PS: Brad Stevens

Tak jak przed rokiem, tak i w tym – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą wyjeżdżać na ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to z pewnością miesiące łatwe, bo nie dość, że wielu zawodników zmagało się z kontuzjami to jeszcze grało w zupełnie nowym dla siebie systemie oraz w zespole, którego celem było najwięcej porażek. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem oraz jak wypadł on w sezonie regularnym. Jako przedostatni do tablicy wywołany zostaje Brad Stevens, czyli coach Celtics, który w zeszłym zadebiutował w tej roli w NBA.

PRZED SEZONEM:

Objęcie przez Brada Stevensa posady trenera Boston Celtics spadło trochę jak grom z jasnego nieba. Nikt się tego nie spodziewał, bo raz, że Stevens był nam stosunkowo słabo znany, a dwa że Celtics dopiero co przeżyli Docdramę i tak w zasadzie wszyscy myśleli, że poszukiwania nowego szkoleniowca dopiero się zaczną. Tymczasem Danny Ainge miał już w głowie nazwisko Stevensa i gdy tylko Rivers przeniósł się do Los Angeles to zdecydował się odezwać do trenera Butler. Ten przyjął ofertę generalnego menedżera Celtics, choć nie była to dla niego łatwa decyzja. Stevens stał się tym samym najmłodszym trenerem w NBA, którego przyjście do Bostonu było według kibiców odważnym ruchem Ainge’a. Większość fanów była jednak zadowolona, że to właśnie Stevens objął zespół po Riversie, mając nadzieję, że świeży i analityczny umysł przyniesie sukces.

SEZON REGULARNY:

Brad Stevens już w swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA odniósł więcej porażek (57) niż przez wszystkie swoje sześć lat na uniwerku Butler (49). Trudno było jednak oczekiwać cudów. Najważniejszym zadaniem Stevensa były ciągłe postępy i to zadanie wykonał w stu procentach. Dał się też poznać jako niesamowicie spokojny trener, choć zdarzyło mu się raz wylecieć z boiska, co było nie lada wydarzeniem, gdyż było to pierwsze wykluczenie Stevensa, jakie kiedykolwiek otrzymał. Dodatkowo, zawsze był świetnie przygotowany do meczów i choć napotkał wiele przeciwności – począwszy od tankowania, a skończywszy na kontuzjach – to koniec końców zaliczył udany debiutancki sezon na ławce trenerskiej NBA.

OCENA: 4

Warto zaznaczyć, że sam Stevens jest swoim największym krytykiem i on sam zaznaczył, że musi się znacząco poprawić, by drużyna mogła robić kolejne postępy w przyszłym sezonie. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie okoliczności – jego debiut w NBA wypadł naprawdę przyzwoicie.

CO DALEJ?

Stevens podpisał rok temu 6-letni kontrakt o całkowitej wartości $22 milionów dolarów, co w skrócie oznacza, że Danny Ainge zaufał mu na tyle, by dać mu pewien parasol bezpieczeństwa taką umową. Tak długi kontrakt oznacza też, że Ainge wierzy iż to właśnie Stevens okaże się odpowiednią osobą na właściwym stanowisku i poprowadzi Celtics do kolejnych sukcesów. Pierwszy sezon był udany, a biorąc pod uwagę, że Stevens nigdy nie przestaje ani rywalizować, ani się uczyć to możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość. Pojawiły się co prawda plotki, że Brad mógłby objąć schedę po Mike’u Krzyżewskim w Duke, ale wydaje się to raczej bardzo mało prawdopodobne, przynajmniej w najbliższych latach (kto wie, co przyniesie ta dalsza przyszłość). Oczywiście, przed Stevensem jeszcze mnóstwo pracy, ale przecież on ma dopiero 37 lat. Pewne jest więc, że im lepszy Stevens będzie jako trener – a z pewnością będzie coraz lepszy – tym lepsi będą Celtics jako drużyna.