Po dość słabym spotkaniu z obu stron, Boston Celtics pokonują 98-78 drużynę Philadelphia 76ers w pierwszym tegorocznym meczu przedsezonowym. Sam mecz nie miał większej historii, obie ekipy nie grały najlepszej koszykówki, a o ostatecznym wyniku przesądziła świetna gra Evana Turnera – byłego zawodnika Szóstek – na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, kiedy to C’s odjechali rywalom na kilkanaście punktów. Turner pokazał w tym czasie kilka naprawdę fajnych akcji, spisując się bardzo dobrze w roli point-forwarda. Double-double zanotował też Jared Sullinger, a najwięcej punktów w meczu (19) zdobył Tony Wroten. Kolejny mecz Celtów w nocy ze środy na czwartek w Hartford przeciwko Knicks.
Celtowie rozpoczęli spotkanie od trzech niecelnych rzutów, trafiając dopiero przy czwartej próbie, która była jednocześnie trzecią próbą Avery’ego Bradleya (3/10 FG, 2/5 3PT, 8 pkt) zza łuku, od początku głównej chyba opcji Celtics. Niestety, opcji bardzo nieskutecznej. Zresztą, wszyscy w zespole Celtics mieli wielki problem z trafianiem swoich rzutów, mając po pięciu minutach gry zaledwie pięć punktów na koncie. Sixers trafili parę rzutów z dystansu, nie mieli też większych problemów z wchodzeniem pod kosz. I prowadziliby zapewne znacznie więcej, gdyby nie tracili tyle piłek. Na ich szczęście – Celtics nie wykorzystywali tego prawie wcale. Koniec końców, solidną zmianę dał Brandon Bass (3/5 FG, 9/10 FT, 15 pkt, 9 zb), ale liczby dla Celtów były po tej pierwszej kwarcie po prostu miażdżące: 22 procent z gry, 19 punktów ogółem i siedem punktów strat przed kolejną odsłoną.
Niestety, trzeba to powiedzieć – Sixers wyglądali po prostu lepiej od Celtics i choć obie drużyny popełniały sporo błędów to jednak Celtowie byli do tego wciąż rażąco nieskuteczni. Bardzo aktywny i agresywny w swoim debiucie w barwach Celtics był Evan Turner (5/11 FG, 1/1 3PT, 4/4 FT, 15 pkt, 10 zb, 6 ast), czasami aż za mocno, jednak widać było spore starania o jak najlepszy występ. Turner grał jako backup na pozycji rozgrywającego, fundując tym samym sporo minut na ławce rezerwowych Philowi Presseyowi. Po kilku dobrych akcjach Marcusa Smarta (0/8 FG, 0/5 3PT, 2/2 FT, 2 pkt, 6 ast, 3 zb, 3 stl) w defensywie, Celtom udało się w końcu rozprostować nieco nogi i ruszyć do ataku, co poskutkowało zrywem 16-2 i wyjściem na prowadzenie. Bardzo słabiutko spisywał się Nerlens Noel, który miał ogromne problemy ze znalezieniem sobie dobrego miejsca do oddania rzutu i skutecznego wykończenia akcji. Ostatecznie, skuteczność Celtów zwiększyła się do 40 procent, ale to 76ers schodzili na przerwę z 4-punktową przewagą.
Cały czas słabo wyglądała gra Celtów pod samą obręczą, gdzie Sixers łatwo blokowali czy kontestowali większość rzutów, przez co Celtom nawet spod kosza bardzo trudno było zdobyć punkty. W końcu kilka razy udało się łatwo skończyć akcje i gospodarzom od razu zaczęło się grać zdecydowanie łatwiej. Naprawdę mogła się podobać gra Turnera, który robił po trochu w każdym aspekcie gry. Wciąż ogromne problemy miał natomiast Noel, jednak trzeba w tym miejscu pochwalić też Kelly Olynyka (4/12 FG, 2/3 3PT, 4/6 FT, 14 pkt, 9 zb), który w defensywie wyglądał zadziwiająco dobrze. Powoli do double-double dochodził solidnie spisujący się Jared Sullinger, pierwszą trójkę w barwach Celtics trafił też rookie James Young, ale najlepiej z ławki spisywało się duo Marcus Thornton (5/13 FG, 4/8 3PT, 14 pkt) i Brandon Bass, dzięki to którym Bostończycy prowadzili przed ostatnią kwartą pięcioma 70-65.
Początek tej ostatniej kwarty to w zasadzie popis Turnera, którego świetna postawa spowodowała, że Celtowie po raz pierwszy w spotkaniu odskoczyli na dwucyfrową liczbę punktów. Ba, ta przewaga powolutku rosła tak, że w pewnym momencie osiągnęła ponad 20 oczek. Sixers wyraźnie osłabli w ataku, niewidoczny w czwartej kwarcie był świetnie spisujący się wcześniej Tony Wroten. Na cztery i pół minuty przed końcem spotkania z boiska za faule zszedł Noel, przypieczętowując tym samym fatalny dla siebie wieczór. W momencie jego zejścia mecz był już w zamrażarce, Sixers nie popisali się bowiem na sam koniec, zdobywając w czwartej odsłonie ledwie 13 punktów. Końcowy wynik? 98-78.
Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:
- Ciężki debiut Smarta. Szczególnie pod względem ofensywnym (rookie nie trafił ani jednego rzutu z gry, w tym pięciu prób za trzy), bo w defensywie było – czego akurat można się było spodziewać – naprawdę dobrze. Dodatkowo, Smart całkiem nieźle dzielił się też piłką, czego efektem jest sześć asyst. Brakuje jeszcze skuteczności, z którą pierwszoroczniak może mieć niestety problem na przestrzeni całego sezonu. Ofensywnie lepszy debiut zaliczył drugi z pierwszoroczniaków, czyli James Young, który zapisał na koncie 10 oczek, przy okazji nie będąc też wcale takim słabym w obronie.
- Bardzo dobry mecz Evana Turnera. Były zawodnik 76ers – a więc motywacja była – zastąpił w pierwszej piątce Jeffa Greena i spisał się znakomicie. To dzięki jego świetnej (a przy okazji widowiskowej) grze Celtics odjechali Szóstkom na początku ostatniej kwarty i spokojnie kończyli mecz. Turner bardzo dobrze spisał się jako kreator z pozycji skrzydłowego, jego wejścia pod kosz i kreatywność nieraz otwierały innym Celtom bardzo dobre pozycje. A biorąc pod uwagę fakt, że popełnił ledwie dwie straty, mając piłkę w rękach przez większość czasu to ze swojego występu może być naprawdę zadowolony. Do dorobku statystycznego dodał też aż 10 zbiórek, z bardzo dobrej i aktywnej strony pokazując się na tablicach.
- Double-double Jareda Sullingera. Wśród bostońskich podkoszowych to właśnie Jared wywarł najlepsze wrażenie, notując na koncie 10 punktów i 13 zbiórek. Najlepsze, bowiem pomimo tego, że trafiał na słabej skuteczności to jednak Olynyk także miał problemy z trafianiem (a kilka razy nadział się na naprawdę soczyste czapy), a Tyler Zeller od początku spotkania wpadł w problemu z faulami i zaliczył bezbarwny występ, notując tylko dwa punkty oraz zbierając cztery piłki.
- Sporo strat. Po obu stronach, z tym że Celtics najpierw tych strat wcale nie wykorzystywali, ale potem sami nieco je ograniczyli. Goście popełnili ich ostatecznie aż 28, przy czym wynik 18 strat nie jest tak do końca bardzo zły. Bardzo wyrównana walka toczyła się na tablicach, ale ostatecznie wygrali ją Celtowie, stosunkiem 52-51. Czterech bostońskich graczy miało na koncie dziewięć lub więcej zbiórek.
- Zdrowo wyglądającego Rajona Rondo. Nie zobaczyliśmy bowiem żadnego opatrunku na jego ręce, a do tego Rondo przed meczem – będąc zaledwie dziesięć dni od operacji – oddawał normalnie rzuty. Czy to oznacza, że on rzeczywiście nie ma zamiaru opuścić żadnego spotkania sezonu regularnego?