PS: Chris Johnson

Tak jak przed rokiem, tak i w tym – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą wyjeżdżać na ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to z pewnością miesiące łatwe, bo nie dość, że wielu zawodników zmagało się z kontuzjami to jeszcze grało w zupełnie nowym dla siebie systemie oraz w zespole, którego celem było najwięcej porażek. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem oraz jak wypadł on w sezonie regularnym. Jako kolejny oceniony zostanie Chris Johnson, który dołączył do Celtics w trakcie sezonu i dał się poznać jako solidny zmiennik.

PRZED SEZONEM:

Raczej nikt z nas nie wiedział kim jest Chris Johnson, który sezon rozpoczynał w D-League. Wcześniej udało mu się rozegrać osiem spotkań w barwach Memphis Grizzlies, czyli jakieś tam doświadczenie z parkietów NBA miał. O wiele lepiej radził sobie jednak w składzie Rio Grande Valley Vipers, dla których zdobywał w zeszłym sezonie średnio 19.4 punktów oraz 6.8 zbiórek, będąc przy tym jednym z najefektywniejszych zawodników w całej lidze. To spowodowało, że w obliczu plagi kontuzji zainteresowali się nim Celtics, którzy dali Johnsonowi szansę, a ten ją w pełni wykorzystał.

SEZON REGULARNY:

Pierwszy 10-dniowy kontrakt podpisał w połowie stycznia i już od samego początku był ogromną niespodzianką, bo nikt nie spodziewał się, że zawodnik z D-League tak dobrze odnajdzie się w NBA w ledwie kilka dni. Dobra gra poskutkowała drugim 10-dniowym kontraktem, a że Johnson utrzymywał dobrą formę to Celtics zdecydowali się go zatrzymać do końca sezonu, oferując mu częściowo gwarantowaną umowę. Ogółem Chris wystąpił w 40 spotkaniach, notując średnio 6.3 punktu oraz 2.4 zbiórki w niecałe 20 minut gry. Dał się poznać przede wszystkim jako gracz typu 3-and-D, czyli zawodnik solidny w obronie i z przyzwoitym rzutem z dystansu.

OCENA: 4

To był naprawdę udany rok Johnsona, który może być z siebie zadowolony. Jego ogromna praca została doceniona i należą mu się same pochwały za bardzo dobrze wykorzystanie swojej szansy. W czasach, gdy Celtics przegrywali mecz za mecz to właśnie Johnson był często najrówniej grającym zawodnikiem, który grał twardo i w żadnym spotkaniu nie odpuszczał. Nic dziwnego, że ostatecznie zdołał przekonać do swojej osoby Danny’ego Ainge’a, który zdecydował się zaoferować mu przedłużenie umowy do końca sezonu, ale też dodał do tego kontraktu dwa kolejne, niegwarantowane lata.

CO DALEJ?

Johnson ma kontrakt na trzy kolejne sezony – dwa pierwsze są niegwarantowane, trzeci jest ofertą kwalifikacyjną. A to oznacza, że Ainge będzie musiał podjąć decyzję, czy zostawić Johnsona w składzie na przyszły sezon, czy też się z nim pożegnać. Warto dodać, że skonstruowana w ten sposób umowa Johnsona może być bardzo łatwo wrzucona do jakiegoś większego transferu. 24-latek ma więc przed sobą bardzo niepewną przyszłość, ale za sobą ma bardzo solidny sezon, dlatego też – choć nie ma on w zasadzie żadnej kontroli nad tym, co stanie się w najbliższych miesiącach – może z dozą optymizmu czekać na rozwój wydarzeń.