22-letni skrzydłowy Jarell Eddie został podjęty przez Celtics z listy waivers, na której znalazł się po zwolnieniu przez Atlanta Hawks. Niewybrany w tegorocznym drafcie zawodnik rozegrał w barwach Jastrzębi trzy przedsezonowe spotkania, spędzając na parkiecie średnio nieco ponad 13 minut, jednak nie zdołał załapać się do ostatecznego składu – Hawks mieli za dużo zawodników i musieli skrócić roster do 15 graczy. Nie można zapominać, że… Celtics muszą zrobić to samo, dlatego ten ruch może być postrzegany jako dość dziwny, ale nic bardziej mylnego – otóż Celtowie mogą co sezon przypisać czterech zawodników do swojej afiliacji w D-League i wydaje się, że Eddie będzie właśnie jednym z nich.
Eddie to absolwent uczelni Virgina Tech, gdzie w ostatnim sezonie notował średnio 13.3 punktów oraz 5.4 zbiórek, sporo rzucając zza łuku, skąd oddawał większość swoich rzutów przy 37.6 procentach skuteczności. W drafcie został pominięty, choć był na paru workoutach (np. w Clippers) i ostatecznie jeszcze we wrześniu związał się z Hawks niegwarantowanym kontraktem. Gdy kilka dni temu został zwolniony to pojawiło się kilku zainteresowanych, ale koniec końców to Celtics pozyskali do niego prawa. Przyszły sezon rozpocznie on najprawdopodobniej w D-League, grając dla Maine Red Claws.
Celtowie mają bowiem prawo przypisać do swojej afiliacji czterech zawodników. Wcześniej wydawało się, że będzie to czwórka nie tak dawno zwolnionych graczy (Erik Murphy, Rodney McGruder, Christian Watford oraz Tim Frazier), ale któryś z nich znalazł najprawdopodobniej inną, lepszą ofertę, dlatego też Ainge i spółka zdecydowali się sięgnąć po mierzącego ponad 200 centymetrów zawodnika, by następnie oddelegować go do D-League. Nie jest to działanie bezprecedensowe, gdyż w zeszłym roku Brooklyn Nets uczynili podobnie z Adonisem Thomasem, a wraz z Celtics na podobny ruch zdecydowali się też wczoraj New York Knicks.