Avery Bradley jest bardzo podekscytowany zbliżającym się sezonem, który rozpocznie w barwach Boston Celtics po tym, jak na początku lipca podpisał z Celtami przedłużenie umowy, dzięki czemu za cztery kolejne lata gry otrzyma $32 miliony dolarów. Bradley jest na tyle podekscytowany, że jego zdaniem Celtics mają spore szanse na awans do fazy posezonowej. Czy podzielacie zdanie 23-letniego off-guarda? No cóż, do tego jeszcze dojdziemy. Bradley – który rozmawiał z dziennikarzami wczoraj podczas swojego obozu dla młodzieży w Dartmouth – mówił też m.in. o tym, że pozostanie w Bostonie od początku było dla niego najlepszą opcją i decyzją, nad którą nie musiał się wcale zastanawiać.
Od tego warto zacząć. W zasadzie nie dziwota, że Bradley w ten sposób określa podpisanie nowego kontraktu, skoro zarobi naprawdę sporo zielonych w ciągu tych czterech kolejnych lat. Dojście do porozumienia nie zajęło więcej niż 24 godzin, bo Bradley dogadał się z władzami Celtics już po kilkunastu godzin od rozpoczęcia okresu wolnej agentury. Zdradził przy okazji, że to właśnie Danny Ainge był pierwszym, który zadzwonił, choć dodał że telefonowali także inni. Decyzja o pozostaniu w Bostonie – który określa swoim „drugim domem” – była jednak bardzo łatwa do podjęcia. $32 miliony dolarów z pewnością ułatwiły ją jeszcze bardziej.
Z drugiej strony, średnio $8 milionów rocznie dla Bradleya spowodowały, że podniosły się również oczekiwania co do jego gry, jednak on sam stara się tym nie przejmować, ani specjalnie się w to nie zagłębiać. Celem jest więc proste wyjście na parkiet i granie swojego. 23-letni rzucający obrońca uważa, że jeżeli każdy Celt będzie grał właśnie swoje, czyli będzie słuchał się coacha Brada Stevensa to Bostończycy będą mogli namieszać w tym przyszłym sezonie. Według niego drużyna ma szansę nawet na awans do fazy posezonowej:
„Wiele osób może mówić, że nie możemy być tacy albo tacy. A ja uważam, że z takim trenerem, jakiego mamy to możemy być czymkolwiek tylko chcemy. Musimy jedynie słuchać coacha i wejść w to, co będzie starał nam się przekazać, w jego plan. Myślę, że mamy szansę na awans do playoffs i mamy szansę zrobić niezłe zamieszenie w tym sezonie, jeśli będziemy słuchać Brada.”
Tymczasem eksperci przewidują przecież kolejny sezon przebudowy w Bostonie i nie dają zespołowi większych szans na awans do playoffs. Trudno jednak dziwić się takim słowom Bradleya, który przecież nie mógł powiedzieć niczego innego. On sam z pewnością jest podekscytowany faktem, że sezon się zbliża i tak samo podekscytowani są inni zawodnicy Celtics – począwszy od Rajona Rondo, a skończywszy na Evanie Turnerze, z którymi Bradley miał okazję spotkać się w Vegas. Nie było jeszcze natomiast okazji do spotkania się z Marcusem Smartem, ale 23-latek powiedział, że wiele słyszał o sporym potencjale – szczególnie defensywnym – wybranego z 6. numerem tegorocznego draftu zawodnika i nie może się doczekać wspólnej gry:
„Wszyscy mówią mi, że Marcus jest świetnym obrońcą, a ja… jestem tym bardzo podekscytowany. A to dlatego, że Rondo również jest świetnym obrońcą. W zeszłym roku grał przecież dobrze, ale w nadchodzącym sezonie – czuję, że będzie nawet na innym poziomie. Uważam, że mamy szansę być zespołem z obroną z pierwszej dziesiątki NBA w tym przyszłym sezonie.”
To z pewnością zdanie, które bardzo ucieszy Brada Stevensa. On sam starał się przecież w zeszłym sezonie właśnie o to, by Celtics taką drużyną z pierwszej dziesiątki byli. I w pierwszej połowie sezonu bostońska ekipa gdzieś w tych okolicach oscylowała, lecz w drugiej części rozgrywek nie było już tak dobrze i ostatecznie Celtics skończyli na dziewiętnastym miejscu pod względem traconych punktów na sto posiadań. Złożyło się na to wiele powodów, lecz przede wszystkim brak solidnego centra. I choć Celtowie pozyskali tego lata Tylera Zellera to nie jest on rozwiązaniem tego problemu, gdyż Zeller po prostu nie jest takim zawodnikiem, który rozdałby parę bloków w każdym spotkaniu i samą swoją obecnością straszył przeciwników wchodzących w pomalowane.
Dodatkowo, tegoroczny skład niewiele różni się przecież od tego zeszłorocznego. Kris Humphries i Jerryd Bayless zostali zastąpieni właśnie Zellerem oraz Marcusem Thorntonem. Do tego dochodzi również dwóch pierwszoroczniaków oraz Turner. Oczywiście, inaczej niż przed rokiem wygląda sytuacja z Rajonem Rondo, który teraz jest zdrowy i wchodzi w swój contract-year, ale czy Celtics rzeczywiście zapełnili te luki, na których w zeszłym sezonie cierpieli najbardziej? A jakby nie patrzeć, zespoły z Konferencji Wschodniej dodały do swoich składów sporo talentu, nie wspominając o nowej sile, która prawdopodobnie powstała w Cleveland.
Innymi słowy, Celtom może wcale nie być tak łatwo powalczyć o playoffs. Łatwo nie będzie też znaleźć się w tej pierwszej dziesiątce najlepiej broniących zespołów. Należy jednak pamiętać, że Celtics cały czas są drużyną młodą i co by nie mówić – cały czas są drużyną w przebudowie. Sporo będzie też zależeć od zdrowia i tutaj wielu fanów ma obawy szczególnie co do Bradleya, jednak on sam zapewnia że jest w stu procentach zdrowy i znajduje się w wyśmienitej formie, czując się coraz mocniejszym. Nic dziwnego skoro, jak sam przyznał, w te wakacje miał tylko siedem dni wolnego, lecz zaraz po powrocie z urlopu wrócił na siłownię. Nawet, gdy w zeszłym tygodniu wyjechał na „wakacje” za granicę to każdego dnia trenował. Niczego innego nie można się było jednak spodziewać, szczególnie jeśli Bradley nie chce zawieść oczekiwań kibiców.