Bradley mierzy wysoko

Avery Bradley ma za sobą kilka udanych miesięcy, które jeszcze na początku lipca przypieczętował nową, 4-letnią umową z Boston Celtics, dzięki której zarobi ogółem $32 miliony dolarów za cztery kolejne lata gry. Nowy kontrakt zapewne nieco zmotywował go do cięższej pracy, dlatego też nikogo nie powinno dziwić, że 23-latek stawia sobie taki, a nie inny cel indywidualny na przyszły sezon: miejsce w piątce najlepszych obrońców. Z drugiej strony, Bradley zdołał ustabilizować już w NBA swoją pozycję jednego z lepszych obrońców obwodowych, czego potwierdzeniem było wybranie go do drugiej piątki najlepszych obrońców na koniec sezonu 2012/13, w którym rozegrał przecież ledwie 50 spotkań. Teraz czas na więcej.

Tamten wybór do drugiej piątki był wyborem z jednej strony zaskakującym, ale z drugiej strony także wyborem zasłużonym. Obrona Celtów znacząco poprawiła się po powrocie do gry Bradleya i choć urazy barków znacząco utrudniły mu życie po atakowanej stronie parkietu to jednak ciężko było nie docenić tego, co robił w defensywie. Tymczasem w zeszłym sezonie widzieliśmy przede wszystkim spory rozwój w ataku (choćby najlepsze w karierze 14.9 punktów na mecz czy prawie 40 procent skuteczności za trzy), co z kolei sprawiło, że znacznie słabiej wyglądała jego gra w obronie. Czy Avery’ego stać jednak na taką samą grę po obu stronach boiska?

Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Na całe szczęście, bardzo prawdopodobne jest, że odpowiedź poznamy w przyszłym sezonie. Bradley uczynił przecież naprawdę spory krok, jeśli chodzi o swój rozwój w ofensywie, a teraz zapowiada, że chce powalczyć o miejsce w pierwszej piątce obrońców. W zeszłym sezonie znaleźli się tam m.in. Chris Paul i Andre Iguodala, natomiast wcześniej dwa lata z rzędu obok obecnego lidera Los Angeles Clippers wybierany był także ex-Celt, czyli Tony Allen z Memphis Grizzlies. A to oznacza, że cel postawiony sobie przez Bradleya jest do osiągnięcia, choć z drugiej strony sporo będzie też zależeć od tego, jak wyglądać będzie defensywa całego bostońskiego zespołu.

Jeśli chodzi o obronę zespołową to tutaj czeka nas pewna zmiana w stosunku do tego, co widzieliśmy przed rokiem. Otóż coach Brad Stevens chce wykorzystać fakt, że do drużyny dołączył Marcus Smart, który wraz z właśnie Bradleyem oraz Rajonem Rondo (który nomen omen w sezonach 2009/10 oraz 2010/11 został wybierany do pierwszej piątki najlepszych obrońców) tworzą trójkę bardzo mocnych – przynajmniej na papierze, kto wie czy Rajonowi znów się zachce bronić, choć miejmy nadzieję, że tak – i bardzo atletycznych obrońców, świetnych szczególnie w obronie na piłce. A to sprawia, że Celtics mają grać znacznie agresywniej na obwodzie (przede wszystkim przy pick-and-rollach), odciążając tym samym nieco zawodników grających bliżej kosza.

Sam Bradley doskonale zdaje sobie sprawę, że wiele zależeć będzie od tego, jak spisywać się będzie cała drużyna, jednak prawda jest taka, że wyznaczanie sobie takich celów indywidualnych jest tylko i wyłącznie dobrym zjawiskiem. Jeśli bowiem ktoś postawi sobie za cel grę w Meczu Gwiazd to z jego strony możemy spodziewać się sporo rzutów przez ręce, akcji na siłę i gry „pod siebie”. Tymczasem jeżeli ktoś postawi sobie za cel wybór do pierwszej piątki najlepszych defensorów to możemy mieć pewność, że będzie do każdego meczu bardzo dobrze przygotowany i że zrobi wszystko, by powstrzymać oponenta przed zdobyciem punktów.

Pozostaje jednak jeszcze kwestia tego, czy 23-latek będzie potrafił zbalansować swoją grę po obu stronach parkietu, na co on sam odpowiada w ten sposób:

„W pierwszej kolejności jestem zawodnikiem od zadań defensywnych. A wszystkiemu innemu pozwalam po prostu samoistnie przyjść. Wiem, że zespół potrzebuje, abym każdego meczu zajmował się najlepszym ofensywnie zawodnikiem przeciwnej drużyny i jest to coś, co chcę robić. Tak naprawdę to jest właśnie mój główny cel. Nie martwię się o drugą stronę parkietu. Wszystko przyjdzie samo.”

Miejmy nadzieję, że tak rzeczywiście będzie, bo Bradley już w zeszłym sezonie udowodnił, że ma spory potencjał, by stać się bardzo dobrym zawodnikiem, zarówno w defensywie, jak i tam, gdzie piłkę trzeba do kosza wrzucać. Oczywiście, do tego potrzebny jest ciągły rozwój w ofensywie (przede wszystkim lepsza gra po koźle, większa kreatywność i zwiększenie umiejętności samodzielnego wypracowywania sobie pozycji), ale także i zdrowie, które w przypadku Bradleya jest nieodłącznym elementem spekulacji i oczekiwań na kolejny sezon, a tym bardziej w perspektywie tego, że urazy kostek (ale i barków) – które w zeszłym sezonie zabrały mu 22 spotkania – są bardzo prawdopodobne przy agresywnym kryciu na obwodzie.

Stevens zapewnia jednak, że z Averym wszystko jest w jak najlepszym porządku i na ten moment jest on w stu procentach zdrowy. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że Celtics raczej nie pakowaliby się w 4-letni kontrakt z zawodnikiem, co do którego mieliby poważne obawy odnośnie zdrowia. To wszystko powoduje, że możemy mocno zaciskać kciuki za Bradleya, który w przyszłym sezonie powinien zaprezentować się znacznie lepiej w defensywie, niż przed rokiem, a jeśli do tego choćby utrzyma taki atak, jak w zeszłym sezonie to C’s będą mieli z niego naprawdę duży pożytek, tym bardziej że on wciąż ma zaledwie 23 lata, a więc najlepsze w karierze jeszcze przed nim. Przed nim także wciąż wybór do pierwszej piątki obrońców. Czy uda się już w przyszłym sezonie?