Trudne decyzje przed Ainge’em

Jak potoczy się dzisiejszy draft? Tego nie wie nikt. Niejasności, pytań i wątpliwości jest naprawdę sporo i dotyczą one chyba każdej drużyny, która będzie wybierać w tegorocznym naborze. Pewnie też dlatego draft jest tak ekscytującym wydarzeniem, nie tylko dla samych zawodników, dla których jest to w zasadzie start kariery, czy też dla klubów, które wybierają z zamysłem wzmocnienia się, ale też dla zwykłych kibiców. Dzisiejszy draft z pewnością jest wielkim wydarzeniem dla wielu kibiców, ale może być też bardzo ważnym wydarzeniem dla tych z Bostonu. W zależności od tego, co się stanie mogą się bowiem decydować dalsze losy bostońskiej drużyny. Trudne decyzje czekają więc Danny’ego Ainge’a.

Celtowie wybierają z numerami sześć oraz siedemnaście. Przynajmniej na ten moment. Ostatnie doniesienia mówią, że jeśli do szóstego wyboru dotrwa Joel Embiid to Ainge raczej na pewno zaryzykuje i wybierze właśnie Kameruńczyka. Jest to jeden z możliwych scenariuszy. Kolejnym wciąż jest pozyskanie Kevina Love’a na ostatnią chwilę. Jeśli jednak to się nie uda to bardzo prawdopodobne, że Ainge zdecyduje się iść na pełną przebudowę i wtedy najlepszym rozwiązaniem byłoby chyba wybranie Embiida z szóstką oraz – jeśli wciąż będzie dostępny – Dario Saricia z siedemnastką. Obaj nie pomogą Celtom zbytnio w przyszłym sezonie (jeśli w ogóle), ale obaj mają spory potencjał, który może opłacić się w przyszłości. Opcja pełnej przebudowy jest zapewne jednak równoznaczna z transferowaniem Rajona Rondo. Chętni na pewno by się znaleźli, a Celtics mogliby otrzymać za niego kolejny wybór w top10 (na przykład od zainteresowanych Sacramento Kings).

Z drugiej strony, Ainge może postawić na sprawdzone postępowanie, czyli wybrać najlepszego dostępnego zawodnika, który będzie niósł ze sobą sporą wartość i będzie też gotowy pomóc drużynie od zaraz. Ainge i jego sztab są do dzisiejszego draftu świetnie przygotowani. Generalny menedżer Celtics ogląda podobno co najmniej dwa pełne spotkania dziennie – czy to na poziomie uniwersyteckim, czy też NBA lub Europy. Czasem zdarzy mu się obejrzeć nawet sześć spotkań jednego dnia, gdy późnym wieczorem ogląda jeszcze spotkania drużyn z Zachodu. W drodze spędza on około sto dni, obserwując zawodników nie tylko w USA, ale też w innych częściach świata. Wszystko po to, by być jak najlepiej przygotowanym. Ainge wierzy bowiem, że tylko ciężką pracą można osiągnąć lepsze przygotowanie od innych. W to samo wierzy jego równie ciężko pracujący sztab.

Draft potrafi jednak zaskakiwać. Doskonale wiemy, że na jednego Damiena Lillarda przypada jeden Ekpe Udoh czy Jan Veseley. Niektórzy zawodnicy nigdy nie odnoszą takich sukcesów, jakie im wróżono, a inni zupełnie odwrotnie – zaskakują, gdy nikt nie oczekuje od nich cudów. Tegoroczny MVP finałów został wybrany dopiero z piętnastym numerem draftu. Trzeba też amiętać o tym, że niektórzy nie dorastają do swojego potencjału z powodu kontuzji, a inni są po prostu za słabi. Taki jest draft. Żaden zespół nie wybiera znakomicie rokrocznie, choć zdaje się, że Spurs i Thunder robią to najczęściej. Ainge wiele razy ryzykował, stąd też szybko nadano mu przydomek „Danny Hazardzista”. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę z tego, że Ainge jest taki, a nie inny z powodu Reda Auerbacha. To właśnie legendarny trener i menedżer Celtics wpoił obecnemu GM-owi bostońskiego zespołu, by nie bał się ryzykować.

„Sporo rozmawiałem z Redem, w czasach gdy byłem jeszcze zawodnikiem oraz potem, gdy dostałem tutaj pracę. Red radził mi 'Słuchaj wszystkich, ale koniec końców musisz iść za swoim przeczuciem. Nie bój się ryzykować.’ Red był hazardzistą oraz wolną duszą i to mu się opłaciło.”

I Ainge przyjął sobie tę radę do serca, ponieważ woli on postawić na swoim i zaryzykować. Wtedy winą będzie mógł obarczyć siebie samego, co zdecydowanie bardziej mu odpowiada. A przez ostatnie dziesięć lat mógł obwiniać się wiele razy, bo nie zawsze wybierał dobrze. Nauczył się jednak, że nie można osądzać za szybko, nie można skupiać się na tym, czego zawodnik nie umie, ale bardziej na tym, co potrafi. Nauczył się też, że z błędów trzeba wyciągać wnioski i że na błędach trzeba się uczyć. Z grzeczności dla tych zawodników nie wymienił on nazwisk, ale przytoczył kilka przykładów, mówiąc na koniec, że teraz już wie, iż powinien bardziej ufać temu, co on sam sądzi o danym zawodniku niż temu, co mówią raporty czy informacje od źródeł.

Z drugiej strony, z perspektywy czasu zdecydowanie łatwiej jest oceniać dany wybór i wiedząc, że dany zawodnik nie wypalił skrytykować ten wybór. Trzeba też jednak pamiętać, że o tym, czy dany zawodnik odniesie sukces w NBA decyduje wiele czynników i wiele warunków. Ainge i jego sztab są jednak krytyczni w stosunku do samych siebie, oceniając nie tylko własne wybory, ale też swoje osądy co do innych zawodników. Na ten moment Ainge nie może sobie jednak pozwolić na to, by w przyszłości spojrzeć na obecny draft i być krytycznym, co do swojego wyboru. Celtowie są na początku przebudowy i zły wybór może znacząco odbić się na dalszych losach całej organizacji. Dlatego też dzisiejszy draft może okazać się tak ważnym wydarzeniem.

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że Ainge będzie hazardzistą. Będzie też zapewne bardzo aktywny, starając się pozyskać Love’a czy może nawet pierwszy pick. Raczej na pewno Celtowie pozyskają również wybór w drugiej rundzie. Nie wiemy jednak, którzy młokosi za 24 godziny będą zawodnikami Celtics, tak samo jak nie wiemy kto z obecnego składu nadal będzie zawodnikiem Celtics (ok, sto procent pewności mamy chyba tylko co do Geralda Wallace’a). Trzeba mieć jednak nadzieję, że Danny Hazardzista zrobi wszystko, co w jego mocy, byśmy za 24 godziny cały czas spoglądali z nadzieją na przyszłość. Jaka ta przyszłość będzie nie wie nikt, ale po dzisiejszym drafcie będziemy mieli już przynajmniej pewne pomocne spostrzeżenia czy informacje, które powinny pomóc nam określić kierunek tej przyszłości. In Danny We Trust.