Celtics wygrywają czwarte spotkanie w tegorocznej edycji Summer League, pokonując gospodarzy turnieju, czyli drużynę Orlando Magic. Do zwycięstwa Celtów poprowadził fenomenalny w czwartej kwarcie Marcus Smart, który w samej drugiej połowie zdobył 15 ze swoich 19 punktów. Warto w tym miejscu dodać, że Bostończycy przez pierwsze 20 minut zdołali zgromadzić punktów zaledwie 29. Dodatkowo, Celtom udało się wygrać pomimo tego, że Magic trafiali z lepszą skutecznością, a do tego zdecydowanie lepiej zbierali, jak i również pomimo absencji Kelly Olynyka, który dostał chyba dzień odpoczynku. Celtics kończą turniej jutro o godzinie 16:00 czasu polskiego w meczu o trzecie miejsce.
Bostońska ofensywa od samego początku miała problemy bez odpoczywającego Kelly Olynyka. Dość powiedzieć, że w pierwszej kwarcie Celtics zdobyli tylko 15 punktów… a mimo to i tak zdołali pierwsze 10 minut wygrać. Magic rozstrzelali się dopiero w kwarcie drugiej, kiedy to na wyższe obroty wszedł Seth Curry, zdobywca 11 punktów w pierwszej połowie. Po raz kolejny spore problemy ze skutecznością mieli Pressey oraz Smart, zresztą Celtics ogólnie trafili przez pierwsze 20 minut ledwie dziewięć z 35 oddanych rzutów (25.7 procent), a w grze trzymały ich chyba tylko lepiej wykonywane rzuty wolne (8/10 do przerwy przy 4/10 zawodników Magic). Celtowie w drugiej kwarcie zdobyli punktów… czternaście i przegrywali 29-32.
Trzecia kwarta nie napawała optymizmem. No, przynajmniej jej start. Celtics zostali bowiem wypunktowani zero do dziesięciu, ale widocznie tego właśnie potrzebowali, bo chwilę potem na tablicy wyników było już 42-41. Ostatecznie Celtowie zdołali nawet wyjść na jednopunktowe prowadzenie przed ostatnią kwartą. W tej dzielił i rządził Smart, który nie dość, że trafił dwie z rzędu trójki to jeszcze popisał się akcją spotkania, wkręcając w parkiet defensywę gospodarzy turnieju:
Ostatecznie Smart zdobył game-high 19 punktów, z czego aż 12 w czwartej kwarcie (i piętnaście po przerwie, dołożył też pięć asyst oraz trzy zbiórki), a Celtics wygrali 76-67, dzięki czemu nie będą jutro grali tylko o pietruszkę, ale o trzecie miejsce – ich rywalami będą Detroit albo Memphis. Spotkanie to rozpocznie się już o 16:00 czasu polskiego. Warto jeszcze wspomnieć, że Bostończycy znów zostali zmiażdżeni na tablicach (32-46) i trafili tylko 32.4 procent swoich rzutów. Rekordy nieskuteczności pobijał chyba Phil Pressey, który trafił zaledwie jeden z piętnastu oddanych rzutów. Szansę na wyśrubowanie będzie miał jeszcze jutro. Szansę chyba ostatnią!
p.s. poniżej skrót najlepszego dotychczas występu Marcusa Smarta: