozdawali ich średnio 19.1. Dodajmy, że Bostończycy w czterech meczach przekroczyli granicę stu punktów, natomiast tylko dwa razy nie zdobyli ich więcej niż 90 (a w głowie wciąż Sixers, Sixers, Sixers…).
  • Marcus Smart ze średnią 4.6 asyst na mecz był najlepiej podającym zawodnikiem Celtics, o dwie dziesiąte gorszy był natomiast Evan Turner. Razem rozdawali więc średnio dziewięć asyst na mecz.
  • Marcus Thornton notował średnio 12.8 punktów, spędzając na parkiecie przeciętnie niecałe 19 minut. Wynik ten jest drugim najlepszym – po Jaredzie Sullingerze – w drużynie.
  • ciekawe rzeczy znajdziemy w statystykach dotyczących tego, na ile zespół wyszedł z danym zawodnikiem na parkiecie. W tej kategorii przoduje Olynyk, który w siedmiu meczach wskaźnik „plus/minus” wyśrubował do +86, co oznacza, że gdy Kanadyjczyk był na parkiecie to bostońska drużyna zdobyła 86 punktów więcej od rywali. Drugi w tej kategorii z +62 jest Sullinger, dalej znajdziemy Bradleya (+42) oraz Smarta (+33).

To by było na tyle, jeśli chodzi o statystyki i bostońską ofensywę. Po raz kolejny, trzeba do tego podejść z lekkim dystansem, bo nie dość że sami Celtowie próbowali nowych ustawień, nowych rzeczy to także inne zespoły użyły tego czasu na wprowadzenie zmian czy próby dostosowania pewnych rzeczy. No i nie zapominajmy, że sporo czasu gry znaleźli też zawodnicy, którzy sezon rozpoczną jednak w D-League. Tak czy siak, było to dobre przetarcie przed sezonem regularnym. Celtowie dobrze dzielili się piłką i jeśli nadal będą grać w ten sposób to znacząco może poprawić się także ich ofensywa.

Nie wiadomo jak to wszystko będzie wyglądać po powrocie Rondo, ale coach Stevens mówi, że rozgrywający od wielu dni przyswaja cały system i raczej nie powinien mieć problemu z dostosowaniem się. Na pewno wiemy z kolei, że w Bostonie będą sporo rzucać za trzy. Ba, może się nawet okazać, że Celtics będą tą jedną z niewielu drużyn, gdzie więcej rzutów trzypunktowych będą oddawali podkoszowi, a nie obwodowi. Niemniej, bardzo ciekawe jak to wszystko będzie wyglądać w sezonie regularnym i jak w swoim drugim sezonie poradzi sobie Brad Stevens. Bo choć priorytetem jest defensywa to jednak poprawa gry jakości w ataku też jest bardzo ważnym elementem na przyszłość. A jeszcze przed startem sezonu analiza przedsezonowej gry Marcusa Smarta.