Tak jak przed rokiem, tak i w tym – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą wyjeżdżać na ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to z pewnością miesiące łatwe, bo nie dość, że wielu zawodników zmagało się z kontuzjami to jeszcze grało w zupełnie nowym dla siebie systemie oraz w zespole, którego celem było najwięcej porażek. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem oraz jak wypadł on w sezonie regularnym. Jako jeden z ostatnich – Kris Humphrires, który przychodził do Bostonu w niesławie, ale udało mu się rozegrać solidny contract-year.
PRZED SEZONEM:
Kris Humphries był ważną częścią zeszłorocznego transferu z Brooklyn Nets, jednak biorąc pod uwagę jego historię to niewielu kibiców naprawdę cieszyło się z jego przybycia do Celtics. Byłem jednym z niewielu, którzy stanęli w jego obronie, dlatego też miałem wielką nadzieję, że w czasie trwania sezonu udowodni on, że zasłużył na swoje miejsce w NBA. A miał co udowadniać, ponieważ był po dość słabym sezonie w barwach Nets. Na dodatek wchodził przecież w ostatni rok swojej umowy, a więc ten sezon miał być dla niego kluczowym jeśli chodzi o przyszłość i nowy kontrakt. Humphries przygotowania rozpoczął już latem, jak co roku ostro trenując nad poprawą swojej gry i skupił się przede wszystkim na rzucie, pokazując przy okazji swój niebywały profesjonalizm.
SEZON REGULARNY:
Humphries musiał pokazać ten profesjonalizm także na początku sezonu, kiedy to nie znalazł miejsca w rotacji Brada Stevensa. Mimo braku gry on wciąż pracował jednak równie ciężko, co w końcu zaowocowało większą ilością minut na parkiecie, a te Hump wykorzystywał bardzo dobrze. Ogółem wystąpił w 69 spotkaniach (30-krotnie w pierwszej piątce), spędzając na parkiecie średnio prawie 20 minut, w czasie których notował 8.4 punktów oraz 5.9 zbiórek, blokując też przeciętnie prawie jeden rzut w każdym meczu. Jego ogólna skuteczność z gry wyniosła 50.1 procent, natomiast z półdystansu trafiał na bardzo dobrej skuteczności na poziomie prawie 48 procent. Kibice w Bostonie pokochali jego poświęcenie, gdyż Humphries nieraz popisywał się efektownymi blokami, którymi zatrzymywał szybkie ataki przeciwników. Mimo że jego schodząca $12-milionowa umowa była łakomym kąskiem dla innych klubów to ostatecznie zakończył sezon grając dla Celtics. Warto wspomnieć, że udało mu się zanotować osiem double-double.
OCENA: 4
To był naprawdę udany sezon dla Krisa, choć początkowo nic tego nie zapowiadało. Zacisnął on jednak zęby i nie przestawał ciężko pracować na treningach, dzięki czemu koniec końców wielu kibiców Celtics przekonało się do jego osoby i chętnie wciąż oglądałoby go w zielono-białych barwach. Humphries był jednym z najsolidniejszych bostońskich zawodników, zapewniając solidną grę w zasadzie w każdym meczu.
CO DALEJ?
Właściwie to nie wiadomo. Kontrakt Humphries niedługo się skończy i wraz z dniem pierwszego lipca on sam stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem. Raczej wątpliwe, by mógł liczyć na pieniądze podobne do tych, które otrzymywał w ostatnich latach, ale rozgrywając solidny sezon pokazał, że wciąż stać go na dużo i że cały czas może on być bardzo przydatnym zawodnikiem w rotacji, nawet dla contendera. A to oznacza, że potencjalnych zaintersowanych jego usługami może być sporo. Może też się okazać, że Celtowie „posłużą się” nim przy okazji jakiegoś transferu, działając na zasadzie sign-and-trade. Trudno w tym momencie wyrokować, bowiem jest to tylko jedna z wielu decyzji, jakie generalny menedżer Danny Ainge musi podjąć tego lata. Wszystko powinno wyjaśnić się w najbliższych tygodniach, ale chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, aby Humphries w Bostonie – oczywiście za naprawdę rozsądne pieniądze – został.