$32 miliony dolarów za cztery lata gry. Tyle od przyszłego sezonu zarabiać będzie Avery Bradley. Kontrakt jest w pełni gwarantowany i nie posiada żadnych opcji, ani dla zespołu, ani dla zawodnika. Średnio $8 milionów dolarów rocznie. $7 milionów dolarów w pierwszym sezonie i prawie $9 milionów w sezonie ostatnim. Czy jest to kwota za duża? Mówi się, że co najmniej jeden zespół miał zaoferować więcej. Danny Ainge nie chciał więc ryzykować utraty swojego zawodnika i zaproponował mu kontrakt, który Bradley bez wahania przyjął. Na ten moment 23-latek prawdopodobnie nie jest wart takich pieniędzy, ale nie zapominajmy, że… właśnie – on ma dopiero 23 lata. Za cztery lata będzie miał lat 27.
Co dostajemy od Avery Bradleya? Przez te cztery sezony, jakie spędził w Bostonie otrzymaliśmy bardzo dobrą obronę na piłce, jeden kompletnie nieudany pod względem rzucania sezon, dowód że Bradley nigdy nie będzie rozgrywającym oraz sporo opuszczonych przez kontuzje meczów. O tym, że Bradley jest jednym z najlepszych obrońców na piłce wiemy już od dawna i potwierdza to miejsce w drugiej piątce najlepszych obrońców na koniec sezonu 2012/13 (i to mimo faktu, że Bradley swój sezon rozpoczął w styczniu). Koszmarny rzutowo sezon był zresztą także tym samym sezonem, ale był on spowodowany operacją barków. Tutaj dochodzimy do kolejnej rzeczy, czyli nieustających kontuzji – Bradley jeszcze nigdy w karierze nie zagrał w więcej niż 64 spotkaniach.
Bradley i Celtics nie doszli do porozumienia co do nowej umowy przed startem zeszłego sezonu. Avery chciał więc udowodnić swoją grą, że zasługuje na większe pieniądze niż rzekome $6 milionów rocznie, które podobno proponował mu Ainge. Koniec końców, Bradley notował najlepsze w karierze 14.9 punktów, trafiając do tego na bardzo dobrej, bo prawie 40-procentowej skuteczności zza łuku (przy średnio 3.3 próbach na mecz). Po raz kolejny opuścił jednak sporo meczów przez kontuzje – tym razem przez problemy z kostkami. I to właśnie te 22 opuszczonych spotkań powodowało, że wiele osób – w tym także ja – myślało, iż wartość rynkowa Bradleya znacząco ucierpi. Okazało się jednak co innego i rynek sam zaczął ustalać ceny.
Zawodnicy znowu zaczęli być przepłacani. Powód jest bardzo prosty – liga podniosła próg salary cap, w górę poszedł też próg luxury tax, a co za tym idzie w górę poszły też ceny zawodników. Jodie Meeks zarobi w przyszłym sezonie ponad $6 milionów rocznie. Ben Gordon podpisał z Orlando Magic kontrakt, który w przyszłym sezonie zagwarantuje mu $4.5 miliona dolarów. Tak, ten Ben Gordon. 31-letni Ben Gordon, który w zeszłym sezonie wystąpił w 19 meczach i trafił 34 procent swoich rzutów. Wydaje się więc, że skoro Ainge chciał zatrzymać Bradleya – a od dawien dawna było wiadomo, że ma takie intencje – to wolał odrobinę przepłacić Bradleya, zanim ktoś inny zaproponowałby mu $36 milionów czy $40 milionów za cztery lata gry.
Trzeba też wspomnieć o tym, że Ainge po prostu taki jest. On nie lubi czekać, woli wyjść z ofertą pierwszy. Czasem to się opłaca, a czasem nie. W tym momencie Ainge podpisuje bowiem zawodnika za tyle, ile mu pasuje. I jeśli Bradley cały czas będzie się rozwijał to taki kontrakt się opłaci. Jednak w przypadku, gdy Bradley nie będzie się spisywał na miarę tej umowy to generalny menedżer Celtics będzie wiedział, że ryzyko mu się nie opłaciło. No więc właśnie – Ainge nie czeka, Ainge ryzykuje. Z Bradleyem jest o tyle dobrze, że on wciąż ma spory potencjał – w szczególności po atakowanej stronie parkietu. Dość powiedzieć, że po zakończeniu tej nowej umowy będzie miał dopiero 27 lat, a więc teoretycznie dopiero będzie wchodzić w swój prime.
Największą zagadką pozostaje jednak zdrowie Bradleya, a najważniejszym pytaniem, jakie należy stawiać odnośnie jego osoby i tego kontraktu jest to, czy Bradley będzie w stanie pozostać zdrowym. W zasadzie od zawsze ma on jakieś problemy – tak właściwie to również przez uraz wylądował on w Bostonie. Potem były wyskakujące barki i operacje, przez które Bradley stracił decydującą część playoffs 2012 oraz sporą część sezonu 2012/13. Na całe szczęście od momentu jego powrotu na parkiet w styczniu 2013 roku obyło się bez żadnych komplikacji i nie słyszeliśmy już, by barki wciąż były zmartwieniem. W zeszłym sezonie znów pojawiły się problemy z kostkami. Wiadomo jednak, że kontuzje nie są czymś, co możemy przewidzieć.
Słowem podsumowania – wydaje się, że Bradley został przepłacony. Moim zdaniem o co najmniej milion dolarów. Z drugiej strony, uważam że Bradley ma potencjał, by stać się zawodnikiem wartym takich pieniędzy. Dodatkowo, nie zapominajmy, że podczas playoffs 2012 to o nim mówiliśmy jako o x-factorze. X-factorem miał być 21-latek, który rozgrywał wtedy dopiero swój drugi sezon w lidze. To tyle na temat tego, czy Bradley może być ważnym elementem mistrzowskiej układanki. Niektórzy liczyli zapewne na sumę zdecydowanie mniejszą, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – to rynek dyktuje ceny. Żyjemy w czasach, gdy Jodie Meeks dostaje ponad $6 milionów rocznie, a Gordon Hawyard jest na drodze do maksymalnej umowy. Czy $8 milionów rocznie dla Bradleya to za dużo? Na ten moment tak. Ale prawdziwą weryfikację przyniesie rzeczywistość.