Niepewna przyszłość ex-Celtów

Brooklyn Nets zdołali wyrwać ledwie jedno zwycięstwo w drugiej rundzie przeciwko Miami Heat, przegrywając wczoraj 94-96 i grzebiąc tym samym swoje szanse na coś więcej w tym sezonie. Czy był to ostatni mecz w karierze Kevina Garnetta? Tego nie wiemy, ale ma to spory związek także z ekipą Boston Celtics, albowiem wolnym agentem po tym sezonie staje się Paul Pierce, który nie wyklucza przecież powrotu do Beantown. Sęk w tym, że jego decyzja uzależniona jest od tego, co zrobi KG. Na razie jednak ani jeden, ani drugi nie chcą za bardzo rozmawiać o przyszłości, choć Pierce podkreśla, że wciąż ma jeszcze paliwo w swoim baku i on kariery jeszcze na pewno nie kończy. Jest więc nadzieja na jego powrót do C’s.

Na samym wstępie trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że Nets otwarcie zagrali w rosyjską (dosłownie) ruletkę i ponieśli klęskę. Pozyskując przed sezonem Pierce’a i Garnetta ich celem była walka o mistrzostwo, tymczasem skończyło się na zaledwie jednym zwycięstwie w drugiej rundzie i szybkim odpadnięciem z rywalizacji o tytuł. Oceniając ten zeszłoroczny transfer z perspektywy czasu można uznać, że Ainge doskonale wiedział, co robi. Wiedział, że w składzie z Pierce’em i Garnettem jego drużyna nie ma już szans osiągnąć cokolwiek ponad finał konferencji, dlatego też zdecydował się odesłać ich do Nets, przyjmując przy okazji sporo kapitału. I teraz możemy już powiedzieć, że była to doskonała zagrywka Ainge’a.

Nets zostają z ogromnym payrollem na kolejne lata, a ich sytuacja wcale nie jest różowa. Z ksiąg schodzi co prawda umowa Pierce’a, ale wciąż pozostają tam kontrakty Garnetta, Derona Williamsa czy Joe Johnsona. No właśnie – Pierce staje się wolnym agentem, podczas gdy Garnett ma jeszcze ważny kontrakt na przyszły sezon. Jeśli KG zdecyduje się wypełnić ten kontrakt i wrócić do gry na kolejny sezon to wtedy bardzo prawdopodobne jest, że i Pierce przedłuży swoją umowę z Nets. On nie ma bowiem najmniejszego zamiaru kończyć kariery, w ten sposób wypowiadając się wczoraj po meczu o przyszłości:

„Naprawdę zbyt wiele o tym nie myślałem. Skupiałem się tylko i wyłącznie na tym sezonie, był to ostatni rok mojego kontraktu. Usiądę więc teraz i porozmawiam z rodziną, zobaczę jakie mam opcje. Myślę, że wciąż mam jeszcze sporo paliwa, które mogę zaoferować drużynie. Może na kolejny sezon lub też na maksymalnie dwa kolejne lata.”

Pierce wcale nie wyglądał tak źle, dlatego też nikogo nie powinien dziwić fakt, iż nie chce on jeszcze odwieszać butów na kołku. Jeśli nie zrobi tego także Garnett to najprawdopodobniej obaj zostaną w barwach Nets, szczególnie że ci mogą zaoferować Pierce’owi najlepszy kontrakt z racji posiadania do niego praw Birda. Jeśli jednak KG zdecyduje się zakończyć karierę to wtedy pozostanie Pierce’a na Brooklynie nie jest już wcale takie pewne – mówi się bowiem o trzech opcjach: Clippers, Lakers lub Celtics. LAC głównie z powodu osoby Doca Riversa, Lakers zapewne są ciekawą opcją z uwagi na miasto czy Kobe Bryanta, natomiast wciąż realną opcją jest powrót do Celtics. Jeszcze w trakcie sezonu Truth mówił, że na pewno jest to jedna z możliwości.

Czy jednak możliwość stanie się rzeczywistością okaże się dopiero za kilka miesięcy. Niemniej jednak, bardzo fajnie byłoby zobaczyć choćby jednego z dwójki Garnett – Pierce raz jeszcze w barwach Celtics, a co dopiero zobaczyć ponownie ich obu. Nie zważając na to, gdzie wylądują – dla nas zawsze będą już Celtami. Zresztą, nie tylko dla nas – naprawdę fajnie po wczorajszym meczu wypowiedział się LeBron James:

„Pomogli mi stać się zawodnikiem, którym dzisiaj jestem. Dziwnie jest widzieć ich w czarno-białych strojach, bo ja wciąż widzę ich w zielonych barwach. Oni mają po prostu DNA zwycięzców.”

Lepiej tego James ująć nie mógł. Gdzie widzicie więc Pierce’a i Garnetta za kilka miesięcy? Powrót tego pierwszego i emerytura tego drugiego? A może obaj zostaną w Nets? Albo też Pierce wcale nie wróci do Bostonu, lecz wybierze pogoń za jeszcze jednym pierścieniem boku Riversa? Jakie jest Wasze zdanie?