Love odwiedza Boston

Ostatnimi czasy sporo mówiło się o tym, że Kevin Love może być na celowniku Boston Celtics i generalnego menedżera Danny’ego Ainge’a. I choć oficjalnie nie było żadnych poważnych rozmów między Celtics i Minnesota Timberwolves na temat ewentualnego transferu to sam zawodnik podgrzał atmosferę przybywając do Bostonu na ten weekend, by przekonać się, jaki jest Boston i co ma do zaoferowania. Love odwiedził więc kilka barów (w tym jeden naprzeciwko TD Garden), zrobił parę fajnych zdjęć ze szczęśliwymi kibicami, natomiast dzisiaj obejrzy mecz Red Sox na stadionie Fenway Park. Wśród Bostończyków zapanowała więc wielka chęć, by pokazać mu miasto z jak najlepszej strony.

Już sam fakt, że Love – którym Celtics przecież interesują się od jakiegoś czasu – odwiedza Boston jest bardzo ciekawy i interesujący. Kto wie, być może robi on sobie mały tour po miastach, które niedługo mogą stać się jego nowym domem albo też Ainge jest już bardzo bliski przekonania Timberwolves, o czym wiedzą tylko nieliczni. Nie wiadomo na ile wierzyć tym, co piszą na swoich twitterach osoby, z którymi Love zamienił parę słów czy robił sobie zdjęcie (a było tego wczoraj naprawdę sporo), ale podobno Love na stwierdzenie, że powinien przejść do Celtics odpowiedział, że jest to bardzo możliwe:

Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę fakt, że Love nie mógłby wypowiedzieć takich słów publicznie, dlatego też odmówił komentarza dla Boston Globe, kiedy dziennikarzom udało się złapać go w bostońskim hotelu. Z drugiej strony, on sam zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że Celtics rzeczywiście są jednym z faworytów do jego pozyskania, po tym jak miał powiedzieć Timberwolves, że chce transferu do drużyny z aspiracjami mistrzowskimi. Celtowie na ten moment taką drużyną nie są, ale mówiło się też o tym, że Love zechciałby tutaj przyjść a nawet pozostać na dłuższy czas nawet pomimo tego, że do zbudowania mistrzowskiej drużyny droga jeszcze daleka. A to, że rzeczywiście poświęcił swój czas na to, żeby przyjechać do Bostonu i na własnej skórze przekonać się, jak w Bostonie zdaje się tylko potwierdzać, że 25-latek z chęcią grałby dla Celtics.

Wiadomo, że taka inicjatywa ze strony Love’a – by spędzić w Beantown cały weekend – ruszy lawinę plotek, ale trudno nie plotkować, kiedy powiązania Love’a czy Timberwolves z Celtics są tak oczywiste i jest ich tak wiele. Generalny menedżer Wilków Flip Saunders jest przecież dobrym znajomym Danny’ego Ainge’a i współpracował zresztą z Celtics w 2012 roku, podróżując nawet z drużyną w czasie trwania playoffów. Agent Love’a – Jeff Schwartz – jest też agentem Paula Pierce’a, dlatego też Schwartz ma bardzo dobre relacje z Ainge’em. Warto też zwrócić uwagę na słowa wypowiedziane przez Love’a w lutym tego roku:

„Nigdy tak naprawdę nie spędziłem zbyt dużo czasu w Bostonie. Nie znam miasta zbyt dobrze. Uważam jednak, że jeśli chodzi o granie tam – uwielbiamy rywalizować z Celtics. Myślę, że mają świetnego trenera i grupę młodych zawodników, którzy niedługo mogą zacząć coś znaczyć.”

„Boston jest świetnym miastem. Jestem pewien, że wolni agenci z wielką chęcią by się tam przenieśli, szczególnie gdy Stevens jest trenerem. Jest on kimś, kto potrafi zwyciężać. Sprawia, że zawodnicy grają dla niego. Odnoszą tam sukcesy, nawet w debiutanckim sezonie Stevensa, który ma do dyspozycji sporo młodych zawodników. Trener ma z tym wiele wspólnego, ale tak – Boston jest świetnym miejscem.”

Zwolennicy pozyskania Love’a z pewnością mają nadzieję, że po tym weekendzie 25-latek będzie znał Boston doskonale i z jak najlepszej strony. Jeśli wierzyć ostatnim doniesieniom to Love – który wchodzi w ostatni rok kontraktu (na kolejny ma opcję zawodnika, ale już zapowiedział że jej nie wykorzysta jeśli wciąż będzie zawodnikiem Leśnych Wilków) – chciałby zostać wytransferowany z Timberwoles jeszcze przed rozpoczęciem offseasonu, czyli przed pierwszym lipca. Ewentualne przejście Love’a do Celtics byłoby raczej jednoznaczne z przedłużeniem przez niego kontraktu. W zeszłym sezonie notował on średnio 26.1 punktów (najwięcej w karierze), 12.5 zbiórek oraz 4.4 asysty na mecz (najwięcej w karierze), występując w career-high 77 spotkaniach.