Adams jednak w Golden State

Kilka dni temu wszystko wskazywało na to, że Ron Adams pozostanie w sztabie szkoleniowym Brada Stevensa, jednak okazuje się, że 66-latek przyjął ofertę Golden State Warriors i dołączy do sztabu Steve’a Kerra. Jest to spore osłabienie dla całej bostońskiej drużyny, ale coach Stevens w swoim oświadczeniu napisał, że bardzo cieszy się, że Adams będzie miał okazję pracować w swoim rodzinnym stanie. Dodał też, że cały klub życzy mu wszystkiego najlepszego w dalszej karierze oraz że docenia wszystko, co Adams zrobił dla Celtów podczas trwającego rok pobytu w Bostonie. Adams podpisał z Celtics trzyletni kontrakt, ale ci nie mieli najmniejszego zamiaru utrudniać mu odejścia. Kluczową rolę przy podjęciu decyzji odegrał wiek.

Już od samego początku mówiło się o tym, że oferta od Warriors jest bardzo intrygująca z dwóch powodów: po pierwsze byłby to nie jako powrót Adamsa do domu, a przynajmniej do rodzinnych stron, a po drugie miałby on okazję powalczyć jeszcze o mistrzostwo na koniec swojej długiej kariery trenerskiej. Jest on jednym z najbardziej doświadczonych asystentów w lidze (dlatego też był tak wartościowy dla debiutującego przecież w zeszłym sezonie na ławce trenerskiej NBA trenera Stevensa, nomen omen najmłodszego coacha w lidze), ale niedługo skończy 67 lat i z pewnością są to już ostatnie jego sezony w lidze, dlatego też zdecydował on się na podjęcie takiej, a nie innej decyzji. Warto dodać, że w sztabie Kerra nie będzie on topowym asystentem – tak jak miało to miejsce w Bostonie, gdzie był prawą ręką Stevensa – gdyż ta rola jest już zarezerwowana dla Alvina Gentry’ego, który w zeszłym tygodniu opuścił Los Angeles Clippers i Doca Riversa na rzecz Warriors.

Adams przyznał jednak, że nie była to decyzja łatwa do podjęcia. Zaznaczył też, że zarówno Stevens, jak i generalny menedżer Danny Ainge zachowali się z wielką klasę i byli bardzo pomocni w całym procesie. Adams powiedział również, że Stevens jest „fantastycznym młodym trenerem”, który wciąż uczy się gry i trenowania na poziomie NBA. Teraz będzie on musiał znaleźć sobie nowego głównego asystenta, którym najprawdopodobniej zostanie Jay Larranag, który zostanie tym samym po prostu awansowany. Swoją drogą, ciekawe czy Adams sprawi, że Stpeh Curry będzie rzucał jeszcze lepiej, tak jak sprawił, że poprawili się Derrick Rose, Rajon Rondo czy Avery Bradley. Strach się bać, jeśli tak rzeczywiście się stanie. Powodzenia w Golden State, Ron!