Young wraca do gry

James Young opuścił kilka przedraftowych treningów oraz całą ligę letnią w Orlando z powodu kontuzji szyi, której doznał w wypadku samochodowym na kilka tygodni przed tegorocznym naborem. Wypadek ten nie był zbyt poważny, ale Young odniósł również wtedy wstrząs mózgu, co sprawiło że Boston Celtics – którzy wybrali go z siedemnastym numerem draftu – podchodzili do jego osoby z wielką ostrożnością. Jak jednak przyznał wczoraj sam Young, lekarze dopuścili go już do treningów i gry. To była chyba najważniejsza informacja spośród wszystkich, jakie Young udzielił dziennikarzom w Kentucky, gdzie przecież spędził ostatni sezon, grając w barwach tamtejszych Wildcats. A informacji było sporo.

Przede wszystkim, Young opowiadał dziennikarzom o sprawach związanych z Celtami, ale mówił też sporo o obecnym składzie Wildcats i ogólnie o Kentucky. Nas jednak najbardziej interesuje oczywiście to, co mówił o Bostonie i o Celtics. Z rzeczy najważniejszych, na pierwszy ogień ta, o której już wspomnieliśmy  – Young potwierdził, że już kilka dni temu został dopuszczony do treningów. Dodał również, że sam wypadek – który zdarzył się w Los Angeles; samochód przed Youngiem stanął na tyle szybko i zaskakująco, że ten nie miał już czasu odpowiednio zareagować, wjeżdżając w tył tego samochodu – był bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem, może nawet trochę przerażającym i pokazującym, jak szybko pewne rzeczy mogą się zmienić.

„Wypadek ten naprawdę otworzył mi oczy na pewne rzeczy, dzięki czemu zrozumiałem, że bycie tutaj i to, że cały czas mogę grać jest prawdziwym błogosławieństwem.”

Odnośnie samej ligi letniej, Young powiedział, że nie było mu łatwo patrzeć na to wszystko z boku, jednak czas spędzony w Orlando wykorzystał na poznanie zawodników i sztabu, rozmawiając z nimi na przykład o ich doświadczeniach. Young dodał też, że zespół jest naprawdę świetny, tak samo zresztą jak i budynki treningowe czy sam sztab szkoleniowy. Zapytany jednak, czy miał okazję porozmawiać już z Rajonem Rondo – a więc zawodnikiem po tym samym uniwerku – odpowiedział, że jeszcze takiej okazji nie miał, gdyż cały czas się mijają i gdy jeden jest w Bostonie, to drugi jest gdzieś indziej (na przykład w Kentucky) i odwrotnie.

Dziennikarze pytali również o oczekiwania, jakie postawił przed Youngiem sztab w Bostonie, ale też i o wyzwania, z jakimi będzie się musiał zmierzyć jako pierwszoroczniak. Odnośnie oczekiwań, Young powiedział, że Celtics pokładają w nim dużo nadziei, dlatego też w niedługim czasie powróci do treningów i popracuje nad tym, czego poprawę chcieliby zobaczyć w Bostonie, czyli nad pracą nóg oraz nad grą prawą ręką (Young jest leworęczny). Z kolei odnośnie wyzwań, 19-latek przyznał, że jak na razie nie poznał jeszcze prawie nikogo z zespołu, prócz zawodników grających w Summer League, jednak poznanie zespołu oraz swojej roli powinno znacząco mu pomóc w pokonaniu wszelkich trudności, jakie czekają na niego w debiutanckim sezonie.

Nie zabrakło także pytań o bogatą historię bostońskiej organizacji – sam Young już zaraz po tym, jak został przez Celtics wybrany, powiedział że nie jest zbyt dobrze zaznajomiony z tą piękną historią, a przyswojenie tej wiedzy będzie jego „pracą domową”. I tak, Young doskonale zdaje sprawę z tego, że Celtics mają 17 mistrzostw, dlatego też kolejnym celem jest mistrzostwo numer osiemnaście. Dodatkową motywacją jest ten jeden pusty baner wiszący w sali treningowej w obozie w Waltham. Young wspomniał również o Larrym Birdzie, który skądinąd skończył karierę trzy lata przed… narodzinami Jamesa, który jest przecież z rocznika 95.

Warto też jeszcze wspomnieć, że Young odwiedził przed kilkoma dniami fryzjera – i wcale nie dlatego, że tak kazali mu Celtics, ale dlatego że przechodząc z NCAA do NBA chciał poczynić jakąś zmianę, przyjść do ligi z czymś świeżym. Bardzo ciekawy wydaje się także fakt, że Julius Randle – a więc bliski przyjaciel Younga z Kentucky, określany nawet przez niego mianem „brata” – wybrany został przez Los Angeles Lakers, więc szykuje się dodatkowy smaczek w rywalizacji między zespołami z wybrzeży. No i na koniec, Young wydaje się być podekscytowany mieszkaniem w Bostonie, gdzieś w okolicach Waltham, skąd będzie miał dosłownie chwilę do budynków treningowych Celtics. No i co by nie mówić, podekscytowani możemy też być i my, bo choć przed Youngiem jeszcze sporo pracy to właśnie tylko tą pracą może zyskać sobie minuty w dość zapchanej rotacji na obwodzie w przyszły sezonie. 19-latek może być więc naprawdę ciekawą i interesującą historią do śledzenia.

/p>