Oferta Celtów niezbyt apetyczna?

Minnesota Timberwolves podobno nie za bardzo lubią to, co mogliby im zaoferować Celtics w zamian za Kevina Love’a. W ostatnich godzinach sporo się działo, począwszy od doniesień, że Sacramento Kings są w stanie oddać za Love’a w zasadzie wszystko oprócz DeMarcusa Cousinsa i są w stanie zrobić to bez otrzymania od zawodnika zapewnienia, że ten przedłuży kontrakt z zespołem z Sac-Town. Potem Adrian Wojnarowski doniósł, że żaden transfer nie dojdzie do skutku dopóki Wolves nie znajdą sobie trenera. Następnie okazało się, że Wolves niespecjalnie podoba się to, co mają do zaoferowania Celtics, a swoje oferty złożyło już kilka klubów, m.in. Chicago Bulls. No i na koniec: Wolves znaleźli trenera.

No to zacznijmy od początku: Kings są podobno „liderami” w wyścigu o Love’a, ale też do transferu jeszcze bardzo daleko. Według doniesień wystawiają oni na stół wszystko, co mają, a nietykalny jest jedynie DeMarcus Cousins. Wolves nie są z kolei podobno jakoś specjalnie zachwyceni tym, co mogliby im zaoferować Celtics – i to pomimo faktu, że Ainge ma kilka ciekawych assetów, choćby w postaci dwóch wyborów w tegorocznym naborze. Wilki uważają jednak, że Celtowie nie mają nic ciekawego do zaoferowania jeśli chodzi o talent NBA, co może oznaczać, że nie cenią oni sobie Jareda Sullingera czy Kelly Olynyka zbyt wysoko. Co ciekawe, według raportów swoje wstępne oferty złożyło już kilka zespołów, w tym m.in. Chicago Bulls, którzy mogą zaoferować przyjazny (bo prawie $17-milionowy) i schodzący kontrakt Carlosa Boozera, ale też zawodników jak Taj Gibson czy Jimmy Butler albo dwa wybory w drafcie (numer 16 i 19).

Jakby tego było mało, właściciel Wolves – Glen Taylor – podobno nie pali się do transferowania kolejnej swojej wielkiej gwiazdy do bostońskiego klubu. Znaczące są też różnice między sytuacją z 2007 roku, kiedy to Celtom w sprowadzeniu Kevina Garnetta pomogło sporo czynników jak na przykład bardzo dobra znajomość Danny’ego Ainge’a z ówczesnym generalnym menedżerem Wilków, Kevinem McHale’em. Oczywiście, Flip Saunders to też znajomy Ainge’a, ale ich relacje nie są aż tak dobre. Flip Saunders to od kilku godzin także trener Minnesota Timberwolves, odkąd… sam mianował się na to stanowisko. A to oznacza, że Love na pewno opuści Minnesotę – choć tak w zasadzie to wiedzieliśmy to już od dłuższego czasu – pytanie tylko czy prędzej, czy później. Adrian Wojnarowski donosił, że transfer nie dojdzie do skutku póki Wolves nie znajdą trenera, który miał spróbować przekonać Love’a do pozostania. No cóż, daleko nie szukali – Saunders znalazł się w zasadzie sam.

Wśród zespołów zainteresowanych pozyskaniem Love są – oprócz Celtics i wspomnianych już wcześniej Bulls – Golden State Warriors, New York Knicks oraz Los Angeles Lakers, a więc głównie drużyny z większych rynków. Mówi się, że jeśli 25-latek miałby wybierać z tych trzech ostatnich zespołów to najchętniej widziałby się w Warriors, ale po ostatniej wizycie Love’a w Bostonie źródła zgodnie podkreślają, że jest on skłonny rozważyć grę w Celtics. Warto jeszcze wspomnieć, że do wyścigu po skrzydłowego chcą też stanąć Cleveland Cavaliers, którzy są podobno w stanie oddać nawet swój pierwszy wybór w drafcie, ale Ohio nie jest podobno miejscem, w którym Love chciałby kontynuować swoją karierę. Przypomnijmy, że po zakończeniu przyszłego sezonu Love będzie miał opcję zawodnika i jeśli z niej zrezygnuje to stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem.