Rockets pożegnają się z Asikiem?

Houston Rockets pozyskali przed rokiem Dwighta Howarda, dodając go do składu, w którym mieli już Jamesa Hardena. Mimo to, odpadli już w pierwszej rundzie tegorocznych playoffs. Rockets planują więc ponownie zapolować na grubą rybę, tym razem jednak na tę największego kalibru. Według ostatnich doniesień Rakiety mają dołożyć wszelkich starań, by sprowadzić do siebie tego lata LeBrona Jamesa. W kręgu ich zainteresowań jest również Carmelo Anthony – zarówno LeBron, jak i Melo mogą wyoptować z ostatniego roku swoich kontraktów (Anthony już podobno podjął decyzję, że tak też zrobi), dzięki czemu staną się wolnymi agentami. I jakby nie patrzeć, ma to pośredni wpływ także na Boston Celtics.

Na ten moment o wiele bardziej prawdopodobne wydaje się pozyskanie Melo aniżeli LeBrona, choć nie jest to też wcale pewne, bo ostatnie raporty donoszą, że najbliżej Anthony’ego – który ponoć podjął już decyzję o wypotowaniu ze swojej umowy (LeBron ma natomiast czas do 30 czerwca) – są Chicago Bulls. Z drugiej strony, Rockets mają przecież mocny skład z najlepszym chyba w NBA duetem obwodowy-podkoszowy w osobach Hardena oraz Howarda, mają również sporo młodego talentu, jak i wszystkie swoje wybory w kilku kolejnych draftach, a do tego mają też właściciela, który nie ma nic przeciwko narastającym wydatkom klubu z Teksasu (nie wspominając o tym, że w Teksasie są zdecydowanie mniejsze podatki niż w Nowym Jorku).

I tak, jeśli Rockets będą bardzo mocno chcieli pozyskać któregoś z dwójki James-Anthony (a mówi się, że na ich radarze znajduje się również Chris Bosh, który także może odstąpić od ostatniego roku swojej umowy) to zmuszeni będą wykreować sobie miejsce w salary cap. A na ten moment w zasadzie go nie mają – w księgach na przyszły sezon zapisane jest bowiem około $60 milionów dolarów przez co Rakiety nie będą w stanie zaoferować maksymalnej oferty LeBronowi lub Anthony’emu. By móc to zrobić potrzebują pozbyć się kontraktów Jeremy’ego Lina oraz Omera Asika. Warto w tym miejscu pamiętać, że choć na niektórych stronach podaje się, że zarobią oni za przyszły sezonie prawie $15 milionów dolarów to jednak cap hit – a więc ostateczna suma, która wliczy się do salary cap – wynosi nieco ponad $8 milionów. Jest to efekt tzw. umowy poison-pill, którą Rockets zaoferowali zarówno Linowi, jak i Asikowi w 2012 roku, by Knicks i Bulls nie wyrównali ofert.

To, że Rockets musieliby ich oddać w momencie, gdyby rzeczywiście mieli szansę na podpisanie umowy z Melo lub LeBronem to jedno, natomiast samo znalezienie odpowiedniego transferu to drugie. Jak się okazuje, Daryl Morey – czyli generalny menedżer zespołu z Houston – ma już podobno takie transfery przygotowane, zarówno odnośnie Lina, jak i Asika. Raporty zaznaczają jednak, że odejdą oni z Rockets tylko, gdy zajdzie taka potrzeba, a więc gdy będzie realna szansa na pozyskanie kolejnej supergwiazdy do duetu Harden-Howard. Jeśli te plany nie wypalą to wtedy najprawdopodobniej obaj zostaną w Teksasie, lecz zapewne tylko do końca przyszłego sezonu (trudno sądzić, że Rockets przedłużą z nimi umowy, tym bardziej w obliczu nowej umowy dla Chandlera Parsonsa; przy przedłużeniu Lina i Asika pojęcie „cap space” na długo wyjdzie z użycia w Teksasie).

Nas najbardziej interesuje oczywiście osoba Omera Asika – turecki center już w tamtym sezonie był przecież łączony z Celtami, którym brakuje właśnie kogoś takiego jak Asik, a więc defensywnego i świetnie zbierającego centra. Biorąc pod uwagę, że Rockets potrzebuję cap space to najlepszym dla nich rozwiązaniem będzie po prostu oddanie umowy Asika i nieotrzymywanie nic w zamian. Celtics są więc idealnym kandydatem – wciąż nie wygasło przecież trade exception za Paula Pierce’a z zeszłorocznej wymiany z Brooklyn Nets. Wymiana Asika za TPE jest korzystna dla obu stron. I przy dojściu Turka jeszcze lepiej wyglądałoby też ewentualne przyjście Kevina Love’a. Jeśli więc Ainge zdoła dopiąć jeden transfer to wtedy powinien postarać się zrobić wszystko, by dopiąć drugi i by ostatecznie w barwach Celtics od przyszłego sezonu grał zarówno Asik, jak i Love.