Tytuł może nieco mylić, zaskakiwać i jednocześnie ekscytować (zresztą taki też powinien być dobry tytuł), ale od razu spieszymy z wyjaśnieniem i uspokojeniem: Rondo rzeczywiście powolutku wraca do treningów, jednak na razie są to ćwiczenia ofensywnie bez kontaktu. Tak czy siak, jest to informacja bardzo dobra i bardzo pozytywna, gdyż to kolejny spory krok w rehabilitacji i kolejny krok w stronę powrotu Rajona na parkiet. Trener Brad Stevens stonował jednak nieco te optymistyczne nastroje, mówiąc że musi minąć jeszcze trochę czasu, zanim 28-latek zostanie dopuszczony do gry na kontakcie, dodając też, że nie zmieniła się przewidywana data powrotu rozgrywającego do gry (sześć do ośmiu tygodni przerwy).
Przypomnijmy, że Rondo złamał rękę pod koniec września, bardzo szybko lądując zresztą w szpitalu, gdzie pomyślnie przeprowadzono operację. Od samego początku mówiło się, że rozgrywający opuści od sześciu do ośmiu tygodni, przez co nie mógłby on grać od początku sezonu. On sam wyraził jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie, jednak z drugiej strony przedstawiciele klubu – w tym sam Danny Ainge – mówili, że będą postępować z jego powrotem ostrożnie, niczego nie chcąc na siłę przyspieszać. Wczoraj coach Stevens zdradził więc, że Rondo wziął udział w pewnych czynnościach treningowych, jednak dodał również, że dopiero w kolejnych kilku, może kilkunastu dniach okaże się, kiedy lekarze dadzą mu zielone światło do gry na pełnym kontakcie.