Podsumowanie Sezonu: Jeff Green

Tak jak przed rokiem, tak i w tym – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą wyjeżdżać na ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Nie były to z pewnością miesiące łatwe, bo nie dość, że wielu zawodników zmagało się z kontuzjami to jeszcze grało w zupełnie nowym dla siebie systemie oraz w zespole, którego celem było najwięcej porażek. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem oraz jak wypadł on w sezonie regularnym. Na pierwszy ogień: Jeff Green, który jako jedyny w zespole rozpoczął wszystkie 82 spotkania w pierwszej piątce.

PRZED SEZONEM:

Jeff Green miał być pierwszą opcją w ataku. Po udanych playoffach w zeszłym roku, kiedy to bez Rajona Rondo, ale obok Kevina Garnetta i Paula Pierce’a notował średnio ponad 20 punktów wszyscy sądzili, że w momencie, gdy będzie samodzielnym liderem jeszcze mocniej rozwinie skrzydła. Oczekiwano więc, że weźmie na siebie dużo większą odpowiedzialność, która zresztą wiąże się również z pobieraniem prawie $9 milionów dolarów rocznie z klubowych kas. Ten sezon miał być dla Greena sprawdzianem i dać odpowiedź na pytanie, czy jest on kimś, na kim można budować drużynę, czy też wciąż obok jego nazwiska będziemy pisać głównie o „potencjale”.

SEZON REGULARNY:

Green zagrał we wszystkich 82 spotkaniach i to jest zdecydowanie jego największe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że nie tak dawno przeszedł przecież operację serca. Niestety, jest to jedna z niewielu dobrych informacji, bo choć Green rzeczywiście był najlepszym punktującym drużyny ze średnią prawie 17 punktów na mecz to jednak oczekiwań i nadziei nie spełnił. Największy zarzut przeciwko niemu to nierówna gra i trudno się z tym zarzutem nie zgodzić. Jeff grał bardzo nierówno, na jeden świetny mecz przypadały co najmniej trzy-cztery spotkania, w których był pasywny, niewidoczny lub nieskuteczny. Odnośnie tej nieskuteczności: sezon zakończył trafiając 41.2 procent swoich rzutów ogółem (w tym 34.1 procent zza łuku).

OCENA: 3

Z jednej strony Green nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, ale z drugiej był przecież liderem drużyny pod względem średniej punktów. Zdarzały mu się też mecze wielkie, no i zdarzył mu się jeszcze większy rzut (ten w Miami oczywiście). Otrzymuje on więc ocenę dostateczną, która oznacza jedno: nadszedł czas, by w najbliższym czasie się z Greenem pożegnać.

CO DALEJ?

To jest bardzo dobre pytanie. Green najprawdopodobniej rozpocznie przyszły sezon w barwach Celtics, choć nie jest powiedziane, że nie będzie miał małego deja vu i ponownie zostanie wytransferowany przy okazji naboru. Nie spełnił oczekiwań i raczej trudno sądzić, by otrzymał w Bostonie kolejną szansę. Dodatkowo, bardzo prawdopodobne, że Celtowie będą celować w drafcie w skrzydłowego, co już totalnie oznaczać będzie, że z Greenem się pożegnamy – już latem lub przed trade deadline. O wszystkim zadecyduje jednak pewnie loteria, bo jeśli Celtom nie dopisze szczęście to wtedy będą mogli starać się handlować swoim wyborem w drafcie, a przy okazji może także Greenem. Warto dodać, że za przyszły sezon 27-latek zarobi prawie $10 milionów dolarów, a na kolejny ma w kontrakcie wartą tyle samo opcję zawodnika.